sobota, 29 lipca 2023

Gwara, zwyczaje i obrzędy na ziemi lubawskiej

Rynek w Nowym Mieście Lubawskim - okres międzywojenny (lata 20 lub 30 XX w.) - Zdjęcie z archiwum Krzysztofa Kliniewskiego

Ziemia lubawska to kraina historyczna sąsiadująca od południa z Mazowszem Płockim, od wschodu z Mazurami, od północy z Prusami określanymi przez miejscową ludność jako Stare Prusy (inaczej: Prusy Górne), oraz na zachodzie i północnym zachodzie z ziemiami: dobrzyńską, michałowską i chełmińską. Omawiany obszar tworzył przez wieki częściowo odrębną jednostkę polityczno-administracyjną, gospodarczą, społeczną, a nawet kościelną. Na terenie ziemi lubawskiej wytworzyła się specyficzna kultura ludowa wyróżniająca się własnym dialektem, zwyczajami, wierzeniami oraz niezwykłym przywiązaniem do religii katolickiej [1]. 


            Historia omawianych terenów jest ściśle związana z historią ziemi chełmińskiej, do której wlicza się ziemię lubawską od XIII wieku. Mimo to na tym małym obszarze mieszkańcy stanowili odrębną społeczność różniącą się w znacznym stopniu od mieszkańców Prus i Mazur.  Wykazywali za to etniczne, kulturowe i religijne związki z ludnością polską zamieszkującą ziemię chełmińską i michałowską. Na terenie ziemi lubawskiej dominowała warstwa bogatych chłopów nazywanych przez miejscową ludność gburami. Poza tym mieszkańcy tych ziem wyróżniali się specyficzną gwarą lubawską, obrzędowością, wierzeniami oraz zwyczajami weselnymi i pogrzebowymi. W czasach nowożytnych nawet silnie ewangelicki region mazurski nie wywarł jakiegoś większego wpływu na mieszkańców ziemi lubawskiej. Odrębność obu tych regionów podkreśla między innymi wyznanie religijne: Lubawiak — katolik, Mazur — ewangelik [2].


            Liczne regionalne zwyczaje, powiedzenia, dialekt i przysłowia pozwalają zasugerować, że ziemia lubawska zawierała pewne swoiste cechy etnograficzne stanowiące o jej odrębności. Wyróżniały one dość wyraźnie omawiany obszar od sąsiednich Mazur, a także, chociaż nieznacznie, od ziemi chełmińskiej, michałowskiej i dobrzyńskiej. Warto też podkreślić, że cechy etnograficzne analizowanego rejonu silnie wiązały go z polską kulturą ludową.

 

Gwara ziemi lubawskiej

            Jak wszyscy wiemy język polski nie jest jednolity. W wielu miejscowościach naszego kraju możemy zaobserwować znaczne różnice w wymowie niektórych wyrazów, a nawet całych zwrotów. Wewnętrzne zróżnicowanie naszego języka jest następstwem uwarunkowań geograficznych oraz zmian historyczno – osadniczych, kulturowych i politycznych, jakie dokonywały się na przestrzeni wieków. Na terenie Polski występuje pięć podstawowych dialektów, które powstały w wyniku migracji części ludności prasłowiańskiej. Są to następująco: dialekt wielkopolski, małopolski, mazowiecki, śląski i kaszubski. Gwara ziemi lubawskiej jest zaliczana do szeroko rozumianego dialektu mazowieckiego, który razem z gwarami malborską i grudziądzką należy do grupy jabłonkowanie:
(inaczej: sziakanie) wymowa spłg. dziąsłowych sz, ż, cz, dż i środkowojęzykowych ś, ź, ć, dź jako miękkich sz
, ż, cz, dżdialektów mieszanych powstałych w wyniku ekspansji w XIII i XIV wieku ludności etnicznie polskiej z ziemi chełmińskiej i z części Mazowsza na tereny zamieszkałe dawniej przez Prusów. Gwara lubawska obejmuje obszar, który wówczas zajęli polscy osadnicy, narzucając swój język ludności pruskiej. Obszar ten rozciąga się od Lidzbarka Welskiego i Nowego Miasta Lubawskiego, aż po Lubawę i jej okolice. Podsumowując należy stwierdzić, że gwara lubawska powstała w wyniku wymieszania się rodzimych języków pruskich z językami osadników pochodzących z ziemi chełmińskiej, dobrzyńskiej, michałowskiej oraz z Mazowsza [3].

Zgodnie z regułami gwary ziemi lubawskiej, lubawiacy nie chodzili przez most bez czapki, lecz bez most przez czapki, charakterystycznymi cechami „gwary" lubawskiej było wymawianie w miejsce „o" samogłoski „a”, co dawało traciny w miejsce trocin. Zamiast „an" wymawiano „un" w wyniku czego z bociana stawał się bociun. Najbardziej charakterystyczną końcówką dialektu była końcówka „wa" przez, którą zamiast mamy słyszało się mawa a zamiast damy - dawa, w wyniku czego powstało sztandarowe lubawskie przysłowie: „ My mawa, my dawa my powiat Lubawa" [4].

W dialekcie lubawskim często zmieniano „sz” i „cz” na „si” i „ci”, co dawało bardzo ciekawe i typowe tylko dla ziemi lubawskiej efekty językowe. W ten sposób zamiast - woda ścieka, pies szczeka, słyszało się - woda szczeka, pies ścieka, szczera lubawianka zostawała ścierą lubawianką, szare siano stawało się siarym szanem, żaba zaś ziabą. Poza tym „ja” przechodziło w „je” – co dawało np. jebłko albo jegodę, a „ra” przechodziło w „re” – co dawało np. reno, redło zamiast rano i radło. Dawni mieszkańcy Sampławy jeszcze dzisiaj wspominają, jak nauczyciel na lekcjach przyrody pytał ich: „ Dżeczi,jaka sze ciapla w torfiakach chowie? Następnie zaś, gdy nie mógł doczekać się odpowiedzi, sam wyjaśniał.: „Toć to ciapla sziwa” [5].

Kolejną charakterystyczną cechą gwary lubawskiej jest stwardnienie ś, ź, ć, , np. wymawia się „rozrobic”, „pienc” zamiast rozrobić, pięć.  Ostatnią z licznych cech, o której wspomnę jest zatarcie różnicy artykulacyjnej między „i” oraz „y’, np. wymawia się warziwo, grzibów, kulym, drugym zamiast warzywo, grzybów, kuliśmy, drugim [6].

Poprzestanę na tych kilku przykładach, które moim zdaniem wystarczająco pokazują odmienność i charakterystyczne cechy gwary lubawskiej, którą można jeszcze usłyszeć z ust średniego i starszego pokolenia. Niepokojący jest fakt, że dawny lubawski dialekt jest zupełnie obcy większości młodzieży ziemi lubawskiej, która jest przekonana, że jej język nie różni się niczym od mowy innych mieszkańców okolicznych terenów. Bardziej uświadomieni mieszkańcy próbują jednak podtrzymać znajomość gwary jako ważnego elementu folkloru regionu, dobrym przykładem są teksty Bernarda Jacka Standary z Lubawy, autora cyklu: Gawędy Klimka z Dybzaka w Głosie lubawskim, pisane gwara lubawską. Jeśli zaś chodzi o świat Internetu to należy wspomnieć o stronie www.gwarypolskie.uw.edu.pl. Jest to multimedialny przewodnik pod redakcją Haliny Karaś. Na stronie tej znajdują się szczegółowe informacje o gwarach z całej Polski. Oto zapisana gwarą legenda związana z kościołem we wsi Zwiniarz, którą można znaleźć na wspomnianej stronie:

Nasz kościół odkruł jeleń. Bo tu kedysz muszał być teyż koszciół, eno że musziała przyść jaka zagłada. I tu był kosciół kedyś było na te l·iny, tey zwony, nie, i set jeleń – a to były zarosz’la tutaj – i szet jeleń i tymy rogami o te lyne zawadził, nie mógł sie odplountać i sie cofał, co sz’e to bim! bim! tak, nie..I teyn jeleń, wtedy co to ludzie tam chodzili w te, tak jak tera tu mawa (tj. mamy) to tu te jeżioro je, to taka legenda teyz troche z tym jeziorem je, nie – tyn las, no w lesie, no i teyn koszciół tak na takim podwyzszeyniu i tam, tu musziała być jakaś zagłada, bo teraz jak robil·i}, to same kosz’ci so pod tym kosz’cziołem. Tutaj to wieze tam tera remontouwali, to dwa worki kosz’ci ludzkich było. Ale to same kosz’ci, nic wiencyj. To musziała być jakaś zagłada.

Na zdjęciu: Burka lniana, wykonana w Grabowie w 1890 roku. Jest (była) jednym z eksponatów Muzeum Ziemi Lubawskiej w Nowym Mieście Lubawskim. Muzeum niestety już nie istnieje. Eksponaty, które się kiedyś w nim znajdowały możecie obejrzeć na moich zdjęciach w tym miejscu: Muzeum Ziemi Lubawskiej - KLIKNIJ


Zwyczaje i obrzędy na ziemi lubawskiej

            Na terenie ziemi lubawskiej na przestrzeni wieków narodziło się wiele zwyczajów i obrzędów związanych z ważnymi wydarzeniami dla miejscowej ludności. Wydarzenia te to m.in. wszelkie prace związane z rolnictwem, narodziny dziecka, zawarcie małżeństwa oraz wszelkie obrzędy związane z rokiem kościelnym. Poza tym na terenie ziemi lubawskiej występowały dość ciekawe wierzenia i zwyczaje pogrzebowe. Wśród nich najczęściej spotykanymi były wierzenia poprzedzające zgon. O jego nastąpieniu ludność niektórych wsi wnioskowała często ze zdarzeń towarzyszących wykonywaniu prac polowych. Na przykład jesienią podczas wykopek ziemniaków gospodarze pilnowali, aby nie pominąć żądnej radliny, bowiem ominięta radlina mogła być zwiastunem śmierci, któregoś z domowników. Podobnie wiosną w czasie sadzenia ziemniaków, pilnowano by nie zostawić na polu nieobsadzonej bruzdy, a podczas orki rolnik pilnował by nie zostawić kawałka niezaoranego pola. Jedno i drugie mogło oznaczać, odejście z tego świata członka rodziny lub przyjaciela. To samo odnosiło się do zasiewów, np.: we wsiach Montowo i Zwiniarz tak bardzo obawiano się nieobsianej roli, że gdy zabrakło ziarna siewnego, siewca tak długo nie schodził z pola, aż ktoś z domowników nie doniósł mu ze spichrza potrzebnego do dokończenia zasiewów materiału siewnego. Właśnie, dlatego bogaci gburzy w czas zasiewów mieli zwyczaj wychodzić w pole z parobkami, którzy szli za nimi z zapasem ziarna. Podobny zwyczaj występował we wspomnianej prędzej wsi Zwiniarz, gdzie pilnowano, by siew odbywał się tylko wtedy, gdy wszyscy domownicy byli zdrowi. W przeciwnym razie wykonywanie tej czynności mogło pogorszyć stan zdrowia chorego członka rodziny, a nawet przyspieszyć jego zgon [7].


W większości lubawskich wsi wierzono, że niektórzy starzy ludzie nazywani tutaj starkami, mogą przewidzieć dzień swojej smierci. Wydarzenie to mogły im przepowiadać przeciągłe krzyki leśnych ptaków: puchacza, wrony czy sroki, przy czym najbardziej złowieszczym było pohukiwanie sowy zwanej „pójdźką", której wołanie miało brzmieć podobnie do okrzyku; pójdźtuuu, pójdźtuu. Za złowróżbne uważano też niespodziewane pojawienie się wewnątrz domu jaskółki. Właśnie z tej przyczyny na wsi lubawskiej często spotykanym zwyczajem, było zamykanie drzwi domostw podczas długotrwałej suszy tak, by spragnione jaskółki nie mogły w poszukiwaniu wody wfrunąć do środka. Także piejącą kurę uważano za zwiastuna nieszczęścia. W takich przypadkach gospodarze piejące kury zabijali i z pierzem zakopywali w ziemi. Niepomyślność przewidywano też na podstawie przeciągłego wycia psa, zwłaszcza, jeśli to trwało przez kilka godzin albo dni. W tym przypadku do najbardziej złowróżbnych zaliczano te zdarzenia, gdy psy wyjąć wyciągały łeb w stronę domu gospodarza, podchodziły na próg i zbliżały się do ścian. Poza tym za niezwykle groźne uważano kretowiska, które pojawiały się na polu lub wewnątrz zagrody. Tego typu zjawiska w okolicach wsi Tylice miały kilka znaczeń. Tam najbardziej złowieszcze były kretowiska pojawiające się wewnątrz zagrody zaś pojawiające się poza zagrodą uważano za pomyślne. Dlatego często zdarzało się, że mieszkańcy Tylic w celu zapewnienia pomyślności w hodowli trzody i bydła, chwytali krety i zakopywali je pod progami chlewów i obór. Kolejnym popularnym wierzeniem zwiastującym zgon była tzw. ogłoska bardzo popularna na ziemi lubawskiej. Było to odbierane przez członków rodziny, bliskich lub znajomych zawiadomienie o śmierci wysyłane do nich przez zmarłego. Miało ono formę nagłego pukania w szyby okien, spadnięcia obrazu ze ściany, zatrzymania zegara, otwierania lub zatrzaskiwania drzwi. Mogły też przybierać formy zjawisk atmosferycznych takich, jak tuman piasku sypnięty na polu albo drodze pod nogi idącego albo porywisty podmuch wiatru. Podmuch wiatru miał jeszcze inne znaczenie otóż lubawiacy wierzyli, że silny wiatr powstaje w chwili, gdy ktoś się powiesił. Na terenie ziemi lubawskiej do dziś daje się konającemu do ręki gromnicę, aby mu ulżyć i aby umierał z Bogiem – zgodnie z wiarą katolicką [8].


Niektóre kobiety opowiadały, że podczas wojny wiadomość o śmierci swych mężów, ojców czy braci otrzymywały w trakcie wykonywania prac domowych.  Formą ogłoski było na przykład poruszające się w misce pojedyncze ziarno podczas przebierania grochu, dzwonienie pokrywy na garnku odstawionym z ognia, czy samoistny skrzyp żurawia u studni.
Na wsi lubawskiej panowało też przekonanie, że ogłoski przekazują swym dzieciom umierające matki, przychodzą o północy do pozostawionych niemowląt, karmią je piersią, uspokajają głaszcząc po główce lub kołysząc kolebką [9].


Artykuły mojego autorstwa, które ukazały się na łamach Głosu Lubawskiego

Według wierzeń lubawiaków, zmarli gospodarze wykazują też troskę o pozostawione narzędzia, zwierzęta, pszczoły i sady. Tak na przykład przed II wojną w Świniarcu widywano wielokrotnie pewnego zmarłego gbura, jak wchodził i wychodził z budynku, w którym za życia przechowywał swoje narzędzia gospodarskie, i jak wynikało z opowieści świadków czynił to, by zapobiec ich niszczeniu i dewastacji przez swego następcę. Mieszkańcy Prątnicy natomiast pamiętają, że tam przed wojną widywano zmarłego gospodarza dozorującego pszczoły w pasiece, a działo się tak, dlatego, bo po jego śmierci nikt z domowników nie dopełnił starego obyczaju powiadomienia pszczół o zgonie ich opiekuna [10].


Na terenie ziemi lubawskiej istniał ciekawy rytuał związany z czuwaniem przy zwłokach zmarłego. Jeśli zgon nastąpił latem, to najbliżsi zmarłego natychmiast udawali się po darninę, na której układano umyte zwłoki nieboszczyka, owijając je w całun prześcieradła.  Natomiast, jeśli zgon nastąpił zimą to wówczas zmarłego kładziono na desce opartej o krzesła lub ławy. Następnie członek rodziny zamykał mu oczy, gdyż jak wierzono otwarte oczy mogą kogoś z rodziny „wyprowadzić” na cmentarz. Po całej ceremonii zmarły był ubierany i wkładany do trumny. Osoby niosące trumnę często podkreślają, że staje się ona w pewnym momencie dużo cięższa. Mieszkańcy ziemi lubawskiej wierzyli, że w tym momencie dusza zmarłego siada na niej [11].


Rodzina zmarłego po pogrzebie zapraszała uczestniczących gości i znajomych na stypę. Odbywały się one z reguły we wsiach kościelnych zamieszkiwanych przez dużą ilość ludzi, a urządzano je w karczmach. Stypy ze względu na swój własny koloryt były ważnymi wydarzeniami w życiu społeczności wiejskiej ziemi lubawskiej, miejscowi nazywali je „Przepijaniem skórki nieboszczyka". Należy podkreślić, że uczty tego rodzaju przysługiwały tylko osobom zmarłym śmiercią naturalną, które według miejscowych wierzeń nie były obciążone ciężkimi grzechami. Jeszcze u schyłku XIX wieku i na początku XX wieku był dość powszechny na omawianym terenie zwyczaj rozsyłania po wioskach specjalnych znaków powiadamiających o śmierci osoby dorosłej. W jednych okolicach obnoszono w tym celu kulę z naciętym krzyżykiem, w innych obnoszono nazywaną ogłoską - laskę gromadzką, na której nacinano nowy krzyżyk z inicjałami zmarłego. Natomiast w miejscowościach, gdzie na rozstajach stał krzyż przydrożny sygnalizowano to, ustawianiem u podnóża krzyża przydrożnego wyrzezanego z drewna małego krzyżyka, lub poprzez wyrzezanie znaku krzyża [12].


Kolejne równie ciekawe zwyczaje i wierzenia mieszkańców ziemi lubawskiej dotyczą świąt kościelnych, a zwłaszcza Bożego Narodzenia, Nowego Roku i Wielkanocy. Według profesora Falkowskiego większość z nich stanowi relikt po dawnych zwyczajach i wierzeniach, które miały zapewnić powodzenie i urodzaj w nadchodzącym roku, a także być podziękowaniem za pomyślny stary rok. Na terenie ziemi lubawskiej dzień wigilii (24 grudnia) w rodzimym dialekcie zwanej Wilią zawsze obchodzono w sposób uroczysty. Tego dnia od południa nikt nie pracował – wierzono, że w tym czasie grasują duchy i praca mogłaby je rozzłościć. Wieczerzę wigilijną podawano tradycyjnie wraz z pierwszą gwiazdką. Wiemy, że jeszcze w połowie XIX wieku wieczerzę przyrządzano z dziewięciu, a czasami nawet z dwunastu różnych potraw oraz praktykowano zwyczaj dzielenia się opłatkiem ze zwierzętami [13].

            Zgodnie ze starym zwyczajem lubawska młodzież o zmierzchu, tuż po wieczerzy wigilijnej, chodziła po wsi przebrana za babę i dziada, kominiarza, bociana z czerwonym dziobem i długimi szczypcami. Jeden z gwizdów jeździł na sztucznym koniu zrobionym z drewna lub tektury i straszył dzieci, a bocian szczypał młode panny. Kominiarz smolił sadzą dziewczęta, a dziad z babą zbierali do koszy datki w postaci świątecznych wypieków i pieniędzy na wspólną kolację [14].

            W święta Bożego Narodzenia lubawiacy spożywali wiele oryginalnych potraw, takich jak np.: kwaśną dynię, szmurowaną kapustę, nudle – czyli kluski do rosołu, czerninę z kaczki lub gęsi, kartofle, kluski z serem, sztuki pieczeni gotowanej w rosole, śledzie i inne ryby, zupę z suszonych owoców oraz słodycze. Lubawianie pili również napoje alkoholowe, takie jak: piwo jałowcowe, różne likiery, arak i wino z głogu. Często wznoszono toasty „Na zdrowie” albo „Pij z Bogiem”, a przybywających gości witano zwrotem: „Witamy do nas” lub „Witamy u nas”. Poza tym na ziemi lubawskiej znane były gry karciane w „solona” i „brudzbarta”. Młodzież lubiła się bawić w „zduna", „kręga", „pierścionka" lub „spodobańca". Ta ostatnia gra polegała na tym, że jeden z młodzieńców pytał siedzących w kole wraz z dziewczętami, która mu się podoba. Jeżeli któryś z chłopaków się nie pośpieszył z odpowiedzią, to dostawał   pydą „bez bary", czyli przez plecy [15].


Polecam moje stare artykuły:

Gwara ziemi lubawskiej

Muzeum Ziemi Lubawskiej

Uchrońmy od zapomnienia zanikający folklor i stroje z ziemi lubawskiej



Autor: Tomasz Chełkowski



Kontakt: 

ziemialubawska@protonmail.com

 


[1] Artykuł: Strój lubawski: oblicze etnograficzne [na:] www.lubawa.pl/ (oficjalna strona miasta Lubawa); Wiesław Niesiobędzki, Folklor i zwyczaje na ziemi lubawskiej [na:] www.ick.ilawa.pl/ (internetowa Encyklopedia Powiatu Iławskiego).

[2] Ibidem; Etnologia ziemi lubawskiej [w:] Falkowski Jan, Ziemia lubawska, Toruń 2006, s. 409.

[3] Język polski a gwara lubawska [w:] Falkowski Jan, op. cit., str. 376; Artykuł: Strój lubawski: oblicze etnograficzne [na:] www.lubawa.pl/ (oficjalna strona miasta Lubawa); Gwara regionu (lubawskiego) [na:] www.gwarypolskie.uw.edu.pl/ (Gwary polskie przewodnik multimedialny pod redakcją Haliny Karaś);

[4] Falkowski Jan, op. cit., str. 379, Wiesław Niesiobędzki, op. cit.

[5] Ibidem.

[6] Gwara regionu (lubawskiego) [na:] www.gwarypolskie.uw.edu.pl/ (Gwary polskie przewodnik multimedialny pod redakcją Haliny Karaś);

[7] Falkowski Jan, op. cit., str. 409; Wiesław Niesiobędzki, op. cit.

[8] Ibidem; Śmierć i pogrzeb [w:] Falkowski Jan, op. cit. Str. 415.

[9] Wiesław Niesiobędzki, op. cit.

[10] Ibidem,

[11] Falkowski Jan, op. cit., str. 417.

[12] Ibidem, Wiesław Niesiobędzki, op. cit.

[13] Falkowski Jan, op. cit., str. 417.

[14] Ibidem.

[15] Ibidem, Wiesław Niesiobędzki, op. cit.

czwartek, 6 kwietnia 2023

Złodzieje ze strony "ojczyzna1.rssing.com" nielegalnie kopiują moje artykuły

Dzień dobry wszystkim mam problem ze złodziejami! 😞

Jestem autorem blogów ziemialubawska.blogspot.com 

oraz 

ziemialubawska.home.blog


Ten drugi blog (ziemialubawska.home.blog) jest mniej znany i póki co znajduje się na nim tylko kilka artykułów. Fundamentem mojej internetowej twórczości jest niniejszy blog na którym właśnie jesteśmy, czyli ziemialubawska.blogspot.com - prowadzę go od 2009 roku.

 

Niestety na przestrzeni lat spotykałem się z przypadkami nielegalnego kopiowania moich artykułów przez innych bloggerów ale to co się dzieje od jakiegoś czasu przechodzi ludzkie pojęcie. Agregatory treści rssing skopiowały wszystkie artykuły z mojego bloga na stronę ojczyzna1.rssing.com

 

Nie ukrywam, że takie złodziejstwo (kopiowanie całych artykułów razem ze zdjęciami) bardzo mnie dotknęło i co tu ukrywać zniechęciło do pisania /publikowania czegokolwiek w internecie. Sami sprawdźcie stronę https://ojczyzna1.rssing.com/ i doradźcie czy da się coś zrobić z takim złodziejstwem? Wszystkie moje artykuły ze zdjęciami zostały tam skopiowane bez mojej wiedzy 😞

 

Przypominam wszystkim, że moje prawdziwe i jedyne blogi mają takie adresy:

https://ziemialubawska.blogspot.com/

https://ziemialubawska.home.blog/

 

Jeśli całe moje artykuły lub obszerne fragmenty znajdziecie na innych stronach /blogach to znaczy, że umieszczono je tam bez mojej wiedzy.

 

Autor: Tomasz Chełkowski



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

 

środa, 22 lutego 2023

Historia zamku w Bratianie i narady bez której nie byłoby zwycięstwa Polski pod Grunwaldem

Makieta zamku w Bratianie. Zdjęcie zrobiłem 27 czerwca 2009 r. na imprezie zwanej III Marsz na Grunwald (Więcej info: KLIKNIJ).


W dawnych czasach Nowe Miasto Lubawskie leżało na ziemiach należących do Krzyżaków i podlegało jurysdykcji wójtów, a po wojnie trzynastoletniej (1454 – 1466) starostów polskich. Zarówno urzędnicy Zakonu w długim okresie od pierwszej połowy XIV w. do wybuchu wojny polsko – krzyżackiej w latach 1454 - 1466 jak i polscy starości, którzy władali tymi terenami po zakończeniu wojny aż do 1714 roku (śmierć Tomasza Działyńskiego) rezydowali na zamku w Bratianie. Znaczenie militarne i rekreacyjne tej warowni musiało być znaczne skoro wielcy mistrzowie Zakonu bardzo często spędzali w niej swój wolny czas oraz polowali w okolicznych lasach, które rozciągały się na ogromnym obszarze sięgając Jeziora Partęczyny Wielkie nad którym Krzyżacy pobudowali swój dwór myśliwski. Stanisław Grabowski w książce zatytułowanej „W cieniu bratiańskiego zamku” podaje, że w lasach położonych dookoła jeziora polowali: wielki mistrz Dietrich von Altenburg, Henryk Dusemer, Konrad von Rotenstein, a „szczególnie (…) upodobali sobie Partęczyny dwaj ostatni przed 1410 r. wielcy mistrzowie – Konrad i Ulrych von Jungingen”, który poległ pod Grunwaldem. Dwór myśliwski prawdopodobnie został zniszczony podczas wojen polsko – krzyżackich w latach 1409 – 1414.

 

Zamek w Bratianie zbudowano prawdopodobnie na miejscu drewnianej warowni brata Jana z Sandomierza, który według legendy w 1257 roku pobudował małą kapliczkę, w której umieszczono cudowną figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Wydaje się, że legenda zawiera w sobie jakieś ziarenko prawdy, czego najlepszym dowodem jest szybki rozwój lokalnego kultu maryjnego. Mam na myśli kult związany z objawieniami Matki Boskiej w okolicznych Łąkach Bratiańskich.  

 

Na zamku w Bratianie dnia 8 listopada1343 roku podpisano graniczną umowę mazowiecko – krzyżacką (chodziło o wytyczenie granicy między Mazowszem a państwem zakonnym). W spotkaniu tym brali udział książęta mazowieccy Ziemowit II i Bolesław III oraz wielki mistrz Ludolf König von Wattzau. Warto zaznaczyć, że dokument ten zawiera najstarszą znaną nam udokumentowaną wzmiankę o zamku w Bratianie.

 
Mój stary artykuł 
z Gazety Nowomiejskiej



Znaczenie zamku…

Zamek w Bratianie miał strategiczne znaczenie podczas wielkiej wojny z lat 1409 – 1411. Dnia 12 lipca 1410 roku w warowni tej zebrali się najwięksi dostojnicy krzyżaccy z wielkim mistrzem Ulrykiem von Jungingenem na czele i odbyli naradę na której zdecydowali, że staną do otwartej bitwy z wojskami Jagiełły. Przy suto zastawionym stole podjęli decyzję, która 15 lipca sprowadziła na nich klęskę na polach Grunwaldu.

 

Narada wielkiego mistrza z dostojnikami Zakonu krzyżackiego na zamku w Bratianie miała kluczowe znaczenie dla wyniku wojny oraz na stałe wpisała się do polskiej i europejskiej historii. Należy pamiętać, że doszło do niej ponieważ Jagiełło dwa dni wcześniej (10 lipca) wycofał się spod Kurzętnika krzyżując tym samym plany wielkiego mistrza Ulryka, który był przekonany, że to właśnie tam dojdzie do decydującego starcia (więcej informacji znajdziesz tu: KLIKNIJ oraz tu: KLIKNIJ).

Dla upamiętnienia tamtych wydarzeń każdego roku w Bratianie, na ruinach zamku odbywa się festyn, pokazy walk rycerskich oraz rekonstrukcja narady dostojników Zakonu – przedsięwzięcie to realizowane, od 2007 roku nosi nazwę „Marsz na Grunwald”. W lipcu 2011 roku odbył się V Marsz na Grunwald upamiętniający 601 – lecie tamtych wydarzeń. Więcej informacji znajdziecie w poniższym artykułach:

 

V Marsz na Grunwald w Bratianie - https://ziemialubawska.blogspot.com/2011/06/v-marsz-na-grunwald-w-bratianie.html

 

IV Marsz na Grunwald w Bratianie - https://ziemialubawska.blogspot.com/2010/06/iv-marsz-na-grunwald-w-bratianie.html

 

 

O Bratianie słów kilka…

Etymologia (pochodzenie) nazwy Bratian wywodzi się od brata Jana z Sandomierza, który według legendy przybył na ziemię lubawską w drugiej połowie XIII wieku - razem z dwoma braćmi. Jan w nagrodę za wierną służbę w wojskach krzyżackich otrzymał na własność ziemie na których rzeczka Wel wpływa do Drwęcy. W 1254 roku zbudował tu sobie drewniany zamek. Okoliczna ludność nazywała go „Brat Jan”, tak samo określano jego zameczek. Prawdopodobnie określenie to zakorzeniło się w świadomości ludzi tak bardzo, że nawet po śmierci rycerza dalej mówiono „idę do brata Jana”. Z czasem nazwa przeniosła się na domki stojące w okolicy drewnianego zamku i przyjęła się jako nazwa wsi „Brat Jan”. Na przestrzeni dziejów oba człony połączyły się w jeden wyraz, z czasem literka „j” została zastąpiona przez „y” a potem przez „i” – dlatego obecna nazwa wsi brzmi Bratian.


Jak wyglądał zamek krzyżacki wójtostwa Bratian?

Istnieją dość dokładne opisy warowni i zamkowych wnętrz. Jeden z wizerunków zobaczymy we wnęce ołtarza Matki Boskiej Łąkowskiej z bazyliki pw. św. Tomasza Apostoła w Nowym Mieście Lubawskim. Opis zaczerpnięty z dawnego Kalendarza Łąkowskiego na 1938 rok:

"Po siedzibie wójtów i starostów Bratiana, spokojnego i zasobnego miejsca, a zbudowanej w latach 1335-1343, pozostały wprawdzie nieznaczne ułomki, jednak w oparciu o wzmianki i opisy z XVI i XVII w., można odtworzyć rozkład i wygląd. Dostęp na zamek prowadził przez przedgrodzie z 2 obronnymi mostami, przerzuconymi przez Drwęcę, a od strony pd. jego cz. mieścił się cały szereg budynków gospodarczych jak stajnie, wozownie, śpichlerze oraz łaźnia i dom mieszkalny; tu w południowo-wschodnim rogu, obok baszty, rozciągał się również niewielki ogród. Od XVIII w. znajdowała się na przedgrodziu również gorzelnia i browar. Właściwy zamek znajdował się w północno-wschodniej części terenu zamkowego i mieścił się na t.zw. „Kępie’’, otoczonej wkoło głęboką, w mur ujętą fosą, zalewaną w razie potrzeby wodą. Dostęp na „Kępę’’ znajdował się na stronie południowej, prowadząc z przedgrodziu na most zwodzony obok tzw. „wieży ośmioletniej”. Budynek zamkowy przedstawiał wysoki czworobok, o ścianach długich ok. 40 metrów, zamykając niewielki dziedziniec, wyłożony kamiennymi płytami. Wokół bloku zamkowego biegł 2 do 3 – metrowy pas tzw. w budownictwie krzyżackim „parcham’’. Na rogach czworobok znajdowały się cztery okrągłe wieże, z których trzy, jednakowej wysokości i rozmiarów, przykryte były stożkowymi dachami. Czwarta wieża, stojąca na północno-wschodnim narożniku zamku, przewyższała znacznie rozmiarami trzy poprzednie, gdyż liczyła aż 7 pięter; prawdopodobnie była to wieża obserwacyjna, zakończona zapewne płaskim tarasem. Budynek zamkowy, prócz całego szeregu komnat dla rycerstwa i wójta, a późnej starosty, prócz kuchni, piekarni, piwnic i lochów więziennych, obejmowali też salę rycerską i kaplicę. Sala rycerska znajdowała się po lewej stronie bramy, prowadzącej na dziedziniec zamków i ciągnęła się aż do baszty, stojącej na południowo zachodnim rogu. Światło wpadało do niej przez 7 smukłych okien, z których 5 wychodziło na stronę południową, a na 2 na zachodnią. Za czasów przynależności Bratiana do Polski okna te zdobiły piękne witraże, przedstawiające ze strony zachodniej herby państwowe Polski i Litwy, a w pozostałych herby królowej Katarzyny i familii starosty Jana Działyńskiego. Po prawej stronie wejścia na zamek, przy tzw. „wieży ośmioletniej’’ znajdowała się kaplica pod wezwaniem św. Katarzyny. W pierwszej połowie XVII w., za starosty Pawła Działyńskiego, została kaplica gruntownie odnowiona za wyjątkiem posadzki, która nadal pozostała ceglana. Działyński kazał wówczas umieścić drugi ołtarz, poświęcony NM. Pannie i pokryć ściany kaplicy pięknymi malowidłami. Nabożeństwo za czasów krzyżackich odprawiał w kaplicy zamkowej kapelan wójta, a w czasach późniejszych, zwłaszcza za starostów z familii Działyńskich, odprawiał je wikary parafii nowomiejskiej. W roku 1611 kupiła Katarzyna Działyńska dom dla wikarego Nowego Mieście, który miał odtąd odprawiać za codziennie nabożeństwo w kaplicy zamkowej. Po zbudowaniu klasztoru Reformatów w pobliskich Lakach, odprawiali tu nabożeństwo ojcowie tego klasztoru, a w czasie późniejszych chorób zakaźnych słuchali tu nawet spowiedzi i udzielali Sakramentów św. wiernym z okolicy. Po przejściu Bratiana w ręce pruskie, w roku 1772, zaczął się zamek powoli chylić ku upadkowi; wprawdzie przez kilka lat następnych, dopóki rezydowali tu zarządcy, utworzonej w roku 1772 domeny bratiańskiej, zachował jeszcze swój dawniejszy wygląd, kaplica jest jeszcze do 1780 była w użyciu (oczywiście już jako protestancka), ale po przeniesieniu się zarządów domeny do nowo wybudowanego domu na południowo-zachodniej części podgrodzia zamek zaczął się szybko chylić ku ruinie. Ostateczny cios zadali walącej się budowli Reformaci z klasztoru Łąkowskiego, zużywając w 1875 materiał z zamku do budowy nowego kościoła klasztornego. W roku 1829 przeszedł teren zamkowy w ręce prywatnych właścicieli, którzy prowadzili dalej pracę wokoło usuwania resztek dawnego zamku. Dopiero w 1887 wstrzymano dalszą rozbiórkę"


 Autor: Tomasz Chełkowski




Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

 

piątek, 17 lutego 2023

Dnia 18 lutego 1216 r. ziemia lubawska przyjęła chrzest

Dzień 18 lutego powinien mieć szczególne znaczenie dla mieszkańców Lubawy, Nowego Miasta Lubawskiego i okolicznych wsi. O jego wyjątkowości świadczy to, że 18 lutego 1216 roku papież Innocenty III wystawił bullę "terra Lubouia" oraz wziął pod opiekę Stolicy Apostolskiej ziemię nawróconych przez biskupa Chrystiana Prusów (rijkasa Surwabuno, z ziemi lubawskiej oraz rijkasa Warpody z ziemi łężańskiej zwanej też Laznanią). Wspomniana bulla jest pierwszym dokumentem, w którym pojawiła się nazwa „terra Lubavia” (ziemia lubawska).


W tym wyjątkowym dniu papież ogłosił, że moja Mała Ojczyzna, zwana ziemią lubawską przyjęła chrzest. Oczywiście sama chrystianizacja była procesem powolnym, a sam proces krzewienia chrześcijaństwa biskup Chrystian na tych terenach rozpoczął kilka lat wcześniej. Jednak dopiero 18 lutego 1216 roku wszystko potwierdził na piśmie papież dlatego ten dzień ma swoje symboliczne i niezwykle doniosłe znaczenie.

 

Nawrócenie Prusów z ziemi lubawskiej było wielkim życiowym sukcesem biskupa Chrystiana. Wydarzenie to było tak doniosłe, że papież postanowił utworzyć diecezję pruską na czele, której postawił właśnie Chrystiana.

Chrystian wiedział, że osiągnął coś niesamowitego, coś co próbowali osiągnąć św. Wojciech i Bruno z Kwerfurtu. Obaj ponieśli śmierć męczeńską starając się obalić pruskich bogów i zastąpić ich chrześcijańską Trójcą Świętą. Zginęli obaj oraz wielu innych znanych z imienia i bezimiennych. 

Mimo sukcesu Chrystiana dziś w XXI wieku niewielu wie kim był ów cysters i biskup. Co innego jeśli wyjdziemy na ulicę i zapytamy przypadkowe osoby o św. Wojciecha, który jest znany i ceniony wśród Polaków. To oczywiście dobrze, że wszyscy wiedzą kim był święty Wojciech z rodu Sławnikowiców ale skoro jego nieudana próba nawrócenia Prusów przyniosła mu taką sławę to dlaczego biskup Chrystian, który okazał się skuteczniejszy został "zapomniany"?

Podobnie można zapytać o Surwabuno. Czy nie był on trochę podobny do Mieszka, który wprowadził chrześcijaństwo wśród pogańskich plemion? Można doszukać się cech wspólnych między Mieszkiem i Surwabuno. Obaj byli wielkimi postaciami, oczywiście ten drugi posiadał wpływy na o wiele mniejszym terytorium obejmującym obszar plus minus obecnej Lubawy. W obu przypadkach proces chrystianizacji przebiegał w miarę pokojowo. Jednak same "reakcje pogańskie", na dużą skalę, wśród plemion kraju Polan wystąpiły długo po śmierci Mieszka bo dopiero w XI wieku, a w przypadku ziemi lubawskiej Prusowie zaatakowali Lubawę od razu po chrzcie Surwabuno - jeszcze przed przybyciem Krzyżaków. Co oznacza, że w Prusach dominowało przekonanie do rodzimej, tradycyjnej religii, a chrześcijaństwo odrzucano. Co z kolei potwierdza moją tezę o wyjątkowości ziemi lubawskiej, która jako teren przygraniczny (obszar pogranicza) była odmienna od Polan i zarazem różniła się od Prusów mieszkających w głębi "kraju" – ale o tym możecie przeczytać w moich trzech poniższych artykułach, w których opisuję obszernie cały proces chrystianizacji ziemi lubawskiej.

 

Moje artykuły:

Chrzest Ziemi Lubawskiej i budowa Lubawy - część I

Chrzest Ziemi Lubawskiej i budowa Lubawy - część II

Chrzest Ziemi Lubawskiej i budowa Lubawy - część III

 

TAKA CIEKAWOSTKA: 


 Autor: Tomasz Chełkowski




Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

 

 

 

piątek, 10 lutego 2023

O sporze burmistrza Nowego Miasta Lubawskiego z radą miejską i starostą w dawnych czasach

Urząd burmistrza na ziemiach polskich pojawił się w XIV wieku. W czasach wcześniejszych miastami zarządzali wójtowie. W przypadku Nowego Miasta Lubawskiego było tak: 

Najpierw w 1325 roku ktoś kogo nie znamy z imienia i nazwiska dokonał lokacji miasta (uzyskano wówczas prawa miejskie). Osoba, która tym zarządzała pełniła urząd zasadźcy i potem zapewne stała się pierwszym wójtem nowo utworzonego miasta. Zasadźcą nazywamy osobę, która w dawnej Polsce, zwłaszcza w wiekach XII-XIII w imieniu właściciela danej ziemi posiadała przywilej dokonania lokacji miasta na prawie niemieckim. Miasta tworzono „od zera” albo po prostu przebudowywano (przelokowywano, modernizowano) istniejące już wsie bądź osady. Zasadźca w imieniu właściciela ziemskiego tym wszystkim zarządzał, dbał aby dana miejscowość spełniła wymagania lokacyjne i mogła uzyskać prawa miejskie.

Właścicielem ziemskim tych terenów był w tamtym czasie Otto von Lauterberg (późniejszy komtur nowomiejski w latach 1334-1335, wcześniej komtur ziemi chełmińskiej w latach 1320-1333)

Czy Nowe Miasto Lubawskie zbudowano „od zera”? Tego też nie wiemy ale posiadamy informacje o tym, że w dolinie rzeki Drwęcy istniała mała osada z drewnianym kościołem. O jej istnieniu wiemy ze skargi biskupa chełmińskiego Mikołaja, który w 1320 roku napisał, że mistrz krajowy pruski Fryderyk von Wildenberg oraz bracia zakonni zbudowali nad Drwęcą gród Jungburg (lub Julenburg) zwany pospolicie Nowym Grodem.

Wiemy też, że jeszcze w 1325 roku rozpoczęto budowę murowanego kościoła, czyli obecnej Kolegiaty pw. św. Tomasza Apostoła. Posiadamy również informacje o tym, że komtur nazwał nowo założone miasto Nuvenmarkt (Nowy Targ). Warto wspomnieć, że współczesna nazwa, czyli Nowe Miasto Lubawskie pojawiła się dopiero w roku 1937. Prędzej funkcjonowała nazwa Nowemmiasto nad Drwęcą bądź Nowe Miasto nad Drwęcą, a jeszcze wcześniej wspomniany Nuvenmarkt, czyli Nowy Targ. Oczywiście do budowy murów miejskich i wykopania fosy również przystąpiono zaraz po nadaniu praw miejskich.

 

Burmistrz:

W Nowym Mieście Lubawskim burmistrz stał na czele rady miejskiej, która składała się z kilku lub kilkunastu rajców wybieranych corocznie. Najstarszym znanym nam z imienia burmistrzem był Hofeman. Sprawował on swój urząd w 1422 roku. W źródłach pojawia się jeszcze Gothard Crapticz (burmistrz w 1454 roku) i Mateusz Langehermann - burmistrz w latach 1450 oraz 1453-1454.

Do głównych kompetencji burmistrza należało reprezentowanie miasta na zewnątrz. Burmistrzowie Nowego Miasta Lubawskiego uczestniczyli wielokrotnie w zjazdach stanowych. Natomiast do kompetencji rady miejskiej należało wydawanie zarządzeń zwanych wilkierzami. Wilkierze regulowały różnego rodzaju sprawy związane z rzemiosłem, regulacjami dla cechów, dotyczyły też spraw porządkowych i targowych.

 

Spór burmistrza z radą miejską i starostą:

Od zakończenia wojny trzynastoletniej (1454 - 1466) Nowe Miasto Lubawskie należało do Polski. W siedzibie wójta krzyżackiego, czyli na zamku w Bratianie urzędowali od tamtej pory polscy starostowie. W tym miejscu chciałbym przybliżyć spór między starostą a radą miejską i burmistrzem.

Nowe Miasto Lubawskie znajdowało się w granicach starostwa bratiańskiego więc starostowie rościli sobie prawa do wielu rzeczy i starali się poszerzać swe wpływy. Podobnie czynili wójtowie Zakonu kiedy jeszcze miasto należało do Krzyżaków. Analizując spory nowomieszczan ze starostami możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Otóż już pierwszy starosta, bohater "Wojny trzynastoletniej" Adam Wilkanowski starał się utrudnić miastu handel. Starosta różnymi sposobami dążył do zmonopolizowania bardzo opłacalnego handlu solą. Starał się przejąć szlak handlowy na rzece Drwęcy. Profesor Jarosław Poraziński podaje ciekawą sytuację z 1479 roku kiedy to szyper, czyli kapitan małego statku Melcher Katlewski dostarczył do Bratiana śledzie, a w drodze powrotnej do Gdańska "zabrał drewno, potaż, mąkę i zboże”.

Starosta starał się przemycać zboże do Gdańska z pominięciem miast (głównie Torunia, któremu w 1403 roku nadano przywilej składowy). Przywilej składowy otrzymywały najbogatsze, mające największe wpływy miasta. Zmuszał on kupców do zatrzymywania się w mieście ze swoim składem (towarem). Kupcy przymusowo musieli handlować przez określony czas w każdym mieście posiadającym przywilej składu. Handel w średniowieczu i epoce nowożytnej jest zagadnieniem bardzo obszernym. Poza przywilejem składowym istniał jeszcze szereg innych np. przymus drożny, cła, myto i wiele innych.

 

Tak więc Adam Wilkanowski w latach 1472 – 1490  był starostą urzędującym na zamku w Bratianie. W jego władzy było zbieranie podatków ze wszystkich podległych mu miejscowości oraz zarządzanie zamkiem. Podczas swoich rządów naraził się mieszkańcom Nowego Miasta Lubawskiego. Mieszkańcy miasta uważali, że jego działania zagrażają ich interesom, a rajcy (radni) miasta wysłali nawet kilka listów do Gdańska, Torunia i Elbląga, w których prosili o pomoc. Adam Wilkanowski często przyjeżdżał ze swojego zamku w Bratianie do ratusza w Nowym Mieście Lubawskim i groził radnym więzieniem. W tamtych czasach rada miejska, licząca kilka lub kilkanaście osób, była odpowiedzialna za sprawy porządkowe, handlowe oraz za sprawy związane z cechami rzemieślniczymi w mieście. Nic więc dziwnego, że ingerencja starosty z Bratiana w nowomiejski handel im się nie spodobała.

Adam Wilkanowski chyba pod koniec życia zaczął żałować tego jak się zachowywał. O wyrzutach sumienia mogą świadczyć okoliczności związane z jego pogrzebem. Otóż w 1490 roku, jego ciało, po uroczystej ceremonii, złożono w gotyckim grobowcu pod wieżą w Kościele pw św. Tomasza Apostoła w Nowym Mieście Lubawskim. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wchodząc do kościoła przez główne wejście przechodzi po posadzce pod którą znajduje się krypta, w której spoczywa dawny starosta bratiański. Po jego śmierci przez osiem lat funkcję starosty sprawowała żona Dorota, a później synowie: Maciej, Zbigniew i Krystyn Wilkanowscy.

Tak oto skończył starosta, który zadarł z burmistrzem i radnymi z Nowego Miasta Lubawskiego.

 

 

Polecam artykuł:

Jakżyli średniowieczni mieszkańcy Nowego Miasta Lubawskiego?

 


Autor: Tomasz Chełkowski



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)