poniedziałek, 14 maja 2018

Ks. Jan Ewertowski najdłużej urzędujący proboszcz w Nowym Mieście Lubawskim (1689-1740)







Ze wsi Mikołajki pochodził ks. Jan Ewertowski, który w latach 1689-1740 był proboszczem parafii pw. św. Tomasza Apostoła w Nowym Mieście Lubawskim. Ks. Jan Ewertowski mimo tego, że pochodził z rodziny chłopskiej zdobył staranne wykształcenie (doktorat obojga praw). Sama wieś Mikołajki jest położona w malowniczym miejscu, na uboczu, dookoła rozciągają się piękne widoki.

 W tym artykule pragnę przybliżyć Wam postać proboszcza Ewertowskiego, którego zasługi dla kościoła w Nowym Mieście Lubawskim są nie do przecenienia. Był on bowiem proboszczem przez pół wieku, a ślady jego działalności znajdują się w naszym kościele do dnia dzisiejszego.


Początek pięknej historii…
Zaiste dawne to dzieje, sięgające lat 1655-1660, czyli wojny polsko-szwedzkiej (zwanej potocznie potopem szwedzkim). To właśnie podczas tej krwawej, wyniszczającej wojny niejaki Paweł Ewert (chłop pochodzenia niemieckiego) wyruszył w drogę szukać nowego domu. Ostatecznie zamieszkał u swojej ciotki, we wsi Mikołajki – blisko Nowego Miasta Lubawskiego.
Paweł Ewert zmarł w roku 1704 w wieku 80 lat. Jego żona, Dorota odeszła z tego świata dziesięć lat później. Pozostawili po sobie dwóch synów (chyba tylko ich, ale nie jestem pewny). W każdym razie jednym z ich synów był Jan, który zdobył bardzo wysokie jak na tamte czasy wykształcenie – uzyskał bowiem doktorat obojga praw. Dnia 30 maja 1689 roku tenże Jan został wyznaczony na proboszcza kościoła w Nowym Mieście Lubawskim.
W pewnym momencie swego życia Jan zmienił swoje niemieckie nazwisko Ewert na polsko brzmiące Ewertowski. Początki „kariery” proboszcza były dla niego trudne, dochody kościoła nowomiejskiego były bardzo skromne. Mimo początkowych trudności dzięki swej wierze i talentom ekonomicznym udało mu się doprowadzić do rozkwitu parafii. Jego zasługi doceniono w 1728 r., kiedy to biskup chełmiński Feliks Ignacy Kretkowski przedłożył na posiedzeniu kapituły katedralnej swój zamiar nagrodzenia proboszcza Ewertowskiego kanonią honorową chełmińską i w tym celu zalecił kapitule aby go zainstalowała.


Dekoracje malarskie oraz epitafium ks. Ewertowskiego w prezbiterium (fot. ja)

Epitafium proboszcza Ewertowskiego



Ołtarz Ostatniej Wieczerzy - fundacja ks. Ewertowskiego (1725 rok)


Walka proboszcza Ewertowskiego z cechami (gildiami):
Nie uznawał małżeństw mieszanych (katolików z protestantami). Walczył z protestantami i pragnął pomniejszyć ich rolę i znaczenie w Nowym Mieście Lubawskim. W czasach, w których żył proboszcz Ewertowski istniały różne cechy (gildie) rzemieślnicze. W tamtych czasach cechy nie były tylko zrzeszeniami rzemieślników o konkretnej profesji. Cechy (gildie) były dla rzemieślników jak rodzina. Członkowie cechu wszystko robili razem, tworzyli takie małe organizacje, które rządzą się swoim wewnętrznym prawem. Nawet podczas Mszy świętej w kościele każdy cech stał razem.
        W dawnych czasach nawet żebracy, bezdomni tworzyli grupy, które miały swojego przywódcę. Najbardziej zasłużeni członkowie grupy żebraczej mogli prosić o jałmużnę w najbardziej zatłoczonych miejscach w mieście - na targach i przy kościołach. Trafnie ukazał krakowskich żebraków Józef Ignacy Kraszewski w powieści pt. "Zygmuntowskie czasy".

        O żebrakach w Nowym Mieście Lubawskim niestety nic nie wiemy ale posiadamy za to informacje o cechach rzemieślniczych. Były to grupy rzemieślników specjalizujących się w tym samym rzemiośle. Na czele każdego cechu stała starszyzna cechowa. Cech składał się z mistrzów, czyli rzemieślników prowadzących własny warsztat. Niżej stał czeladnik (fachowiec bez własnego warsztatu) pracujący u mistrza, a jeszcze niżej uczeń. Uczeń dopiero po przepracowaniu określonego czasu w warsztacie i zdaniu egzaminu mógł zostać czeladnikiem. Wiele statutów cechowych podkreślało tymczasowość pozycji ucznia i czeladnika, czasem zabraniano im ożenku póki nie zostaną mistrzami. Bywało też tak, że czeladnicy w mieście czuli się wykorzystywani przez cech i mistrzów. Wówczas tworzyli tzw. cechy czeladnicze.

        Zarówno w dużych jak i w małych miastach rzemieślnicy stanowili znaczącą grupę zawodową. Jednak musimy pamiętać, że rzemieślnicy w małych miastach często łączyli swój fach z uprawą roli. Zdarzało się też, że rzemieślnik działał jako drobny kupiec, rolnik, karczmarz lub młynarz. W małych miastach zdarzały się również sytuacje, w których młynarz łączył swój fach z pracą stolarza, kamieniarza albo cieśli. Natomiast karczmarz często był też piwowarem, rzeźnikiem lub piekarzem. Podobnie szewc zajmował się nie tylko szyciem butów ale też zróżnicowaną produkcją skórną.
        Wydaje się, że w małych miastach najbardziej wyspecjalizowanymi fachowcami byli kowale. Zajmowali się oni trudną obróbką żelaza, wyrabiali podkowy, gwoździe, naprawiali pługi oraz produkowali i naprawiali miecze.

        W Nowym Mieście Lubawskim znajdowało się kilka cechów rzemieślniczych, z których największe znaczenie mieli mistrzowie i czeladnicy z cechu sukienników. Cech ten odgrywał rolę tak znaczną, że władze miejskie 14 sierpnia 1418 roku wydały dla niego oddzielne rozporządzenie dotyczące cięcia sukna. Poza nim w Nowym Mieście Lubawskim istniały jeszcze cechy: szewców, krawców, kołodzieji, bednarzy, garncarzy, ślusarzy, kuśnierzy, piekarzy i rzeźników. Dzięki obliczeniom prof. Mariana Biskupa wiemy, że w mieście w XVI wieku mieszkało razem z rodzinami 27 rzemieślników. Większość mieszkańców miasta utrzymywała się z pracy na roli, a rzemieślnicy należeli do mniejszości - dodajmy, że była to mniejszość zasłużona bez której miasto nie mogłoby prawidłowo funkcjonować. Rzemiosło zaspokajało potrzeby mieszkańców miasta oraz pobliskich wsi, w których przeważała ludność polska. Chłopi ze wsi przychodzili do miasta podczas targów, a w późniejszym okresie jarmarków. Sprzedawali swojej wiejskie wyroby, handlowali i kupowali.

        Spośród wymienionych chciałbym poświęcić nieco miejsca cechowi szewców, który produkował buty. Dzięki wykopaliskom archeologicznym wiemy jak wyglądały buty ludzi prostych. Najczęściej były to podeszwy z nieobrobionej skóry albo z drewna. Były podobne do współczesnych drewniaków. Zużywały się szybko, przyszywano do nich płótno, ewentualnie miękką skórę i obwiązywano sznurowadłami oraz sznurkami do kostek. Pracownie szewskie obok cechów sukienników były jednymi z najbardziej prężnie działających w XIII i XIV wieku.
Średniowieczne drewniaki. Eksponat w Muzeum Ziemi Lubawskiej w Nowym Mieście Lubawskim (zdjęcie z mojej kolekcji)


Historia cechów rzemieślniczych z punktu widzenia historyka jest bardzo ciekawa. W czasach proboszcza Ewertowskiego cechy stanowiły dla niego poważny problem. Zwłaszcza szanowany w Nowym Mieście Lubawskim cech sukienników, w którym wielu członków stanowiły mieszane małżeństwa katolików i protestantów. Proboszcz Ewertowski zwalczał tego typu związki, uważał, że nie wolno kalać prawdziwej katolickiej wiary. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować fragment z książki pt.: „Nowe Miasto Lubawskie. Zarys dziejów” (pod redakcją Mieczysława Wojciechowskiego, 1992 r. s. 79): „Pierwsze uderzenie wymierzył ks. J. Ewertowski w powszechnie szanowany w mieście cech sukienników. Jako pretekst do wystąpienia wykorzystał organizowane przez cech zapustowe zabawy, a szczególnie pochody urządzane każdego roku przed ratuszem. Pochody te miały formę maskarad, w których chętnie uczestniczyli młodsi i starsi mieszkańcy miasta, bawiąc się wspólnie przy kuflu piwa, słuchając przemówień członków cechu. Sprzyjało to bez wątpienia integracji ludności katolickiej i protestanckiej miasta, której proboszcz był przeciwny. Występował zresztą także przeciw „mieszanym” małżeństwom. Uznawał również za niedopuszczalne formy kultu związane z pochówkiem zmarłych – odmienne niż w tradycji katolickiej. Interwencje ks. J. Ewertowskiego okazały się skuteczne. Biskupi sąd konsystorski w Chełmży zakazał surowo zarówno organizowania przez protestantów pogrzebów ze śpiewem, jak również pochodów. Cech sukienników, jako główny organizator owych imprez skazany został 5 XII 1692 r. na 300 guldenów kary, która to suma miała być przeznaczona na restaurację kościoła”.

Walki z cechem sukienników były tylko jednym z elementów bogatej działalności proboszcza Ewertowskiego. Zasłynął on jako fundator niektórych zabytkowych ołtarzy, które możecie podziwiać na moich zdjęciach w tym i innych artykułach mojego autorstwa. Warto dodać, że nowomiejski proboszcz walczył o to żeby cechy rzemieślnicze miały katolicki charakter. Wiemy, że w latach 1693-1698 udało się mu pozyskać i odbudować wpływy Kościoła katolickiego w cechach szewców, krawców, kowali, ślusarzy i kuśnierzy. Zapewne dzięki datkom od katolickich cechów rzemieślniczych proboszczowi Ewertowskiemu udało się ufundować ołtarze w naszym nowomiejskim kościele.

Proboszcz do końca swych dni starał się nawracać wszystkich na wiarę katolicką. Najbardziej bolało go to, że niektórzy woleli być protestantami. We wspomnianej prędzej książce znalazłem informacje o tym, że proboszcz Ewertowski nawracał często ludzi starych i chorych. Jedną z takich osób był Piotr Lemba, członek rady miejskiej, który przez całe życie był gorliwym protestantem. Innym protestantem nawróconym na katolicyzm był mieszczanin Paweł Metza.

Proboszcza Ewertowskiego mocno finansowo wspierał starosta bratiański Tomasz Działyński. Dzięki niemu oraz proboszczowi szybko udało się odbudować zniszczenia po potopie szwedzkim. Mało tego odnowiono cały kościół, zbudowano we wnętrzu kościoła bramy triumfalne, podłogę wyłożono nowymi płytkami sprowadzonymi z Gdańska (wówczas potężnego, nadmorskiego miasta). Z tamtego okresu pochodzą również ołtarze, które prezentuję na swoich zdjęciach.

 Ołtarz Matki Boskiej Nowomiejskiej ufundowany w 1702 r.



Widok z chóru na nawę główną (fot. Ja)



Autor: Tomasz Chełkowski 



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)




Polecam moje artykuły:

Jak żyli średniowieczni mieszkańcy Nowego Miasta Lubawskiego?

Piękno kościoła w Nowym Mieście Lubawskim