czwartek, 21 kwietnia 2011

Wielkanocne zwyczaje mieszkańców pogranicza (Ziemi Lubawskiej)


W średniowieczu kalendarz kościelny był o wiele bogatszy od tego, którym dysponujemy w XXI wieku (w tamtych czasach obchodzono o wiele więcej świąt i uroczystości) ale mimo wszystko podobnie jak dziś największą uwagę przywiązywano do zwyczajów związanych z Bożym Narodzeniem, Wielkanocą oraz świętem Trzech Króli (6 stycznia). Nieco mniejsze znaczenie (tak jak obecnie) miał Nowy Rok (1 stycznia) oraz święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego). Dzięki przedwojennym zapiskom wiemy, że jeszcze w pierwszych latach XX w. w okresie od Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli na każdej mszy między lekcją a Ewangelią śpiewano kolędę: „Panna syna jedynego…”. Do dnia dzisiejszego, w nieco zmienionej formie dotrwało kolektanie stanowiące sygnał, że nabożeństwo zaraz się rozpocznie lub, że należy odmówić modlitwę Anioł Pański. Byli za nie odpowiedzialni ministranci, którzy w ostatnie dni Wielkiego Tygodnia używali tzw. sznarów (piekutów) obecnie zwanych klekotkami. Każdego roku w Wielki Czwartek i Wielki Piątek chodzili dookoła kościoła klekocąc i wypowiadając następujące słowa: „W Wielki Czwartek, Wielki Piątek – Cierpiał Jezus za nas smutek – gdy Go Żydzi katowali – Krew najświętszą przelewali (…)”.

Klekotanie stanowi jeden z wielu pięknych gestów związanych z Wielkanocą, która w tradycji chrześcijańskiej jest uważana za „święto świąt”. Dla ludności wiejskiej święta te były ściśle związane z obrzędami wiosennymi. Od niepamiętnych czasów poprzedzał je Wielki Post, który rozpoczynał się w Środę Popielcową. Jest to wyjątkowy dzień rozpoczynający czterdziestodniowy, nie licząc niedziel okres oczekiwania na Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Okres ten zgodnie z tradycją nawiązuje do pobytu Syna Bożego na pustyni, gdzie kusił Go szatan i namawiał do przełamania postu. Jezus udał się na pustynię zaraz po tym jak został ochrzczony przez Jana Chrzciciela: „Potem Duch zaprowadził Jezusa na pustynię, aby Go tam kusił szatan. Jezus pościł przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy; później poczuł głód. Wtedy przystąpił do niego kusiciel i rzekł mu: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz by te kamienie stały się chlebem.” Lecz on odparł: „Napisane jest nie samym chlebem żyje człowiek, lecz wszystkim co Bóg zrządzi” (Mt, 4, 1 – 4).

Tydzień poprzedzający Środę Popielcową dawniej zwano Tłustym Tygodniem, rozpoczynał go Tłusty Czwartek. Były to dni wielkiego obżarstwa, które miało „napełnić brzuchy” na cały post. Kolejnym ważnym wydarzeniem jest Niedziela Palmowa, która rozpoczyna Wielki Tydzień poprzedzający Wielkanoc. Według tradycji ten wyjątkowy dzień symbolizuje wjazd Jezusa do Jerozolimy. Według Biblii ludzie kładli u Jego stóp palemki: „Bardzo wielu z ludu rozścielało swe płaszcze na drodze, inni znów obcinali gałęzie z drzew i zaścielali nimi drogę” (Mt, 21, 8 – 9). Mieszkańcy Ziemi Lubawskiej, po powrocie z kościoła uderzali się lekko poświęconymi palmami, co miało symbolizować wzajemne przekazanie sobie mocy. Chłopcy zyskiwali dzięki temu siłę, a dziewczęta urodę. Podczas tej czynności powtarzano: „Nie ja biję, wierzba bije”. Później gospodarz uderzał palmą o najcenniejsze domowe przedmioty, a na końcu zatykał ją za święty obraz. Palemka chroniła gospodarza oraz jego rodzinę i dobytek przed wszelkimi nieszczęściami.

Niezwykłego uroku tym świętom nadają znane już u Fenicjan, Chińczyków i Persów pisanki, które pojawiły się w Polsce w X wieku. W rodzimych religiach Słowian i Sasinów (tak nazywano plemię pruskie zamieszkujące w czasach przedchrześcijańskich te tereny) z Ziemi Lubawskiej kult jajka był znany od pokoleń. Dla pogan jajko było symbolem odradzającego się życia dlatego bez problemu zaakceptowali pisanki jako jeden z elementów chrześcijańskiego święta. Kościół sprawił, że poświęcone i pomalowane jajko uzyskało nowe znaczenie, jego przyniesienie pod dach przez gospodarza symbolizowało dobro i szczęście. Pochodzący ze wsi Targowisko prof. Falkowski pisze, że okoliczni mieszkańcy zawsze byli przywiązani do tej tradycji. W jego rodzinie w Wielką Sobotę zawsze przygotowywano „święcone”, malowane na różne kolory jaja, kiełbasę, chleb, szynkę oraz ciasto, które w specjalnych koszykach zanosiło się do kościoła, gdzie kapłan dokonywał ich poświęcenia.

Podczas śniadania w niedzielę Wielkanocną zawsze dzielono się poświęconym jajkiem z bliskimi. Dzięki temu umacniały się więzi rodzinne, a najbliżsi zyskiwali ochronę przed złymi mocami. Świąteczne śniadanie było czymś wyjątkowym, szczególnie wyczekiwanym przez najmłodszych. Był to pierwszy syty posiłek po czterdziestodniowym poście, a posty od czasów najdawniejszych do pierwszej połowy XX wieku były traktowane poważnie! W środy, piątki i soboty nie wolno było jeść mięsa dlatego gospodyni karmiła domowników kapustą i kluskami polanymi olejem lnianym. Teofil Ruczyński (historyk z Lubawy) wspomina, że w Wielki Piątek wielu starszych nie jadło nic, a małym dzieciom nie dawano tego dnia masła, mleka, jaj i sera.

Na przestrzeni wieków narodziło się wiele przesądów związanych z jajkiem. Wierzono, że dotknięcie zwierzęcia poświęconym jajkiem ochroni je przed chorobami i urokami, a rozsypanie zgniecionych skorupek dookoła domu ochroni go przed wszelkim złem. Chłopi zakopywali skorupki w narożnikach pól co miało zapewnić im urodzaj. Woda, która pozostała po ugotowaniu jaj była najlepszym lekarstwem na ból zębów. Podobno dziewczęta, które wypiły taką wodę stawały się piękniejsze. Podobne wierzenia dotyczyły Wielkiej Soboty, podczas której następuje poświęcenie ognia i wody chrzcielnej. W ludowej tradycji istniał zwyczaj, który nakazywał tego dnia aby dziewczęta o północy udały się do najbliższego strumienia, zanurzyły się w nim i nabrały wody do dzbana. Wodę zanoszono do domu i wierzono, że posiada lecznicze właściwości.

Innym bardzo charakterystycznym zwyczajem Wielkanocnym, który ma wiele wspólnego z przedchrześcijańską tradycją jest drugi dzień świąt, czyli lany poniedziałek. Zwyczaj polewania wodą sięga dawnych germańskich tradycji. Dla pogan wzajemne polewanie wodą oznaczało radość związaną z odejściem złej zimy. Poza tym wierzono, że taka czynność zapobiega chorobom i sprzyja płodności. Chrześcijaństwo nadało temu zwyczajowi nowego znaczenia, woda stała się symbolem oczyszczenia i uzyskała moc zmywania grzechów. Z dawnej pogańskiej tradycji pozostała wiara, że lany poniedziałek symbolizuje urodzaj i odnawianą zdolność ziemi do wydawania plonów. Zgodnie z tradycją tego dnia praktykuje się „dyngusa” oraz odwiedza krewnych. W tym celu dzieci i młodzież dwa – trzy dni prędzej ścinały i wkładały do butelek brzozowe gałązki (rózgi), którymi podczas odwiedzin smagali gospodynię oraz gospodarza. Istnieje wiele wersji różnych regionalnych zwrotów, które wypowiadało się podczas smagania, oto jedna z nich: „Dyngus, dyngus po dyngusie – Leży placek na obrusie, - Pani kraje, Pan rozdaje, - Proszę o malowane jaje”. Dzieci za smaganie dostawały najczęściej kilka jajek oraz kawałek Kucha (placka), a czasem kilka drobnych monet.

Sasini, czyli dawni mieszkańcy Ziemi Lubawskiej wierzyli w wędrówkę dusz. Dla nich było oczywiste, że śmierć najbliższego nie oznacza końca i odrodzi się on jako jeden ze swoich krewnych, będzie jednym z dzieci, które przyjdą na świat po jego śmierci. Z drugiej strony wiara ta nie była wystarczająca by mogli oni objąć swoim umysłem kolejny i najważniejszy element chrześcijańskich świąt Wielkanocnych, czyli Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa obchodzone po pierwszej wiosennej pełni księżyca, która wg kalendarza gregoriańskiego przypada między 21 marca a 25 kwietnia - dla pogan zmartwychwstanie ciała Jezusa i zapowiedź, że wszystkie ciała zmartwychwstaną było trudne do zrozumienia. Sasini, podobnie jak Słowianie przed przyjęciem chrześcijaństwa czcili naturę i we wszystkim widzieli Boga, było to coś w rodzaju panteizmu. Biblia mówi o poganach wyznających wierzenia tego typu w następujący sposób: „(…) z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dookoła, rwącą wodę lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem (…) Ci jednak na małą zasługują naganę, bo wprawdzie i oni błądzą, ale Boga szukają i pragną Go znaleźć. Obracając się bowiem wśród jego dzieł, badają i ulegają pozorom, bo piękne to na co patrzą.” (Księga Mądrości 13, 2 – 7).

Okres świąt Wielkanocnych jest doskonałym przykładem przenikania się wierzeń i zwyczajów pruskich z chrześcijańskimi. Kościół wielu dawnym zwyczajom nadał nowego znaczenia, kult bohaterów zastąpił kultem świętych, a wiarę w wielu bogów zastąpił religią monoteistyczną, w której jest jeden Bóg. Poganie zamieszkujący w średniowieczu Ziemię Lubawską w okresie wiosennym cieszyli się z powodu przyrody budzącej się do życia po zimowym śnie. Wszystkie ich obrzędy sprawowane w tym okresie były radosne, ucztowali wówczas w Świętych Gajach w Łąkach Bratiańskich, Lipach i Kurzętniku radując się z nadejścia wiosny. Kościół widząc ich radość nakazał aby obchodzone w tym okresie święta Wielkanocne były radosne. Dlatego m.in. palmy podczas Niedzieli Palmowej oraz pisanki są kolorowe i mają radosne przesłanie. Prędzej pisałem o różnych zwyczajach z nimi związanych m.in. o lekkim uderzaniu domowników palemkami oraz zakopywaniu skorupek poświęconych pisanek w narożnikach pól. Zachowania te, praktykowane jeszcze w XIX i pierwszej połowie XX wieku stanowią pozostałość po dawnych, magicznych wierzeniach, które w niektórych miejscowościach praktykuje się do dnia dzisiejszego. W praktyce oznacza to, że tradycja oraz religia katolicka dominująca na tych terenach nie zniszczyła dawnych wierzeń tylko je zmieniła i nadała im nową chrześcijańską symbolikę oraz nowy sens. Naukowcy nazywają takie zjawisko synkretyzmem religijnym.


Bibliografia

Landowski Roman, Dawnych obyczajów rok cały. Między wiarą, tradycją i obrzędem, Pelplin 2007.

Łęga Władysław, Ziemia chełmińska. Prace i materiały etnograficzne, T. XVII, Wrocław 1961.

Ruczyński Teofil, Opowiadania z pogranicza, Łódź 1973.

Ruczyński Teofil, Z tamtych lat, Warszawa 1977.

Szkaradzińska Zofia, Tradycje wielkanocne, Drwęca, nr 4, marzec 2009

Zwyczaje i wierzenia ludowe w Złotowie pod Lubawą, Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu, T. VI, nr 5 i 6.



Autor: Tomasz Chełkowski

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

wtorek, 19 kwietnia 2011

Tragiczny los „Czwartej Kompanii Lubawskiej” walczącej w powstaniu styczniowym (1863-1864)

Godło powstania styczniowego.
Postępująca rusyfikacja w zaborze rosyjskim i narastające napięcia społeczne doprowadziły do wybuchu powstania styczniowego, które trwało od 22 stycznia 1863 do jesieni 1864 roku. Walki toczyły się na terenie Królestwa Polskiego, daleko od Ziemi Lubawskiej, co nie zmienia faktu, że wielu lokalnych patriotów ruszyło z pomocą rodakom walczącym w sąsiednim zaborze. Z opisywanych terenów szły na południe całe rzesze ochotników, kupców, duchownych, nauczycieli i urzędników, którzy przekradali się przez lidzbarskie lasy i rzekę Działdówkę, aby zasilić szeregi walczących powstańców. Jednym z takich bohaterów był Jan Fryderyk Wandel oficer o pseudonimie Ewald, który stanął na czele Czwartej Kompanii Lubawskiej składającej się z lokalnych patriotów, mieszkających na ziemi lubawskiej i Mazurach. Kompania dowodzona przez Ewalda składała się z ok. 400 ludzi wśród których byli strzelcy, kosynierzy i kilkudziesięciu jeźdźców. 

Najlepszym wyposażeniem mogli poszczycić się strzelcy uzbrojeni w nowoczesne belgijskie sztucery, w nieco gorszej sytuacji znajdowali się kosynierzy, którym brakowało kos. Z tego powodu w starej kuźni Sobocińskiego (weterana – kosyniera), stojącej na skraju wsi Rybno, przy wschodniej granicy Ziemi Lubawskiej, naprawiano stare kosy i oddawano je kosynierom z Czwartej Kompanii Lubawskiej.

W nocy z 30 na 31 marca 1864 roku mały oddział dowodzony przez Jana Fryderyka Wandela wyruszył w stronę południowej granicy Ziemi Lubawskiej. Ewald chciał przeprawić się przez Działdówkę i wkroczyć na tereny Królestwa Polskiego. Liczył, że w mrokach nocy uda mu się ominąć wojska graniczne i dołączyć jednej z kilku armii partyzanckich. Niestety wkrótce po przekroczeniu granicy Czwarta Kompania Lubawska została zaatakowana przez rosyjską straż graniczną. Po dzielnej walce poległo 17 powstańców, 8 poniosło ciężkie rany, a 58 dostało się do rosyjskiej niewoli. Nielicznych uciekinierów złapano po jakimś czasie. Dowódca dzielnego oddziału z Ziemi Lubawskiej został stracony 2 kwietnia 1864 roku w Mławie. Teofil Ruczyński w następujący sposób opisuje śmierć Ewalda: „(…) wśród słonecznego kwietniowego poranka przed plutonem egzekucyjnym na rynku mławskim stanął Ewald. Nie pozwolił zawiązać sobie oczu. Nim rozbrzmiałą salwa spojrzał wokoło, jak gdyby tym ostatnim spojrzeniem chciał pożegnać polską ziemię, o której wolność walczył. Tak zginął Ewald, ostatni dowódca ochotniczego oddziału lubawskiego. Wódz dzielny, ale niefortunny”.

Z obszaru Ziemi Lubawskiej wiele osób przedarło się przez granicę i ruszyło z pomocą walczącym powstańcom. Ewald był jednym z wielu bohaterów tamtych dni. Innym był doktor Teofil Rzepnikowski, założyciel Banku Ludowego w Lubawie i lokalny działacz niepodległościowy. Poza nim szeregi powstańców dowodzonych przez Romualda Traugutta (dowódcę powstania) zasilili m.in.: Antoni Kamiński, Antoni Miecznikowski oraz Władysław Wysakowski z Lubawy; Stanisław Skolmowski z Targowiska, Pierzyński ze Złotowa, Franciszek Stecki z Boleszyna, Teodor Dembiński oraz Władysław Somerau z Tylic i wielu innych. Ludzie ci należeli do różnych środowisk i wykonywali rozmaite zawody. Wśród nich byli zarówno biedni jak i bogaci. Pierwszymi mieszkańcami Ziemi Lubawskiej, którzy wzięli udział w powstaniu byli prawdopodobnie uczniowie prywatnego progimnazjum księdza Hunta w Kurzętniku. Jednym z nich był Mieczysław Brzozowski z Wlewska, który 29 lipca 1863 roku zmarł w Dziwach koło Kuczborka z powodu odniesionych w powstaniu ran. Innym uczniem progimnazjum był Bonawentura Splettstosserow ze Słupa (koło Lidzbarka), któremu udało się wrócić po powstaniu do rodzinnej wsi.

Poza wyżej wymienionymi osobami w powstaniu styczniowym wzięli jeszcze udział mieszkańcy wsi Krzemieniewo (Ziemia Lubawska, klucz kurzętnicki). Byli to Bonawentura Splettstösser, syn nauczyciela z Krzemieniewa i uczeń progimnazjum w Kurzętniku. W powstaniu walczył również chłop z Krzemieniewa Franciszek Sadowski - urodzony w roku 1843, zmarł w roku 1935, był ostatnim żyjącym na Ziemi Lubawskiej uczestnikiem powstania styczniowego. W 1863 roku w wyniku poniesionych ran (w okolicach Płocka) stracił oko i ucho. Franciszek Sadowski po powstaniu przez dwa lata pracował przymusowo w rocie aresztanckiej przy budowie linii kolejowej Moskwa - Orzeł. Razem z nim pracowali też inni mieszkańcy Ziemi Lubawskiej, którzy prędzej walczyli o odrodzenie ojczyzny podczas powstania styczniowego. Byli to m.in.: Teodor Dembiński z Tylic, Stanisław Skolmowski z Targowiska i Józef Otremba z Mikołajek. Po dwóch latach ciężkiej przymusowej pracy Franciszek Sadowski został przekazany władzom pruskim, które kazały mu się osiedlić w Sampławie (nie pozwolono mu wrócić do rodzinnego Krzemieniewa).

Rzeczpospolita odzyskała niepodległość w roku 1918 ale tereny Ziemi Lubawskiej włączono do niej dopiero po uprawomocnieniu się postanowień traktatu wersalskiego w styczniu 1920 roku. Żyjący uczestnicy powstania styczniowego oraz ich rodziny zostali natychmiast otoczeni opieką państwa, była to jedna z pierwszych decyzji marszałka Józefa Piłsudskiego. Powstańcy styczniowi otrzymali stałą rentę oraz mieszkania państwowe. Byli stawiani za wzór, a mieszkańcy II Rzeczypospolitej traktowali ich z wielką czcią i szacunkiem. To byli prawdziwi bohaterowie. Bycie krewnym uczestnika powstania styczniowego stanowiło powód do dumy. Stanisław Sadowski w II RP otrzymał tytuł weterana powstania styczniowego i tak jak każdemu weteranowi przyznano mu stopień podporucznika Wojsk Polskich, specjalny ubiór składający się z surduta, spodni, płaszcza i czapki.

Poza Lubawą ważną rolę w powstaniu styczniowym odgrywał Lidzbark Welski, położony w południowej części ziemi lubawskiej, blisko granicznej rzeki – Działdówki. Falkowski Jan pisze, że miasto to miało strategiczne położenie i dlatego stanowiło punkt magazynowania i przerzucania broni. Z Lidzbarka i okolicy wielu lokalnych patriotów przedostawało się przez granicę, aby podobnie jak Ewald spróbować dołączyć do jednego z oddziałów partyzanckich i wziąć udział w powstaniu. Właśnie tak było 9 lutego 1863 roku we wsi Wlewsk położonej pod Lidzbarkiem. Władze pruskie ostrzelały wówczas, z karabinu maszynowego ochotników, którzy chcieli dostać się na teren Królestwa Polskiego. Raniono wielu niedoszłych powstańców, a ci którym nie udało się uciec zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu w Brodnicy. Mimo tej wpadki szacuje się, że w marcu 1863 roku granicę na rzece Działdówce przekroczyło około dwustu ochotników z Ziemi Lubawskiej, Warmii i Mazur. Najczęściej byli to zwykli ludzie, rzemieślnicy, robotnicy zatrudnieni przy spławie drewna oraz inteligencja reprezentowana m.in. przez lekarzy i nauczycieli. Przez cały okres powstania władze pruskie przeprowadzały u podejrzanych osób rewizje i najczęściej je aresztowały. Taki los spotkał m.in. Władysława Różyckiego z Wlewska, który był członkiem Towarzystwa Rolniczego Ziemi Michałowskiej co wystarczyło by wzbudzić podejrzenia władz zaborczych.

W walkach powstańczych na terenie Królestwa Polskiego wzięło udział ponad 200 tys. patriotów z terenu Królestwa Polskiego, Ziemi Lubawskiej, Warmii oraz Mazur. Stoczono ok. 1200 bitw i potyczek. Oddziały powstańcze były słabo uzbrojone i miernie przeszkolone, w przeciwieństwie do 300 tysięcznej armii rosyjskiej. W powstaniu poległo ok. 20 tys. Polaków, a po jego upadku stracono na szubienicach ok. 1000 osób, kilkaset zmarło w więzieniach, ok. 30 – 40 tys. zesłano w głąb Rosji, pozostałych, czyli ok. 10 tys. osób zmuszono do emigracji.


Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak wielkie postępy w Europie, że jej nic nie pokona - Romuald Traugutt


Bibliografia:

Grabowski Stanisław, Z dziejów Kurzętnika i okolic, Warszawa 2008.

Powstanie styczniowe [w:] Dzieje Polski – Atlas ilustrowany, wydawca Demart SA, Warszawa 2008.

Ruczyński Teofil, Ziemia Lubawska w powstaniu styczniowym, w setną rocznicę heroicznego zrywu narodu, Olsztyn 1973.

Ruczyński Teofil, Opowiadania z pogranicza, Łódź 1973.

Falkowski Jan, Ziemia lubawska, Toruń 2006.

Śliwiński Józef, Lubawa z dziejów miasta i okolic, Olsztyn 1983.

Klemens Edward, Lidzbark Welski. Dzieje miasta i gminy, Warszawa 1992.

O symbolach narodowych słów kilka



Autor: Tomek

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

niedziela, 17 kwietnia 2011

Mieszkańcy Ziemi Lubawskiej walczący w powstaniu listopadowym i Wiośnie Ludów


W XIX wieku w zaborze rosyjskim doszło do kilku polskich zrywów niepodległościowych. Pierwszym z nich było powstanie listopadowe, które wybuchło na terenie Królestwa Polskiego w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku, a zakończyło się 21 października roku 1831. Polacy z Prus Zachodnich przyjęli z życzliwością wybuch powstania, które było skierowane przeciwko rosyjskiemu zaborcy.

Mieszkańcy ziemi lubawskiej licznie przekraczali granice Prus i Królestwa Polskiego aby wziąć udział w walkach o niepodległość i wyzwolenie spod jarzma zaborców. Do takich osób należał mieszkający w Mrocznie Antoni Kamiński, późniejszy uczestnik powstania styczniowego (1863 – 1864) oraz działacz społeczno – polityczny w Lubawie. Patrioci tacy jak on przemycali na tereny zaboru rosyjskiego bardzo duże ilości broni i amunicji. W Nowym Mieście Lubawskim, które było miastem granicznym władze kontrolowały dokumenty podróżnych zmierzających w kierunku Królestwa Polskiego.

Silny patriotyzm mieszkańców ziemi lubawskiej przejawiał się wielokrotnie podczas powstania listopadowego. Na przykład kiedy w październiku 1831 roku granicę prusko – rosyjską, która przebiegała w okolicach Brodnicy i Lidzbarka Welskiego przekroczyły wojska generała Macieja Rybińskiego, naczelnego dowódcy powstania, liczące ok. 21 tys. ludzi, 9 tys. koni i 96 armat . Ludność Lubawy wyległa na ulice wiwatując i podziwiając powstańców, którzy dopiero tu złożyli broń. Orkiestra grała na rynku pieśni i marsze wojenne, a mieszkańcy obserwowali z podziwem konwojowanych ulicami Lubawy powstańców. Niestety niektórzy z nich zachorowali na cholerę i zmarli. Okoliczni mieszkańcy, pogrzebali ich w zbiorowych mogiłach. W 1888 roku robotnicy podczas prac budowlanych znaleźli 12 szkieletów powstańców, a cztery lata później odkopano kolejne szczątki, które pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu ewangelickim. Profesor Falkowski (z UMK w Toruniu) pisze, że na miejscu pochówku mieszkańcy miasta postawili krzyż oraz kapliczkę, którą w 1939 roku zniszczyli naziści. Ostatecznie dopiero w 1995 roku mieszkańcy Lubawy w miejscu masowego pochówku bohaterów powstania listopadowego postawili pamiątkową tablicę.

Kolejnym wielkim zrywem niepodległościowym była Wiosna Ludów, która trwała od 1846 do 1849 roku. Informacje o bardzo ciekawym epizodzie pochodzącym z tego okresu znajdują się w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Olsztynie, gdzie w starych aktach landratury znajduje się teczka zatytułowana „Polityczno – rewolucyjne knowania w Wielkim Księstwie Poznańskim i w części Prus Zachodnich w roku 1846” (w org.: „Politisch – revolutionaire Umtreibe im Grossherzogtum Posen Und In einem Theile Westpreussens 1846”). Informacje zawarte w teczce opisują spiskową działalność polskich patriotów z powiatu lubawskiego i suskiego. Konspiratorzy z tych terenów byli częścią wielkiego planu powstańczego w Prusach Zachodnich (do których od 1772 roku – czyli I rozbioru Rzeczypospolitej - należała cała ziemia lubawska z Nowym Miastem Lubawskim, Lubawą i Lidzbarkiem Welskim). Plan konspiratorów z kolei wchodził w skład ogólnopolskich planów przygotowywanych przez Towarzystwo Demokratyczne Polskie. Wśród dokumentów znajdują się m.in. listy i sprawozdania landratów oraz burmistrzów, które informują o rewolucyjnych nastrojach w południowo – zachodniej części powiatu suskiego oraz graniczących z nim od zachodu obszarach powiatu lubawskiego. Niestety opisywany spisek został wykryty, a konspiratorów osądzono w 1847 roku.

Towarzystwo Demokratyczne Polskie, które było głównym organizatorem ruchu konspiracyjnego w Prusach Zachodnich niestety nie osiągnęło swojego celu, którym było wywołanie ogólnopolskiego powstania w 1846 roku. Wykrycie spisku i liczne aresztowania spowodowały wzrost niezadowolenia wśród Polaków. W marcu 1848 roku doszło do kolejnego po powstaniu listopadowym zrywu niepodległościowego tym razem na terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W tym czasie na ziemi lubawskiej ożywiły się głosy żądające przywrócenia swobód narodowych i konstytucyjnych. Władze pruskie oczywiście przeciwstawiały się tym żądaniom, co ostatecznie doprowadziło do wybuchu zamieszek w Lubawie, Nowym Mieście Lubawskim i w Iławie. Zamieszki trwały od 29 do 30 czerwca. Józef Śliwiński (historyk z Lubawy) podkreśla, że na terenie miasta Lubawa pruskie siły porządkowe zabiły wówczas robotnika Michała Gromka oraz Michała Petrykowskiego, rolnika z Katlewa. Poza tym wiele osób zostało rannych na tyle ciężko, że część z nich zmarła w ciągu kilku dni.


Bibliografia:

Powstanie Listopadowe 1830-1831 - dzieje wewnętrzne, militaria, Europa wobec powstania, praca zbiorowa pod red. Zajewskiego Władysława, Warszawa 1980.

Korycka Wanda, U progu historii [w:] Nowe Miasto. Z dziejów miasta i powiatu, pod red. Z. Witkowskiego, Olsztyn 1963

Klemens Edward, Lidzbark Welski. Dzieje miasta i gminy, Warszawa 1992.

Powstanie listopadowe [w:] Dzieje Polski, atlas ilustrowany, Warszawa 2008,

Leliwa – Piotrowicz Józef, Ziemia lubawska w legendzie, Nowe Miasto Lubawskie 1934.

Śliwiński Józef, Lubawa. Z dziejów miasta i okolic, Olsztyn 1982.

Źródła zdjęć:

Battlefront

Powstanie Listopadowe


Autor: Tomek

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)
 

sobota, 16 kwietnia 2011

Nieudane próby zniemczenia mieszkańców Ziemi Lubawskiej

Rynek w Nowym Mieście Lubawskim w trakcie II wojny światowej 
(fot. Krzysztof Kliniewski) 
 

Dnia 27 września Roku Pańskiego 1772, po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej, który oderwał od Macierzy całą Ziemię Lubawską „(…) na zamku w Malborku w wielkim refektarzu na fotelu z oparciem o złocone lwy i orły zasiadł król pruski Fryderyk II, który przyjął hołd miast Prus Królewskich”. Z terenów Ziemi Lubawskiej hołd złożyli: przedstawiciel biskupa chełmińskiego Andrzeja Ignacego Bayera, który poddał cesarzowi Lubawę oraz burmistrz Nowego Miasta Lubawskiego Hilary Bieńkowski. Burmistrzowi towarzyszył nowomiejski sędzia Józef Lange i pisarz miejski Antoni Gorczyński.

Zaborca na zajętych terenach prowadził akcję germanizacyjną oraz podnosił podatki. Pruscy urzędnicy skarbowi w Lidzbarku Welskim i okolicznych miejscowościach już od września 1772 roku wypełniali formularze majątkowe ludności, na podstawie których ustawiali nowe wyższe podatki. W drugiej połowie XVIII wieku na omawiane tereny poza licznymi urzędnikami przybyli niemieccy rolnicy, rzemieślnicy oraz kupcy. Nowi mieszkańcy początkowo dzierżawili okoliczne dobra, a z biegiem czasu stali się właścicielami dużych majątków ziemskich.

Zaborcy aby zapewnić bezpieczeństwo niemieckim osadnikom umieścili tu załogi wojskowe. W Nowy Mieście Lubawskim w 1773 roku osiadł pruski szwadron 10 pułku huzarów. Natomiast rok później w Lubawie pojawił się ponad trzystuosobowy garnizon wojskowy wraz z rodzinami.

W drugiej połowie XVIII i w XIX wieku nastąpiło nasilenie akcji germanizacyjnej. Zaborcy skonfiskowali majątki i wsie biskupów chełmińskich, które przeszły pod bezpośrednie zwierzchnictwo pruskiego króla i od tej pory były nazywane dobrami królewskimi. Kolejnym krokiem było nałożenie nowych, jeszcze wyższych podatków i rozpoczęcie reformy szkolnictwa, która polegała na stopniowym usuwaniu języka polskiego i zastępowaniu go językiem niemieckim. To samo dotyczyło urzędów, w których język zaborców z czasem stał się jedynym dopuszczalnym językiem. Dnia 16 września 1776 roku w zaborze pruskim wprowadzono przymus szkolny dla dzieci w wieku od piątego do trzynastego roku życia. Poza tym wszystkie szkoły objęto nadzorem państwowym i podkreślono, że bez wiedzy władz nie wolno zakładać szkół i uczelni wyższych. Początkowo lekcje były prowadzone w języku niemieckim i polskim ale z biegiem czasu ojczysta mowa Polaków zupełnie zniknęła ze szkół. Jak pisał ŚP Józef Śliwiński (lokalny historyk) zarządzenia tego typu często powodowały opór ludności, zwłaszcza wiejskiej. Co nie zmienia faktu, że zaborca był nieugięty w swoim działaniu. Dobrym tego przykładem jest zarządzenie dyrekcji szkoły w Lubawie, która w 1800 roku wprowadziła, za dobre postępy w nauce języka niemieckiego nagrody książkowe dla lubawskich dzieci.

Począwszy od 1772 roku na tereny Ziemi Lubawskiej przybywało coraz więcej Niemców, którzy jak wiemy byli ewangelikami odczuwającymi potrzebę uczestniczenia w nabożeństwach protestanckich. Na początku nabożeństwa takie odprawiano w kaplicach, na omawianym terenie były to np. kaplica na zamku w Bratianie oraz kaplica na zamku w Lubawie. Natomiast w Nowym Mieście Lubawskim gmina ewangelicka odbywała nabożeństwa w ratuszu miejskim, który spłonął w 1806 roku. Na jego miejscu protestanci, w latach 1824 – 1827 postawili swój kościół, który sami zburzyli jeszcze przed I wojną światową. Na jego gruzach zbudowali oni większą świątynię, która stoi na środku rynku do dnia dzisiejszego. W XIX wieku władze zaborcze próbowały zorganizować wspólnoty kościelne, w których katolicy i ewangelicy korzystaliby wspólnie z kościołów i cmentarzy. Stworzenie takiej wspólnoty nakazano biskupowi chełmińskiemu, który zaprotestował, a katolicy wraz z nim. Silny opór kleru i wiernych Kościoła rzymsko – katolickiego zmusił władze do odstąpienia od tego pomysłu. Józef Śliwiński słusznie zauważył, że sami ewangelicy obawiali się reakcji katolików na pomysł utworzenia wspólnot kościelnych. Bano się ich gwałtownej reakcji tym bardziej, że obawiali się oni prześladowań religijnych i żyli w ciągłym strachu.

W omawianym okresie dość interesująco wyglądała historia ewangelików i katolików w Lidzbarku Welskim. Dzięki źródłom wiemy, że w 1789 roku w mieście mieszkały 802 osoby, a w tym 41 rodzin protestanckich, które nie miały swojego kościoła i były zmuszone do odprawiania nabożeństw w zniszczonym domu. W 1788 roku król pruski, bezskutecznie naciskał na katolików, aby udostępnili im kościół Najświętszej Marii Panny. Sprawę rozwiązano dopiero w 1828 roku kiedy to na wzgórzu w pobliżu jeziora rozpoczęto budowę kościoła protestanckiego. Pruski król Fryderyk Wilhelm III ofiarował wówczas 1715 talarów i przeznaczył odpowiedni materiał do budowy świątyni. Kościół ewangelicki pw Jezusa Żyjącego oddano do użytku w 1829 roku.  Wartą uwagi ciekawostką jest fakt, że Lidzbark Welski był jedynym miastem w zaborze pruskim, w którym protestanci odprawiali swoje nabożeństwa w języku polskim. Na drzwiach nowo wybudowanego kościoła powiesili nawet polski napis "Dom Boży". Prawdopodobnie liczyli, że takie zachowanie przyciągnie Polaków.


Budowa kościoła ewangelickiego na rynku w Nowym Mieście Lubawskim



Rynek w Nowym Mieście Lubawskim.








Obecnie w budynku kościoła ewangelickiego znajduje się kino, restauracja oraz punkt turystyczny.




CIEKAWOSTKA:






Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Organizacja ta miała ogromne zasługi w obronie polskości na Ziemi Lubawskiej. W latach 1893 – 1939 „Sokół” wychowywał m.in. lubawską młodzież, „wpajał” jej hasła niepodległościowe oraz dbał o jej zdrowie i rozwój fizyczny. W czasach zaboru pruskiego był nie tylko organizacją gimnastyczną, ale także ogólnospołeczną, promującą wartości patriotyczne. Przez wiele lat była to jedyna pod zaborem pruskim i w Rzeszy Niemieckiej organizacja polska krzewiącą kulturę fizyczną. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” wypracowało własny system gimnastyczny oraz stworzyło podstawy ruchu sportowego na Pomorzu. Poza zajęciami sportowymi „Sokół” prowadził, wśród młodzieży, akcję oświatową w duchu narodowym, a w latach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej rozpoczął szkolenia paramilitarne, które miały przygotować młodzież do walki o niepodległość Polski. Poza tym członkowie „Sokoła” uczestniczyli czynnie w działaniach zbrojnych w latach 1918 – 1921, szkolili przyszłe kadry administracji państwowej, policji i wojska. Sokola idea, hasła i praca wychowawczo - sportowa w okresie międzywojennym przyciągnęła szerokie rzesze polskiej młodzieży. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” działało w zaborze pruskim i na Ziemi Lubawskiej do wybuchu drugiej wojny światowej w 1939 roku.


Kalendarz Łąkowski. Bezpłatny dodatek do Drwęcy na rok 1934



Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej


Po powstaniu styczniowym...
Po zakończeniu powstania styczniowego w 1864 roku nasiliły się antypolskie postawy w zaborze pruskim. Zaangażowanie mieszkańców Ziemi Lubawskiej i sąsiednich Mazur w walki powstańcze zaowocowało rozporządzeniem z dnia 24 lipca 1873 roku, które usuwało całkowicie język polski ze szkół. Pomimo kar cielesnych, których nauczyciele nie szczędzili dzieciom rozmawiającym na lekcji lub na przerwie w swoim ojczystym języku, polski duch nie załamał się, a w obronie polskich uczniów wszyscy lokalni patrioci stanęli murem. 



Do zdecydowanych działań przystąpiła polska prasa, którą kierowała inteligencja mieszczańska. Do gazet walczących z germanizacją m.in. na terenie Ziemi Lubawskiej zaliczamy: wydawane w Chełmie nad Wisłą w latach 1848 - 1850 czasopismo "Szkółka Narodowa". Czasopismo to miało radykalny, propolski charakter. W roku 1850 zastąpił je "Nadwiślanin" redagowany do 1867 roku przez Ignacego Łyskowskiego. Innymi patriotycznymi pismami były "Gazeta Toruńska" wychodząca w Toruniu, oraz "Pielgrzym" wydawany w Pelplinie. W późniejszym okresie walkę z zaborcą rozpoczęła również "Gazeta Grudziądzka" oraz "Gazeta Lubawska", która ukazywała się od 1 stycznia 1913 roku, trzy razy w tygodniu, a po kilku latach zmieniła nazwę na "Głos Lubawski". Gazeta ta prezentowała na swoich łamach problematykę społeczną i gospodarczą, o bardzo patriotycznej wymowie, co niejednokrotnie powodowało ingerencję pruskiej cenzury. Każdy numer gazety był opatrzony hasłem: „Rodzice polscy! Uczcie dzieci swe mówić, pisać po polsku i kochać Ojczyznę”. Na terenie Nowego Miasta Lubawskiego w latach 1857 – 1920 ukazywała się gazeta "Neumarker Zeitung", którą wydawał życzliwy dla Polaków i mieszkańców Ziemi Zubawskiej drukarz J. Koepke. W latach 1921 – 1939 Neumarker Zeitung została zastąpiona przez polską "Drwęcę" redagowaną aż do wybuchu II wojny światowej przez ks. Józefa Dembieńskiego.













Prasę o patriotycznym wydźwięku wspierały liczne polskie stowarzyszenia i organizacje powstałe w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Do organizacji takich zaliczamy: Towarzystwo Czytelni Ludowych (TCL), Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” utworzone na Ziemi Lubawskiej w 1896 roku, towarzystwa śpiewacze (np.: Towarzystwo Śpiewacze Harmonia w Nowym Mieście Lubawskim), koła śpiewacze (np. Koło Śpiewacze „Harfa” w Lubawie, Nowym Mieście Lubawskim, Grabowie, Zwiniarzu), organizacje rolnicze, rzemieślnicze oraz Banki Ludowe. Poza nimi w XIX wieku na Ziemi Lubawskiej utworzono Zjednoczenie Młodzieży Kupieckiej i Towarzystwo Ludowe, a w 1885 roku Towarzystwo Społeczno – Kulturalne „Wiara”.




Działalność licznych patriotycznych organizacji społeczno – kulturalnych dowodzi, że mieszkańcy katolickiej Ziemi Lubawskiej i sąsiadujących z nią ewangelickich Mazur nie poddawali się biernie germanizacji. Gwałtowne środki przeciwko polskości zastosowane przez władze pruskie po powstaniu styczniowym i prześladowanie dzieci, które w szkole mówiły w swoim ojczystym języku wzmagały w nich tylko ducha oporu. Jeszcze przed wybuchem powstania na tych terenach uwidoczniła się działalność polskiej inteligencji (głównie duchowni i mieszczanie), upominającej się o prawa dla swojego języka. Jednym z bardziej wyrazistych obrońców swej ojczystej mowy był Krzysztof Mrongowiusz ewangelicki pastor, pochodzący z Olsztynka, który skłonił innych pastorów z zaboru pruskiego, by w obronie praw ludności polskiej zwrócili się do władz. Poza Mrongowiuszem duże zasługi, w walce z germanizacją miał pastor z Ostródy Gustaw Gizewiusz, który nawiązał żywe kontakty z działaczami polskimi z Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Poznańskiego (od 1848 roku Prowincji Poznańskiej). Duchowni obu wyznań wspierali wymienione prędzej, liczne organizacje, które walczyły w obronie narodowości polskiej. Na pierwsze miejsce wysuwa się niewątpliwie, założone w 1880 roku Towarzystwo Czytelni Ludowych, które szerzyło oświatę wśród polskiej młodzieży, zakładało biblioteki i czytelnie oraz organizowało odczyty. Dzięki licznym bibliotekom założonym przez TCL dzieci z miast i wsi Ziemi Lubawskiej miały dostęp do polskiej literatury i książek historycznych.



Towarzystwo Czytelni Ludowych (TCL)


Początki bibliotek ludowych sięgają pierwszej połowy XIX wieku. Na początku były to humanitarno – charytatywne, a w wyjątkowych sytuacjach demokratyczno – oświeceniowe organizacje prowadzone przez duchownych. Do pobudzenia działalności bibliotek ludowych przyczyniła się Liga Polska, organizacja polityczno – kulturalna działająca w Wielkopolsce i na Pomorzu w latach 1848 – 1850. Współzałożycielem Ligi Polskiej był ks. Klingenberg, proboszcz, kanonik lubawski oraz poseł polski na sejm pruski. Do jego bliskich współpracowników należeli m.in.: właściciel majątku w Trzcinie Franciszek Zagórowski oraz Antoni Kamiński, radca miejski i były uczestnik powstania listopadowego. W granicach Ziemi Lubawskiej powstało dziewięć oddziałów Ligi: w Lubawie, Nowym Mieście Lubawskim, Kurzętniku, Kazanicach, Lipinkach, Łąkorzu, Rożentalu, Skarlinie i Tylicach. Bardzo duże zainteresowanie działalnością tej patriotycznej organizacji odnotowano w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie na spotkaniu organizacyjnym akces zgłosiło ok. 3 tys. osób. Działalność Ligi Polskiej na Ziemi Lubawskiej trwała zaledwie do 1850 roku. Po jej rozwiązaniu proboszczowie w dalszym ciągu kontynuowali akcję zakładania bibliotek z polskimi książkami. Gorącym zwolennikiem takiego działania był arcybiskup Przyłuski, który w 1855 roku zachęcał do prowadzenia bibliotek ludowych, ale pod zwierzchnictwem charytatywnego Towarzystwa św. Wincentego a Paulo. Po 1860 roku towarzystwo to miało pod swą opieką 43 biblioteki posiadające w swoich zbiorach dzieła polskich wieszczów i książki historyczne.


W latach 60 XIX wieku zaczęto głośno mówić o potrzebie utworzenia jakiejś jednej dużej organizacji, do której należałyby wszystkie biblioteki ludowe. W 1860 roku na łamach liberalnego Dziennika Poznańskiego podjęto dyskusję w tej sprawie, padały różne pomysły m.in. powołania do życia specjalnego stowarzyszenia dla szerzenia polskiej oświaty wśród ludu. Po przerwie w 1864 roku powrócono do dyskusji w nowej sytuacji ogólnopolitycznej, kiedy to zabór pruski znalazł się w ramach Związku Północno – Niemieckiego, a następnie Rzeszy. Sytuacja pogorszyła się w 1871 roku wraz z wybuchem Kulturkampfu i konfliktu państwa z Kościołem. W odpowiedzi na antypolskie i antykatolickie ataki w 1872 roku powołano Towarzystwa Oświaty Ludowej (TOL), których celem było szerzenie oświaty w polskim języku wszelkimi pozaszkolnymi środkami, działo się tak, dlatego, że nie pozwalano na używanie języka polskiego w szkołach. TOL zakładało biblioteki ludowe, wspierało propolskie wydawnictwa oraz kolportowało tanie książki. Stowarzyszenie zamierzało objąć swoim zasięgiem cały zabór pruski, co było niezwykle utrudnione przez urzędowy zakaz uczestniczenia nauczycieli i urzędników w polskich stowarzyszeniach.



Towarzystwo Oświaty Ludowej cieszyło się ogromnym zainteresowaniem mieszkańców zaboru pruskiego. W 1878 roku doszło do zatargu TOL z władzami, co spowodowało zakazanie dalszej działalności tej organizacji. Mimo to pozostały w terenie liczne biblioteki, w dalszym ciągu czynne i dostępne dla społeczeństwa. Założyciele TOL, nie załamali się i dwa lata później w październiku 1880 roku powołali do życia nowe stowarzyszenie, które miało szerzyć narodową oświatę pozaszkolną. Nową organizację nazwano Towarzystwem Czytelni Ludowych (TCL), objęła ona swoim zasięgiem cały zabór pruski. W oparciu o dorobek organizacyjny i doświadczenia TOL podjęto kontynuację odbudowy sieci terenowych organizatorów i bibliotekarzy. Niestety władze przez cały czas kontrolowały działalność TCL, policja regularnie sprawdzała zawartość biblioteczek, zakazując np. usunięcia propagandowej książki Antoniewicza „polska historia z geografią”. Kierownictwo TCL musiało przez cały czas pokonywać ogromne trudności i walczyć na dwóch frontach: z biernością i skąpstwem większości rodaków oraz z bezpośrednimi i pośrednimi szykanami zaborcy. Mimo tych przeszkód w ciągu pierwszych 15 miesięcy założono 149 nowych bibliotek, rozdzielono odpłatnie 3067, a bezpłatnie 6712 książek oraz 20 tys. elementarzy. Główną składnicę w Poznaniu wyposażono w 2500 różnych książek, a ponadto w 1500 egzemplarzy Czytań postępowych, 600 egzemplarzy podręczników rzemieślniczych, 300 egzemplarzy zbioru przysłów, 522 egzemplarze książek do nabożeństwa oraz 500 egzemplarzy bajek i przypowieści.



W okresie zaboru pruskiego Towarzystwo Czytelni Ludowych starało się nawiązać współpracę z podobnymi organizacjami lub instytucjami w innych zaborach. Po odbudowie państwa polskiego wystąpiły w różnych ośrodkach tendencje unifikacyjne lub przynajmniej koordynacyjne na polu społecznej inicjatywy kulturalno – oświatowej. Dnia 13 grudnia 1922 roku doszło do utworzenia Związku Polskich Towarzystw Oświatowych, do którego przystąpiło TCL. Na obszarze działania Towarzystwa Czytelni Ludowych w pierwszych latach niepodległości zawiązano ścisłą i owocną współpracę z kuratorium poznańskiego okręgu szkolnego.





Dodatek do Głosu Mazurskiego na rok 1939




Autor: Tomasz Chełkowski

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com







Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

środa, 13 kwietnia 2011

Kościoły w malowniczym Lidzbarku Welskim



Na zdjęciu: Kościół Ewangelicki pw Jezusa Żyjącego w Lidzbarku Welskim. Zbudowany w roku 1829 na wzgórzu, które kryje w sobie pozostałości pogańskiego grodu (warowni, drewnianego zamku?) z XIII wieku.



W Lidzbarku Welskim istnieją dwie parafie rzymskokatolickie, jedna pw. św. Wojciecha, a druga pw Wniebowzięcia NMP oraz dwa zbory protestanckie. Jeden z nich jest częścią Wspólnoty Kościołów Chrystusowych, a drugi należy do Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego.

Jedną z najstarszych świątyń w mieście jest kościół pw św. Wojciecha, zbudowany w roku 1752 na fundamentach spalonego sześć lat wcześniej kościółka drewnianego. Pierwotnie na tym terenie znajdował się ratusz, a później drewniany kościół. Parafia w pierwszych latach swojego istnienia należała do diecezji płockiej, a w 1306 roku została włączona do diecezji chełmińskiej. W praktyce oznaczało to przejście pod zwierzchnictwo Zakonu krzyżackiego . Pierwszą parafię lidzbarską, a co za tym idzie osadę założyli książęta polscy (prawdopodobnie z Mazowsza) ok. 1289 roku . Niestety nie dysponujemy informacjami o zbudowanym przez nich kościele. Prawdopodobnie był on drewniany. Pewne jest natomiast, że w XIV wieku Krzyżacy zbudowali dwa murowane kościoły w stylu gotyckim. Budowę pierwszego pw Wniebowzięcia NMP rozpoczęto już w 1306 roku. Niestety nie dotrwał on do naszych czasów. Drugi pw św. Wojciecha istnieje do dnia dzisiejszego. Oddany go do użytku w 1350 roku, jednonawowy kościół, z gotycką wieżą z połowy XIV wieku może poszczycić się dwiema kaplicami z epoki baroku. Na wieży wisi dzwon gotycki odlany w 1560 roku, a w skarbcu znajdują cię: monstrancja barokowa oraz pacyfikał gotycki z roku 1600. We wnętrzu znajdują się ładne organy wykonane w 1904 roku. Wnętrze w większości zdobi wystrój barokowy. W ołtarzu głównym znajdują się XVIII wieczne rzeźby: św. Wojciecha, św. Piotra, św. Pawła oraz obraz matki Boskiej Niepokalanie Poczętej i płaskorzeźba Chrystusa ze św. Tomaszem. Według różnych przesłanek ołtarz pochodzi z nieistniejącego już kościoła pw Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, o którym będzie mowa w dalszej części. Na uwagę zasługują ołtarze boczne z obrazami św. Anny Smotrzeć, św. Wawrzyńca oraz św. Stanisława z Piotrowinem. Poza tym w prawej kaplicy znajduje się ołtarz z płaskorzeźbą św. Trójcy. Wnętrze kościoła dodatkowo zdobi XIX wieczny drewniany chór.





Kościół pw św. Wojciecha w Lidzbarku Welskim


Kolejny, nieistniejący już kościół pw Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, z którego ołtarz znajduje się obecnie w kościele pw św. Wojciecha znajdował się w pierwotnej osadzie Lidzbark położonej wraz z zamkiem za zachód od obecnego miasta, na tzw. Starym Mieście. Kościół był zbudowany w stylu gotyckim. W XVI wieku zniszczyli go protestanci, a w XVII wieku wyremontowali katolicy. We wnętrzu kościoła w ołtarzu głównym znajdował się obraz Batki Boskiej namalowany przez Zygmunta Borzymowskiego. Kościół zniszczono podczas trzeciej wojny polsko – szwedzkiej (1700 – 1721) oraz odbudowano w latach 1712 – 1725. W okresie rozbiorów bezskutecznie próbowali go przejąć niemieccy protestanci, których powstrzymali katoliccy parafianie. Po pokoju w Tylży w 1807 roku utworzono Księstwo Warszawskie, a w budynku kościoła wojska napoleońskie zorganizowały więzienie dla rosyjskich i niemieckich jeńców, którzy zniszczyli wnętrze świątyni. W 1830 roku kościół został rozebrany. Warto dodać, że zabytkowy dzwon odlany w 1792 roku znajduje się obecnie w kościele ewangelickim, zbudowanym w roku 1829 na Starym Mieście.

Wnętrze Kościoła pw św. Wojciecha w Lidzbarku Welskim




















Dnia 16 czerwca 1990 roku biskup chełmiński Marian Przykucki poświęcił plac pod budowę nowego kościoła w Lidzbarku Welskim. Następnie dekretem z 28 sierpnia 1991 roku powołał on parafię pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, nawiązując tym samym do kościoła rozebranego w 1830 roku. Biskup Przykucki w 1992 roku rozpoczął budowę plebanii, a 20 lipca 1995 roku kościoła. Został on oddany do użytku w stanie surowym. W Wigilię Bożego Narodzenia roku 2000 odprawiono w nim pierwszą Mszę świętą. Należy wspomnieć jeszcze o kościele ewangelickim, który znajduje się na miejscu dawnego słowiańskiego grodziska – przez miejscową ludność zwanego Górką. Ceglaną świątynię wzniesiono w latach 1928 – 1929. Nad wejściem znajduje się napis: Dom Boży. Obok ewangelickiego kościoła stoi dom parafialny z pierwszej połowy XX wieku. Poza tym w Lidzbarku znajduje się wykonana w 1830 roku figura św. Jana Nepomucena, która również zalicza się do zabytków architektury sakralnej. Mieszkańcy wierzyli, że figurka stojąca nad rzeką Wel chroni miasto przed powodzią.

Autor: Tomek Chełkowski

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)



czwartek, 7 kwietnia 2011

Drugie powstanie Prusów 1260-1274

Ziemia Lubawska do XIII wieku była zamieszkiwana przez pogan, a precyzyjniej przez pruskie plemię Sasinów (Zajęcy). Prusowie byli podzieleni na wiele plemion (np. Warmów, Natangów, Pomezan, Pogezan) i zamieszkiwali tereny obecnego województwa warmińsko-mazurskiego oraz obwodu kaliningradzkiego. 

Na początku XIII wieku jeszcze przed przybyciem na te tereny Zakonu krzyżackiego arcybiskup gnieźnieński Henryk Kietlicz postanowił zorganizować w Prusach misję chrystianizacyjną. Na jej czele postawił Chrystiana, mnicha z opactwa cystersów w Oliwie. Biskup Chrystian dzielnie nawracał Prusów, a w 1216 roku udało mu się namówić do przyjęcia Chrztu dwóch znacznych pruskich rijkasów (nobilów), Surwabunę z okolic obecnej Lubawy oraz Warpodę z Ziemi Łężańskiej (Lanzanii).


Mapa przedstawia Ziemię Lubawską w pierwszej połowie XIII i XIV wieku
Surwabuno za namową biskupa udał się razem z Warpodą do Rzymu, gdzie odbywały się obrady Soboru Laterańskiego IV. Ten sam papież, który przyjmował świętego Franciszka z Asyżu przyjął i ochrzcił też władcę z Ziemi Lubawskiej. Spróbujmy odtworzyć tamte chwile:
           


         Surwabuno i Warpoda, tak jak pozostali pruscy wojowie, byli dumnymi Prusami. Pierwszy z plemienia Sasinów, a drugi z ludu Warmów. Ziemie pierwszego na południu graniczyły z Mazowszem, a drugi władał terenami nad morzem położonymi - blisko jego ziem Elbląg i gród Zantyr zbudowano, osada Truso też tam kiedyś stała, a krainę do dziś dnia się Warmią nazywa. Obaj zapewne stanęli przed Innocentym III z włócznią i tarczą (słynnym pruskim pawężem). Z pewnością przybyli do Stolicy Apostolskiej razem ze swoimi drużynami, a więc grupą najmężniejszych wojowników. Obaj władcy oddali swe ziemie, grody i pola pod opiekę papieża, przyjęli sakrament chrztu i zdecydowali się odstąpić od religii przodków. Dawni poganie, dzielni pruscy wojownicy byli zapewne wstrząśnięci widząc bogactwo i poziom infrastruktury w Państwie Kościelnym. Wkraczając do Rzymu musieli być pełni podziwu i zarazem przerażenia, że stawiali kiedyś zbrojny opór cywilizacji stojącej od nich na o wiele wyższym poziomie. Utwierdzili się zapewne w tym, że przyjęcie chrześcijaństwa jest dla nich jedynym i najlepszym rozwiązaniem. Razem z chrześcijaństwem szedł wyższy poziom życia, pewna gwarancja bezpieczeństwa, edukacja - wszak przez setki lat duchowni kształcili prostych i możnych, budowali szkoły parafialne i tłumaczyli poganom, że natura, gwiazdy, drzewa, kamienie itp. nie są bogami.
            Jakże wielkie musiało być zdumienie papieża Innocentego III? Ciekawe czy tak jak na filmie pt. "Święty Franciszek z Asyżu" wstał on ze swego tronu i podszedł tak jak do św. Franciszka przywitać nowo nawróconych dumnych i dzielnych wojowników, których przodków nie dał rady pokonać nawet Bolesław Krzywousty podczas licznych wypraw wojennych. Wydarzenie to było zapewne wyjątkowe i przejmujące, a papież potwierdził je specjalną bullą wydaną 18 lutego 1216 roku, w której po raz pierwszy w historii użyto nazwy "terra Lubouia", czyli Ziemia Lubawska. Tak oto chrzest przyjęli i od ślepej wiary w pogańskich bogów odstąpili: Warpoda z Ziemi Łężańskiej - Lanzanią przez wielu nazywanej położonej w północnej części Wysoczyzny Elbląskiej - i Surwabuno, rijkas z grodu, który dziś Lubawą nazywamy.


Powyższa historia dotyczy wydarzenia historycznego, jednak sam opis jest stworzoną przeze mnie fikcją literacką. Faktem jest jednak, że nawrócenie obu władców przez Chrystiana było wydarzeniem tak znacznym i doniosłym, że w nagrodę w 1216 roku papież Innocenty III mianował Chrystiana biskupem całych Prus. Całe Prusy, a więc Ziemia Sasinów również stały się jego diecezją. Biskup Chrystian otrzymał wiele przywilejów: dysponował wyłącznym prawem do udzielania zezwoleń na wchodzenie zbrojnych oddziałów do Prus, był odpowiedzialny za prowadzenie misji chrystianizacyjnych, nadawanie odpustów uczestnikom krucjat oraz za karanie nieposłusznych karami kościelnymi. 

            W tym miejscu warto dodać, że biskup Chrystian nawracał Prusów w sposób pokojowy, w przeciwieństwie do Krzyżaków, którzy pojawili się na Ziemi Sasinów i w Lubawie ok. 1230 roku.

            Biskup Chrystian na terenie Ziemi Sasinów założył wiele szkół misyjnych, zbudował liczne kościoły oraz wykupywał dziewczynki pruskie, które poganie czasem mieli w zwyczaju zabijać. Dlaczego to robili? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, zbyt duża ilość dziewczynek w okresie nieurodzaju, wojen, była dla nich zapewne problematyczna. Poza tym wierzyli, że każdy zabity Prus odrodzi się jako daleki krewny, a jego życie będzie bardziej dostatnie od obecnego. Na wiarę w życie pozagrobowe Prusów nieco światła rzuca (stronniczy i anty pruski) traktat dzierzgoński z 7 lutego 1249 roku. Oto jego fragment, w którym pokonani przez Krzyżaków Prusowie mieli obiecać odstąpienie od pogańskich praktyk: "Zaniechają dorocznych ofiar z owoców ziemi składanych bóstwu, które nazywają Kurche albo wszystkim innym bóstwom, bo te przecież nie są stworzycielami nieba i ziemi. Prusowie przyobiecali wytrwać w posłuszeństwie Kościołowi Katolickiemu. Obiecali też zrezygnować i nie korzystać z wyroczni wróżbitów nazywanych tulissones i ligossones, bo są to zwykli szarlatani i kłamcy. Oni zło nazywają dobrem, bo na pogrzebach sławią zmarłych za ich grzeszne czyny, takie jak napady i morderstwa. Ci wróżbici do góry wznoszą głownie i wołają, że widzą zmarłego na koniu pośrodku nieba, przy odzianego w lśniącą zbroję w orszaku innych rycerzy. Takimi to mamidłami karmią oni ludzi. Prusowie przyobiecali tych wieszczów ze swego środowiska wyeliminować".


Dokument papieża z 1216 roku jest pierwszym źródłem pisanym, w którym pada nazwa Ziemia Lubawska (Terra Lubouia lub terra lubawia). Misja cysterska prowadzona m.in. na terenie obszaru położonego na wschód od Drwęcy, zajętego wówczas przez ludność sasińską powinna pozbawić stronę polską (książąt mazowieckich) pretekstu do najazdów i wymuszania danin. Możliwe, że Prusowie z Ziemi Lubawskiej dostrzegli w nowej religii sprawniejszy od systemu wierzeń i kultów pogańskich instrument, wspierający ewolucję polityczną społeczeństwa. Papież Innocenty III docenił działalność misyjną biskupa Chrystiana  i w 1216 roku postawił go na czelne nowo utworzonego biskupstwa pruskiego (w granicach którego znajdowała się Ziemia Lubawska). Tym samym został on mianowany przez „głowę” Kościoła pierwszym biskupem misyjnym dla Prus. Była to nagroda za nawrócenie Sasinów z Ziemi Lubawskiej oraz innych plemion pruskich osiadłych na prawym brzegu Wisły i w Pomezanii.

Od początku XIII wieku na pograniczu polsko – pruskim mnożyły się starcia zbrojne. W latach dwudziestych plemiona pruskie stały się stroną atakująca i zaczęły coraz odważniej zapuszczać się na tereny kontrolowane przez chrześcijan. W tym samym czasie na nowo nawróconej Ziemi Lubawskiej trwały walki między ochrzczonymi Prusami, zwanymi neofitami, a pogańską ludnością, która nie chciała odejść od rodzimej wiary. Starcia były bardzo krwawe i ostatecznie doprowadziły do zniszczenia Lubawy oraz wielu okolicznych miejscowości. Wojna domowa na Ziemi Lubawskiej i coraz liczniejsze najazdy pogańskich Prusów coraz bardziej niepokoiły chrześcijańskich władców z Mazowsza. Rycerze Konrada mazowieckiego oraz zakon rycerski Braci Chrystusa nie potrafili podołać pruskim najazdom. Sytuację z tamtych lat jednostronnie przedstawia Kronika oliwska, w której czytamy: „W owym czasie Prusowie obelżywie napadali na ziemie chrześcijańskie (…), ogałacali je z ludności, niszczyli ogniem i zabijali mężczyzn, kobiety i dziewice bezcześcili oraz brali do wiecznej niewoli (…) ”. Piszę jednostronnie ponieważ powszechnie znany jest fakt, że chrześcijanie z Zachodniej Europy często zapuszczali się wgłąb Prus wracając z licznymi łupami.

Ziemia Lubawska w pierwszej połowie XIII wieku
(Źródło mapki: Okulicz - Kozaryn Łucja, Dzieje Prusów)

Ok 1230 roku książę Konrad Mazowiecki sprowadził na tereny Ziemi Chełmińskiej Zakon Niemiecki Najświętszej Maryi Panny – potocznie zwany Krzyżakami (Kreuzritter) lub Zakonem Krzyżackim, który miał pomóc w odparciu pruskich ataków i prowadzeniu akcji chrystianizacyjnej. Niestety przebiegli zakonnicy poza nawracaniem pogańskich Prusów rozpoczęli budowę własnego państwa oraz zagarnęli dobra biskupa Chrystiana.


Wielka bitwa w okolicy Lubawy

W XIII wieku doszło do kilku powstań ludności pruskiej, która zbuntowała się przeciwko krzyżackiemu panowaniu. Podczas krwawych walk kilkukrotnie spustoszono ziemie położone nad Drwęcą i Welem – dwiema największymi rzekami przepływającymi przez Ziemię Lubawską. Do największych zniszczeń na tych terenach doszło podczas drugiego powstania pruskiego, które trwało od 1260 do 1274 roku. W pierwszych latach powstania Prusowie z plemienia Sudatów zdobyli oraz doszczętnie zniszczyli Lubawę i znajdujący się w niej drewniany wówczas zamek. W 1263 roku Herkus (Henryk) Monte, słynny wódz pruskiego plemienia Natangów, któremu poświęcono kilka książek najechał Ziemię Chełmińską, a kiedy wracał „szczęśliwy” z łupami i niewolnikami do Prus jego wojska zostały zaatakowane przez pościgowy oddział krzyżacki z mistrzem krajowym Helmerichem von Wurzburgiem na czele.

Obie armie stoczyły wówczas bitwę w dolinie między wzniesieniem Fiugajki a wsią Fijewo znajdującą się kilka kilometrów od Lubawy. Prusowie pod dowództwem Herkusa Monte pokonali krzyżaków, wciągając ich w zasadzkę. Poganie w krytycznej fazie bitwy uciekli w zarośla na wzgórzu Fiugajki. Krzyżacy rozpoczęli pościg podczas, którego rozproszyli się po okolicy. Prusowie wówczas ponownie zaatakowali i takim sposobem rozgromili chrześcijan. W bitwie tej poległo czterdzieścioro braci zakonnych w tym sam mistrz krajowy Helmeryk. W historiografii niemieckiej bitwę tą nazywa się największą klęską chrześcijan w walce z poganami. Krzyżacki kronikarz Piotr z Dusburga opisuje krzyżacką klęskę w następujący sposób: „(...) polegli w niej prawie wszyscy znakomici i doborowi mężowie, których mądrość i zapobiegliwość rządziła ziemią pruską i kierowała wojnami. W miejscu tej bitwy mieszkał później pewien pustelnik, który wiele razy widział nocą palące się świece; ich obecność najwyraźniej świadczyła o tym, że polegli tam mężowie otrzymali już koronę męczeńską od Króla Męczenników” . Krzyżaccy kronikarze opisując tą bitwę nigdy nie wspominają o Lubawie, co może sugerować, że 1264 roku osada ta cały czas leżała w gruzach po najeździe Sudawów sprzed czterech lat.


Grodziska

Na terenie Ziemi Lubawskiej znajduje się kilkanaście grodzisk, czyli pozostałości po wczesnośredniowiecznych grodach. Spełniały one zarówno rolę punktów strażniczych jak i miejsce, w którym mogli schronić się mieszkańcy podgrodzia i okolicznych lauksów. Grody na Ziemi Lubawskiej były warownymi „twierdzami” często otoczonymi przez drewniano – ziemne wały, fosy, a czasami palisady. Niewątpliwie służyły one jako siedziby władców opolnych, a w późniejszym okresie feudalnych. Najczęstszym powodem budowy grodów we wczesnym średniowieczu było istnienie zagrożenia zewnętrznego.

Jeden z takich drewnianych grodów istniał w XIII wieku w Lubawie, w zachodniej części miasta nad rzeką Sandelą. Osada została całkowicie zniszczona ponieważ na jej miejscu zbudowano żwirownię. Jedyne co nam po niej pozostało to źródła i legendy. Wiemy, że warownia była użytkowana w średniowieczu. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że była siedzibą wspomnianego Surwabuna. Ciekawostką jest fakt, że na wschód od Lubawy znajduje się miejscowość Fijewo, gdzie w 1264 r. Prusowie pokonali Krzyżaków.

Grodzisko położone nad jeziorem Zwiniarz. We wczesnym średniowieczu miało kształt regularnej elipsy, od której w czasach nowożytnych odcięto prawie połowę obszaru niwelując go i przeprowadzając tędy drogę. Naokoło grodziska biegnie głęboki i szeroki parów, który w przeszłości spełniał rolę fosy broniącej mieszkających tu Sasinów przed wrogimi atakami chrześcijan lub innym pruskich plemion. Według profesora Falkowskiego grodzisko było użytkowane prawdopodobnie od IX do XII wieku. Ten sam profesor w książce Ziemia Lubawska twierdzi, że w okolicy Łążyna istniały jeszcze trzy inne grodziska, a których do dnia dzisiejszego dotrwały dwa. Jedno znajduje się nad tutejszym jeziorem, a drugie przez okolicznych mieszkańców zwane „Szwedzkim Szańcem” jest położone na południe od wsi. W dalszej części profesor Falkowski przytacza historię rolnika (Zelmy), który w 1888 roku podczas orki prowadzonej na miejscu nieistniejącego już grodziska natrafił na gliniane naczynie, ustawione na płaskim kamieniu i przykryte 30 centymetrową warstwą ziemi. W naczyniu znajdowały się: trzy lite napromienniki, kruczka, ogniwa do pasa, cztery pręciki oraz skarb w postaci ok. 1700 monet arabskich (kufickich), niemieckich i angielskich. Znalezione przedmioty, z wyjątkiem monet mają pochodzenie słowiańsko – pruskie, z przewagą elementów słowiańskich. Skarb z Łążyna został ukryty prawdopodobnie w XII wieku i dowodzi prawdziwości tezy, że w tamtym okresie gród mógł być siedzibą kogoś o znacznym statusie społecznym.
Pozostałość po fosie, która kiedyś chroniła Prusów znajdujących się w grodzie. 


Grodzisko położone nad jeziorem Zwiniarz.

Grodzisko położone nad jeziorem Zwiniarz. Zdjęcie z okładki książki Stanisława Grążawskiego pt: "Ziemia lubawska na pograniczu słowiańsko-pruskim w VIII-XIII w."


Bibliografia

Grabowski Stanisław, Z dziejów Kurzętnika i okolic, Warszawa 2008.

Grabowski Stanisław, W cieniu bratiańskiego zamku. Z dziejów Gminy Nowe Miasto Lubawskie, Warszawa 2010.

Grążawski Kazimierz, Ziemia lubawska, na pograniczu słowiańsko – pruskim w VIII – XIII w. Studium nad rozwojem osadnictwa, Olsztyn 2009.

Marcinkowski Dariusz, Ród Działyńskich patron szkoły w Bratianie, Nowe Miasto Lubawskie 2004.

Podbój Prus w świetle Starszej kroniki oliwskiej [w:] Zakon krzyżacki w Prusach – wybór tekstów źródłowych, praca zbiorowa pod red. Andrzeja Radzimińskiego, Toruń 2005.

Śliwiński Józef, Lubawa. Z dziejów miasta i okolic, Olsztyn 1982.

Pruscy herosi – Herkus Monte Wielki Wódz Natangów i Prusów z rodu Montemidów - http://prusowie.pl/pruscy_herosi/herkus_monte.php, 12 II 2010; Konrad Wallenrod Prusów - http://www.wprost.pl/ar/63132/Konrad-Wallenrod-Prusow/, 12 II 2010.

Niecio Jerzy, Rycerz Herkus Monte Wódz Natangów (wersja elektroniczna: http://jdrazkow.scholaris.pl/HM/herkus.htm).


Autor: Tomek

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)