piątek, 30 listopada 2018

Chór Kościelny „Cecylia” i Towarzystwo Śpiewacze „Harmonia” z Nowego Miasta Lubawskiego




W XIX w. w Nowym Mieście Lubawskim powstały dwie lokalne organizacje, które krzewiły wartości chrześcijańskie oraz patriotyczne. Pierwszą był Chór Kościelny „Cecylia”, a drugą utworzone 3 maja 1898 roku Towarzystwo Śpiewacze „Harmonia”. Oba chóry oferowały słuchaczom w swoim repertuarze liczne pieśni ludowe oraz potajemnie kultywowane pieśni narodowe i patriotyczne. Piszę potajemnie ponieważ w okresie zaborów władze niemieckie często karały za publiczne mówienie i śpiewanie w języku polskim.

 Chór „Harmonia” utworzyli entuzjaści śpiewu patriotycznego z Chóru Kościelnego „Cecylia”. Większość ówczesnych chórów polskich powstawała, jako zespoły mieszane kół śpiewaczych świecko – kościelnych często pod nazwą "Cecylia". Szczególne znaczenie w życiu kulturalnym Polaków miał teatr amatorski, ponieważ w owym czasie na Pomorzu nie istniały stałe trupy teatralne, funkcję tę spełniały koła śpiewacze. Nowomiejski chór już w 1898 r. wystawił sztukę "Genowefa". Do 1920 r. wystawiono łącznie 8 przedstawień teatralnych w Nowym Mieście Lubawskim, które odbywały się na sali widowiskowej u A. Landshuta. Członkowie „Harmonii” i „Cecylii” niewątpliwie przyczynili się do obrony ducha polskiego w XIX i pierwszej połowie XX wieku, czyli w okresie zaborów. Pomimo lokalnej działalności nie można pomijać tych organizacji i powinno się podkreślać ich zasługi dla polskości i Kościoła katolickiego[1]. Zresztą organizacje te istnieją i działają do dnia dzisiejszego.

Warto wspomnieć, że dobrze rozwijającą się działalność zespołów „Harmonia” i „Cecylia” przerwała pierwsza wojna światowa. Jednak już 6 lutego 1919 roku zespoły wznowiły swoją działalność. Na kilkanaście dni przed wkroczeniem do Nowego Miasta Lubawskiego polskich oddziałów gen. Hallera, w styczniu 1920 roku, Towarzystwo Śpiewacze "Harmonia" zorganizowało dwa koncerty pod dyrekcją Feliksa Nowowiejskiego. Twórca muzyki do "Roty" i "Legendy Bałtyku" czynnie włączył się w akcję propagandową na rzecz przyłączenia Warmii do Polski. Nowowiejski był rdzennym Warmiakiem, który w tamtym okresie jako mówca i muzyk wystąpił w rodzinnym Barczewie (Wartemborku), a następnie objeżdżał tereny plebiscytowe i sąsiadujące z nimi miasta. Odwiedził między innymi wiele miejscowości na Ziemi Lubawskiej. 
Do Nowego Miasta Lubawskiego Feliks Nowowiejski przybył w przeddzień swojego koncertu, który odbył się 1 stycznia 1920 r. Koncert ten został powtórzony 6 stycznia tego samego roku. Słynny kompozytor dyrygował chórem "Harmonia", który swymi pieśniami podsycał w ludzkich sercach miłość do Boga i Ojczyzny.





Zdjęcia Chóru - 

Nowe Miasto Lubawskie



Towarzystwo Chóru Kościelnego św. Cecyli w NML dnia 29 VI 1948 r.


Gwiazdka chóru kościelnego 1945 r.


Pamiątka z wieczorku chóru kościelnego 20 września 1936 r.

Poświęcenie Krzyża w Kornatkach 23 II 1946 r.

Nowe Miasto Lubawskie dnia 29 VI 1948 r.



Wycieczka Chóru do Krakowa 10 VIII 1959 r.

Zemsta cyganki 1945 r.


Pamiątka przedstawienia Zemsta cyganki chór kościelny 23 listopada 1945 r.


Częstochowa 8 sierpnia 1959 r. Chórzystki z Nowego Miasta Lubawskiego.



Kilka ciekawostek: Od 1980 r. do dnia dzisiejszego organistą w Nowym Mieście Lubawskim jest mój tata Piotr Chełkowski. Prędzej, od 1947 r. zawód ten wykonywał widoczny na zdjęciu ŚP Pan Jan Mania. Jeszcze wcześniej, a więc podczas II wojny światowej i w okresie międzywojennym organistami byli: Wiktor Smukała i Pan o nazwisku Zimny.


Polacy w Ameryce pamiątka z operetki 18 IV 1987 r.


Autor: Tomasz Chełkowski



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com





Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)


[1] Korecki Andrzej, Towarzystwo Śpiewacze "Harmonia"1898-1998, Nowe  Miasto Lubawskie   1998, s.

środa, 28 listopada 2018

Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół"



W czasach zaborów jedną z patriotycznych polskich organizacji było Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Organizacja ta ma ogromne zasługi w obronie polskości na Ziemi Lubawskiej. W latach 1893 – 1939  „Sokół” wychowywał m.in. lubawską młodzież, „wpajał” jej hasła niepodległościowe oraz dbał o jej zdrowie i rozwój fizyczny. W czasach zaboru niemieckiego był nie tylko organizacją gimnastyczną, ale także ogólnospołeczną, promującą wartości patriotyczne. Przez wiele lat była to jedyna pod zaborem niemieckim i w Rzeszy Niemieckiej organizacja polska krzewiącą kulturę fizyczną. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” wypracowało własny system gimnastyczny oraz stworzyło podstawy ruchu sportowego na Pomorzu. Poza zajęciami sportowymi „Sokół” prowadził, wśród młodzieży, akcję oświatową w duchu narodowym, a w latach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej rozpoczął szkolenia paramilitarne, które miały przygotować młodzież do walki o niepodległość Polski.  Poza tym członkowie „Sokoła” uczestniczyli czynnie w działaniach zbrojnych w latach 1918 – 1921, szkolili przyszłe kadry administracji państwowej, policji i wojska. Sokola idea, hasła i praca wychowawczo - sportowa w okresie międzywojennym przyciągnęła szerokie rzesze polskiej młodzieży. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” działało w zaborze niemieckim i na Ziemi Lubawskiej do wybuchu drugiej wojny światowej w 1939 roku[1].

         Pierwsze polskie „gniazdo” Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół zostało założone 7 lutego 1867 roku we Lwowie. Przy tworzeniu tej patriotycznej organizacji wzorowano się na czeskim „Sokole” utworzonym przez Mirosława Tyrsza w 1862 roku.  Sokolstwo polskie w latach 1867 – 1914 odegrało istotną rolę w procesie wychowania i kształtowania postaw narodowych wśród społeczeństwa polskiego na ziemiach polskich pod zaborami. Sokoły są prekursorami zorganizowania sportu polskiego i wychowania fizycznego. W pracy niepodległościowej organizacja ta przygotowała przyszłe kadry administracji samorządowej i państwowej oraz wojska polskiego. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” wyparło organizację polskiego skautingu. W czasie pierwszej wojny światowej młodzi członkowie „Sokoła” m.in. z terenów Ziemi Lubawskiej zostali wcieleni do armii zaborczych, a po wojnie walczyli o przetrwanie niepodległej Polski[2].

          Pierwsze sokole gniazdo na terenie zaboru pruskiego utworzono w 1884 roku w Inowrocławiu. W mieście tym mieszkało kilku wybitnych Polaków, którzy stali się twórcami polskiego „Sokoła”. Jedną z takich osób był sekretarz adwokacki Maksymilian Gruszczyński, który wystąpił z inicjatywą założenia gniazda w Inowrocławiu. Nawiązał on kontakty z „Sokołem” lwowskim, skąd otrzymał wzorcowe dokumenty, m.in. statut, zapoznał się tez z celami tej patriotycznej organizacji. Następnie z gronem bliskich sobie osób z ruchu ludowego i towarzystwa przemysłowego przygotował dokumenty do rejestracji. Dzięki nim 10 grudnia 1884 roku założono pierwsze towarzystwo sokole w zaborze pruskim (niemieckim)[3].

         Większość członków polskich gniazd polskiego „Sokoła” stanowili rzemieślnicy, drobni młodzi kupcy i urzędnicy prywatni. Dodatkowo działacze pochodzący ze środowisk inteligenckich wnosili swój wkład, jako prelegenci, inspektorzy obchodów rocznic narodowo – historycznych, dbający o zachowanie sokolich zwyczajów i form – chodzi tu oczywiście o mundur, oznakę, sztandar i pieśni. Sokoły brały udział w licznych uroczystościach, pochodach, jubileuszach, pogrzebach zasłużonych działaczy oraz procesjach kościelnych. Poza tym w gniazdach odbywały się tzw. sokole wieczory, gdzie członkowie uczyli się pieśni i wierszy patriotycznych, czytali lektury oraz uczyli się historii. Wiele gniazd miało nawet kółka muzyczne. Działalność kulturalna tego typu często górowała nad ćwiczeniami sportowymi[4].

Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół" - 1935 r.


          Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” miało swój udział w plebiscytach na Powiślu, Warmii i Mazurach, gdzie zgodnie z ustaleniami konferencji wersalskiej 11 lipca 1920 roku obywatele mieli zdecydować o państwowej przynależności tych terenów. Za państwowością polską na Warmii i Mazurach opowiadało się 2.2% głosujących, a na Powiślu 7,6%. Razem było 16 tys. głosów za Polską i 460 tys. za Niemcami. W związku, z czym Rada Ambasadorów przyznała Polsce tylko pięć wsi na Powiślu i cztery na graniczących z Ziemią Lubawską Mazurach (Groszki, Czerlin, Lubsztynek oraz majątek Napromek). Tak kiepski wynik był skutkiem wielowiekowej germanizacji miejscowej ludności oraz udziału 150 tys. urodzonych tu osób przybyłych z Niemiec w celu głosowania, ale też złej organizacji plebiscytu ze strony polskiej. Poza tym 40% Polaków nie wzięło w ogóle udziału w głosowaniu. Prawdopodobnie odstraszyły ich antypolskie zachowania Niemców w całym okresie kampanii plebiscytowej w latach 1919 – 1920, polegające na rozbijaniu zebrań i wieców polskich oraz pastwieniu się nad uczestnikami tych zgromadzeń. Polska ludność była maltretowana, napadana i pozbawiona jakiejkolwiek ochrony. Można śmiało powiedzieć, że Niemcy zdobyli Warmię, Mazury oraz Powiśle gwałtem i przemocą. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” było jedną z polskich organizacji, które uczestniczyły w kampanii plebiscytowej i starały się zachęcić Polaków do głosowania. Członkowie „Sokoła” organizowali pogadanki oraz wysyłali referentów na spotkania z ludnością polską. Niestety ich poświęcenie nie przyniosło spodziewanego efektu, a plebiscyt okazał się wielką polską porażką[5]. 

         Osobną kartę historii „Sokoła” na Pomorzu stanowi wojna polsko – bolszewicka (1919 – 1920) oraz służba sokołów w Armii Ochotniczej. Faktem jest, że społeczeństwo z byłego zaboru pruskiego wzięło czynny udział w wojnie z Bolszewikami. W szeregach polskiej armii walczyli przyszli działacze sokoli m.in. Kazimierz Tomaszewski, Paweł Bączyński, Stefan Majtkowski, Feliks Baszkiewicz i inni. Sokolstwo przeprowadziło rejestrację wszystkich członków. Rejestry zawierały rubryki, z których wynikało, do jakiej służby publicznej dany sokół lub sokolica się zgłosili.  Zgodnie z uchwałą kierownictwa sokolstwa wszystkich druhów zdolnych do służby w Armii Ochotniczej kierowano do Powiatowych Komend Uzupełniających, natomiast spisy druhów pozostających na miejscu przekazano instytucjom i organizacjom zajmującym się mobilizacją i organizowaniem społeczeństwa w celach obronnych. Polowe Drużyny Sokole pozostające na miejscu uprawiały dalej ćwiczenia sportowe i wojskowe. Najlepiej wyszkolone sokoły wzięły udział w walkach na froncie w 1920 roku[6].


Autor: Tomasz Chełkowski



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)



[1] Bogucki Andrzej, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” na Pomorzu 1893-1939, Bydgoszcz 1997, s. 3.
[2] Ibidem, s. 3.
[3] Ibidem, s. 32 – 33.
[4] Ibidem, s. 35.
[5] Ruczyński Teofil, Opowiadania z pogranicza, Łódź 1973, s. 129; Bogucki Andrzej, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” na Pomorzu 1893-1939, Bydgoszcz 1997, s. 123.
[6] Bogucki Andrzej, Towarzystwo…, s. 126.

czwartek, 14 czerwca 2018

W obronie Stolicy Apostolskiej - część II

Pomnik nagrobny Mikołaja Działyńskiego (NML)
W XXI wieku Kościół katolicki jest atakowany z wielu stron. W Tv często słyszę wiele przekłamań historycznych na temat Kościoła, który zrobił dla Polski bardzo dużo dobrego - Jego zasługi dla polskiej kultury i przetrwania polskości szczególnie w okresie zaborów i w okresie PRL-u są ogromne. Dlatego czuję się zobowiązany do zabrania głosu w dyskusji i stanięcia w obronie papieży, którzy za swoją politykę w latach 30 i 40 XX wieku są często niesłusznie atakowani przez środowiska lewackie i neoliberalne.

III. Mit Brennender Sorge – encyklika przeciw nazizmowi ( 15 marca 1937)

Od wiosny 1933 roku prześladowania i okrucieństwa wobec mniejszości w Trzeciej Rzeszy były coraz większe. Latem 1936 roku zebrani w Fuldzie niemieccy biskupi postanowili, że poproszą Ojca Świętego o napisanie encykliki dotyczącej sytuacji Kościoła katolickiego w Niemczech. Dla wszystkich było już wówczas oczywiste, że prześladowania Kościoła w Trzeciej Rzeszy nasilają się z każdym rokiem i są prowadzone według precyzyjnego planu NSDAP, która dążyła do całkowitego zniszczenia chrześcijaństwa uważanego przez nich za „doktrynę judaistyczną, która nie jest godna tego, aby wyznawał ją wolny lud aryjski”. Poza tym, mimo nieustannych protestów nuncjusza apostolskiego i biskupów niemieckich, władze państwowe ciągle naruszały postanowienia konkordatu podpisanego 20 lipca 1933 roku. Naziści nie przejmowali się umową zawartą ze Stolicą Apostolską i kontynuowali proces likwidacji licznych stowarzyszeń katolickich, oskarżanych o działalność „antypaństwową”, kontynuowali liczne aresztowania duchownych oraz świeckich działaczy społecznych, którym zarzucano prowadzenie polityki wywrotowej. Według źródeł od zawarcia konkordatu do 1937 roku Tajna Policja Stanu aresztowała setki niemieckich duchownych, a 127 spośród nich osadzono w obozach koncentracyjnych. Specjalnie dla nich w latach 1935-1936 naziści organizowali spektakularne inscenizowane procesy w trakcie, których przedstawiano księży katolickich, jako skorumpowanych i zdemoralizowanych ludzi. Na takich procesach próbowano ośmieszyć najważniejsze osobistości Kościoła, takie jak np. biskup miśnieński Piotr Leggego, jezuita Józef Spicker oraz prałat Bonnurch. Naziści sprawujący władzę w Trzeciej Rzeszy, stosowali różne środki dyskredytowania duchowieństwa przed społeczeństwem i dążyli do rozbicia spójności Kościoła. Procesom tym towarzyszyła kampania nakłaniająca do masowych wystąpień z Kościoła katolickiego. Kolejnym ciosem dla Kościoła katolickiego w Trzeciej Rzeszy był atak nazistów na katolickie szkoły. W niektórych regionach kraju zamknięto je bez powodu mimo protestów rodziców i uczniów. Zakonnikom i zakonnicom zakazano uczenia w szkołach państwowych.

Sytuacja chrześcijan w Niemczech wymagała zdecydowanej interwencji Watykanu, do której doszło 15 marca 1937 roku, to właśnie wtedy papież Pius XI ogłosił encyklikę Mit Brennender Sorge, w której potępił narodowy socjalizm – nazizm. Papież podkreślił w niej wyraźnie, że poglądy faszystów są błędne, a Bóg kocha każdy naród jednakową miłością. Jako głowa Stolicy Apostolskiej skierował do nazistów następujące słowa: „Kto hołdując panteistycznej mglistości, utożsamia Boga ze światem, kto z Boga czyni coś ziemskiego i ze świata coś boskiego, nie należy do wierzących w Boga. Kto, idąc niby za wierzeniami starogermańsko - przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga wstawia groźne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności, która "dosięga mocą od końca aż do końca i urządza wszystko łagodnością" (Mdr 1,3) i wszystko prowadzi ku dobremu. Taki człowiek nie może sobie rościć prawa, by go zaliczono do wierzących w Boga.” W dalszej części Pius XI obala pogląd nazistów jakoby istniał narodowy Bóg, który kocha tylko rasę aryjską: „Tylko płytkie umysły mogą popaść w ten błąd, by mówić o Bogu narodowym, o religii narodowej, tylko oni mogą podjąć daremną próbę, by w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie krwi jednej rasy zamknąć Boga, Stwórcę wszechświata, Króla i Prawodawcę wszystkich narodów, wobec którego wielkości są narody jakoby krople u wiadra (Iz 50,15)”.

Jak prędzej wspomniałem "Mit brennender Sorge" została napisana na prośbę biskupów niemieckich, którzy spotkali się w Fuldzie w 1936 roku. Była to jedyna w historii Kościoła encyklika napisana w języku niemieckim. Stanowi ona swoistą syntezę szeregu wystąpień Kościoła w jego zmaganiu z ideologią i praktyką narodowego socjalizmu - nazizmu. Encyklika nie wymienia nazwiska Hitlera ani ruchu narodowego socjalizmu, jednak nie było najmniejszej wątpliwości, o kogo w encyklice chodzi. Encyklika wywołała niezwykły oddźwięk nie tylko w Niemczech, ale również w Europie i na całym świecie. Stała się narzędziem służącym obronie przed zniewoleniem totalitarnego systemu. Oddziałała nie tylko na katolików, ale i na wyznawców wszystkich wyznań, także na niewierzących. Doświadczenia Kościoła niemieckiego w konfrontacji z nazizmem w latach trzydziestych XX wieku doprowadziły biskupów niemieckich do wniosku: narodowy socjalizm chce zasadniczo i definitywnie zniszczenia chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu. Stąd strategicznym celem Kościoła musi być dążenie do tego, by możliwie najszersze warstwy gorąco wierzących i ofiarnych katolików jednolicie odrzuciły współdziałanie przy wrogich wierze aktach i dopominały się odważnie o prawa swego katolickiego sumienia (List Pasterski Niemieckich Biskupów z 20 sierpnia 1935 roku). Zebrani 18 sierpnia 1936 roku na konferencji przy grobie św. Bonifacego w Fuldzie biskupi niemieccy postanowili zwrócić się do Papieża o obronę zagrożonego Kościoła.

Encyklika Mit Brenneder Sorge zrobiła duże wrażenie na nazistach, którzy nie spodziewali się, że z ust papieża padną tak ostre słowa. W zakończeniu Pius XI napisał, że nie mógł dłużej milczeć i być tylko biernym obserwatorem dramatycznych wydarzeń, do jakich dochodziło w Niemczech. Oto jego słowa „Każde słowo tej encykliki odważyliśmy na wadze prawdy i miłości. Nie chcieliśmy bynajmniej przez niewłaściwe milczenie stać się współwinnymi braku uświadomienia, ani też przez zbytnią surowość współodpowiedzialnymi za zatwardziałość serc kogokolwiek z tych, którzy podlegają naszej pieczy pasterskiej i których miłujemy, chociaż obecnie chodzą po drogach błędu i od nas się oddalili. Niektórzy z nich, dostosowując się do ducha nowego otoczenia, mają dla opuszczonego domu ojcowskiego tylko słowa niewierności, niewdzięczności lub nawet naigrawania i zapominają, co porzucili. Jednak nadejdzie dzień, w którym tych synów zgubionych wskutek ich oddalenia się od Boga i pustki duchowej ogarnie lęk, w którym tęsknota doprowadzi ich "do Boga, który radował ich młodość", i do Kościoła, który ich pouczał o drodze do Ojca niebieskiego. Te godziny pragniemy przyśpieszyć Naszymi bezustannymi modlitwami”.


IV. Trzecia Rzesza i Pius XII

Pius XII był ostatnim papieżem Kościoła przedsoborowego, a wcześniej przez lata watykańskim dyplomatą i sekretarzem stanu, to właśnie do niego biskup Orsenigo wysyłał swoje listy. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczęty w 1990 roku przez Jana Pawła II od grudnia 2007 roku jest praktycznie zamrożony. Pacelli, czyli papież Pius XII był następcą papieża Piusa XI. Jego pontyfikat przypadł na lata 1939 – 1958. Kiedy Jan Paweł II w roku 1990 rozpoczął jego proces beatyfikacyjny pojawiły się ostre głosy krytyki mówiące, że nie jest on godzien tak wielkiego wyróżnienia, ponieważ prowadził nieudolną politykę w czasie II wojny światowej. Przeciwnicy decyzji papieża Polaka oskarżają Pacellego o brak potępienia zbrodni niemieckich, o grzech zaniechania w ratowaniu Żydów, a nawet wręcz o sympatyzowanie z reżimem nazistowskim. Natomiast obrońcy Piusa XII argumentują, że działał on dyskretnie metodami dyplomatycznymi i w efekcie tych zabiegów uratował od zagłady więcej Żydów niż ktokolwiek inny. Otrzymał nawet za to podziękowania działaczy i organizacji żydowskich. Pontyfikat Piusa XII bez wątpienia budzi wielkie emocje, dla jednych jest on zdrajcą i papieżem Hitlera a dla innych świętym. Na pytanie jak było naprawdę postaram się odpowiedzieć w niniejszym rozdziale.

Aby zrozumieć postępowanie papieża Piusa XII powinniśmy odwołać się do źródeł z okresu II wojny światowej. W archiwum Sekretariatu Stanu zachowały się teczki zawierające dokumenty, które bardzo często pozwalają śledzić działalność papieża i podległych mu urzędów. Znajdziemy w nich teksty orędzi i przemówień Pacellego, jego listy do władz świeckich i kościelnych oraz odpowiedzi na nie, noty Sekretariatu Stanu, notatki służbowe, sporządzane przez podwładnych dla zwierzchników, zawierające informacje i propozycje, a ponadto zapiski prywatne, korespondencję Sekretariatu Stanu z przedstawicielami Stolicy Apostolskiej za granicą, chodzi m.in. o nuncjuszy apostolskich takich jak biskup Orsenigo, o którym pisałem w poprzednich rozdziałach, oraz noty dyplomatyczne wymieniane przez Sekretariat Stanu z ambasadorami lub ministrami akredytowanymi przy Stolicy Apostolskiej. Dokumenty te są w większości podpisane przez Sekretarza Stanu lub sekretarza I Sekcji Sekretariatu, co nie znaczy, że nie wyrażały one intencji papieża.

Analizując niniejsze dokumenty możemy rzucić nieco światła na politykę papieża podczas II wojny światowej i zarazem obalić wiele ze stawianych mu zarzutów. Wystarczy ujawnić na podstawie dokumentów działania podejmowane przez Stolicę Apostolską na rzecz ofiar wojny, a zwłaszcza na rzecz ofiar prześladowań rasowych. Do najważniejszych źródeł dotyczących tego tematu należy przede wszystkim zbiór dokumentów z Archiwum Watykańskiego zatytułowany: Actes et Documents du Saint Siege Relatifs a le Seconde Guerre Mondiale. Dzięki niemu historycy zyskali możliwość prześledzenia roli i działalności Stolicy Apostolskiej podczas wojny. Poza tym na szczególną uwagę zasługuje publikacja Giovanniego Sale, Hitler Stolica Apostolska i Żydzi. Dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 roku.

Wspomniane dokumenty nie są jedynymi, które dotrwały do naszych czasów. W 2009 roku światło dzienne ujrzało 300 stron zapisków dotyczących m.in. próby ratowania społeczności żydowskiej na Węgrzech. Najpierw Pius XII odegrać miał kluczową rolę przy naciskach na regenta Miklosa Horthy'ego, by ten nie zgadzał się na deportowanie 80 tysięcy swoich obywateli wyznania mojżeszowego. Gdy Horthy stracił władzę i gdy Węgry znalazły się pod faktycznym protektoratem Niemiec, papież miał uratować 12 tysięcy Żydów zapewniając im wizy do neutralnych państw Europy i Ameryki Środkowej. Wśród nieznanych do tej pory akt jest również notatka datowana na listopad 1943 roku. Dokument ten został odnaleziony w jednym z rzymskich klasztorów położonych w pobliżu Koloseum. Jest to lista 24 osób opatrzona osobistą prośbą Pacellego. „Ojciec Święty pragnie ocalić te dzieci, wśród nich żydowskie, i nakazuje, aby tym prześladowanym ludziom okazać w klasztorze gościnność" – napisano w dokumencie z listopada 1943 roku. Miesiąc wcześniej Niemcy rozpoczęli deportację ponad 2 tysięcy rzymskich Żydów do obozów zagłady.

Obecnie wiele osób uważa, że II wojna światowa była walką demokracji z totalitaryzmem. Ale dla Piusa XII i jemu współczesnych ta wojna była przede wszystkim wojną nazizmu z komunizmem. Obawiano się, że porażka Niemiec wystawi Europę na pastwę komunizmu. Wówczas prawie nikt nie zdawał sobie sprawy z rzeczywistej potęgi USA. Taki właśnie układ sił na świecie widzieli Pius XII i niemal wszyscy mu współcześni. Pius XII, podobnie jak niemieccy patrioci, pokładał nadzieję w tym, że uda się obalić nazistów w Niemczech. Liczył na zamach stanu. I – jak się zresztą później okazało – był w kontakcie z zamachowcami z 20 lipca 1944. Nie chciał, żeby Niemcy, bastion oporu przeciw komunizmowi, upadły rozbite przez ZSRR. Naturalnie te rachuby zawiodły. I to był błąd, ale nie przewina. Błąd szlachetny, jeśli tak można powiedzieć. A zarzuty o brak oficjalnego potępienia nazizmu wynikają z tego, że przykładamy dzisiejszą miarkę do tamtych czasów, nie biorąc pod uwagę kontekstu historycznego i sposobu, w jaki wówczas ludzie rozumowali.



Bibliografia

Publikacje:
Bullock Roman, Hitler i Stalin, Bellona 1997.
Cornwell John, Papież Hitlera: Tajemnicza historia Piusa XII, Warszawa 2000.
Giovanni Sale, Hitler – Stolica Apostolska i Żydzi. Dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 roku, Kraków 2007.
Kozerska Ewa, Państwo i społeczeństwo w poglądach Piusa XI, Wrocław 2005.
Krasuski Jerzy, Historia Rzeszy Niemieckiej 1871-1945 Poznań 1971.
Włodarczyk Tadeusz, Konkordaty, Warszawa 1986.


Artykuły:

Artykuł: Niepotrzebny spór o pontyfikat Piusa XII [w:]

Artykuł: Zrobił dla Żydów tyle ile mógł [w:] http://www.rp.pl/artykul/9160,208142_Zrobil_dla_Zydow_tyle__ile_mogl.html

Artykuł: Pius XII a druga wojna światowa [w:] http://www.katolik.pl/index1.php?st=ksiazki&id_r=511&id=1396

Artykuł: Hitler a Papiestwo — cząstka faktów [w:] http://www.rumburak.friko.pl/ARTYKULY/religia/nazizm/hitler.php

Artykuł: Strach Piusa XII [w:] http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5692/k,2

Artykuł: Pius XII a druga wojna światowa w świetle dokumentów [w:] http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THW/pius12_wojna.html

Artykuł: Hitler planował porwanie papieża Piusa XII [w:] http://www.kosciol.pl/article.php/20050115221615298

Artykuł: Papież Pius XII ratował Żydów [w:] http://www.dziennik.pl/swiat/article334217/Papiez_Pius_XII_ratowal_Zydow.html



Przeczytaj: "W obronie Stolicy Apostolskiej - część I"


Autor: Tomasz Chełkowski




Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

W obronie Stolicy Apostolskiej - część I

W XXI wieku Kościół katolicki jest atakowany z wielu stron. W TV często słyszę wiele przekłamań historycznych na temat Kościoła, który zrobił dla Polski bardzo dużo dobrego - Jego zasługi dla polskiej kultury i przetrwania polskości szczególnie w okresie zaborów i w okresie PRL-u są ogromne. Dlatego czuję się zobowiązany do zabrania głosu w dyskusji i stanięcia w obronie papieży, którzy za swoją politykę w latach 30 i 40 XX wieku są często niesłusznie atakowani przez środowiska lewackie i neoliberalne.



I. Wstęp.

Kiedy 9 października 1958 r. umarł Pius XII, mówiono o nim z głębokim szacunkiem i wdzięcznością. Prezydent Eisenhower oświadczył: „Po śmierci papieża Piusa XII świat stał się uboższy”. A Golda Meir, ówczesny minister spraw zagranicznych Izraela, napisała: „Nasze czasy stały się bogatsze dzięki temu głosowi, mówiącemu donośnie o wielkich prawdach moralnych ponad zgiełkiem toczącego się konfliktu. Opłakujemy wielkiego sługę pokoju”. Po upływie kilku lat, począwszy od 1963 roku ten sam papież stał się bohaterem „czarnej legendy”: zaczęto mówić, że podczas wojny względy polityczne lub jego osobista małoduszność sprawiły, iż pozostał niewrażliwy na cierpienia innych i milczał w obliczu zbrodni przeciw ludzkości, które być może jego interwencja zdołałaby powstrzymać.

Największe nasilenie wrogości do papieża i Stolicy Apostolskiej nastąpiło w latach 60 XX wieku, a dokładnie w roku 1963, kiedy to niemiecki dramaturg Hochhuth Rolf napisał sztukę Namiestnik, w której oskarżył papieża i Watykan o tolerowanie zbrodni nazistów dokonywanych na narodzie żydowskim. Sztuka ta szybko odniosła sukces i była często wystawiana w niemieckich teatrach. Papieża oskarżano w niej m.in. o prowadzenie nieudolnej polityki, o brak zdecydowanej reakcji podczas ataku Niemiec na Polskę i o proniemieckość, która przesłaniała mu prawdziwe niebezpieczeństwo, jakie niósł ze sobą nazizm. Dzięki Rolfowi w 1963 roku narodziła się „czarna legenda”, która dotyczyła pontyfikatu papieża Piusa XII. Od tej pory za zbrodnie II wojny światowej nie obarczano już tylko nazistowskich przywódców, ale również Stolicę Apostolską, której dodatkowo zarzucano, że w obawie przed komunizmem zachowywała milczenie na temat tego, co się działo w obozach koncentracyjnych w Polsce. Dramat Rolfa jest, co prawda dziełem fikcyjnym, niepopartym żadnymi dowodami, jednak mimo to zmienił pogląd „mas” na politykę Stolicy Apostolskiej wobec Trzeciej Rzeszy.

Namiestnik był jednym z pierwszych dzieł atakujących papieża. Od lat sześćdziesiątych do naszych czasów ukazało się kilkaset artykułów i książek oskarżających i broniących Piusa XII. Do najpopularniejszych publikacji atakujących papieża należy niewątpliwie książka Cornwella Johna, Papież Hitlera: Tajemnicza historia Piusa XII , w której autor zarzuca Pacellemu (Piusowi XII), że zrobił za mało, aby uratować Żydów od obozów śmierci. Według autora Pius XII nie był jednak potworem. Jego przypadek jest o wiele bardziej skomplikowany i tragiczny. Historia jego życia to zgubne połączenie pozostających w sprzeczności wysokich aspiracji duchowych i wybujałej ambicji zdobycia potęgi i władzy. Nie jest uosobieniem zła, ale zgubnej moralnej skazy - oddzielania władzy od chrześcijańskiej miłości bliźniego. Konsekwencją tego oddzielenia było milczące pozwolenie na tyranię, a zatem na przemoc. Zupełnie inne światło na pontyfikat Pacellego i jego poprzednika Piusa XI rzuca książka Giovanniego Sale, Hitler Stolica Apostolska i Żydzi, w której autor przedstawia dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 roku. W książce tej autor przedstawia raporty biskupa Orsenigo nuncjusza apostolskiego w Niemczech, dzięki, którym dowiedzieliśmy się o wielu intrygach uknutych przez Hitlera, który dążył do zdobycia władzy absolutnej. Nuncjusz apostolski podkreśla, że naziści często podawali się za katolików i odwoływali się do chrześcijańskich wartości. Były to oczywiście zagrania czysto propagandowe, dzięki którym NSDAP oszukała wielu obywateli Niemiec, a nawet zmyliła Stolicę Apostolską, która w latach 1933-1939 o wiele bardziej obawiała się komunistycznej Rosji niż nazistowskich Niemczech.

Spór o postać Pacellego zaostrzył się w 1990 roku, kiedy to papież Jan Paweł II ogłosił Piusa XII Sługą Bożym i rozpoczął jego proces beatyfikacyjny. W maju 2007 roku komisja kardynałów i biskupów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w liczbie 13 członków jednomyślnie opowiedziała się za beatyfikacją Piusa XII. W grudniu 2007 roku papież Benedykt XVI zadecydował o wstrzymaniu procesu beatyfikacyjnego. Za jeden z głównych powodów takiej decyzji uznano reperkusje, jakie beatyfikacja ta mogłaby mieć dla dialogu z judaizmem oraz stosunków Watykanu z Izraelem, ponieważ beatyfikacji tej od początku sprzeciwiało się wiele środowisk żydowskich .



II. Propaganda i oszustwa Hitlera w okresie pontyfikatu Piusa XI (1922-1939)

Aby zrozumieć postępowanie postaci historycznych należy się wczuć w czasy, w których one żyły. A były to czasy niespokojne, od 1917 roku w Europie narastał strach przed komunistami, którzy byli otwartymi wrogami Kościoła. Stolica Apostolska przed rozpoczęciem II wojny światowej i odkryciem prawdziwych zamiarów Hitlera obawiała się Rosji o wiele bardziej niż nazistowskich Niemiec. Poza tym przed wojną Hitler deklarował się, jako osoba wierząca, czego dowodzi jego radiowe przemówienie z 1 lutego 1933 roku: „członkowie mojego rządu będą szanować i bronić zasad, na których został wzniesiony nasz naród. Zgodnie z tymi zasadami chrześcijaństwo stanowi podstawę naszej narodowej moralności, a rodzina jest fundamentem życia narodu”.

Niemcy po usłyszeniu takich słów z ust nowego kanclerza musieli być dumni. Zwykli ludzie raczej nie byli świadomi, że te słowa stanowią element gry Hitlera, który zdawał sobie sprawę, że poparcie niemieckiego Kościoła protestanckiego i katolickiego jest mu potrzebne do umocnienia władzy i uzyskania wsparcia społeczeństwa. Bardziej uświadomieni wiedzieli jednak, że powyższe zdanie miało wyłącznie cel propagandowy i demagogiczny. Podobno fragment ten w ostatniej chwili dołączył do przemówienia Hitlera wicekanclerz von Papen, praktykujący katolik, który był przekonany, że taka wypowiedź zostanie dobrze przyjęta przez Niemców obu wyznań religijnych.

Pomimo ciepłych słów i pojednawczego tonu Hitlerowi nie udało się przekonać do siebie katolików, którzy z doświadczenia znali poglądy narodowych socjalistów na religię. Ostrożność katolików potwierdza raport wysłany 7 lutego 1933 roku przez arcybiskupa Orsenigo (nuncjusza apostolskiego w Niemczech) do Sekretarza Stanu, jego treść jest następująca: „Napięcie pomiędzy narodowymi socjalistami i większością katolików jest bardzo duże. Zdanie wypowiedziane przez Hitlera w jego pierwszej odezwie do narodu niemieckiego (…) nikogo nie przekonało, ponieważ jeszcze nie wiadomo, o jakim chrześcijaństwie mowa. Co więcej, nikt nie zamierza interpretować tych słów w przychylny sposób, choćby tylko po to, żeby sprowokować bardziej konkretne deklaracje. Dowodzi to, że katolicy nie pokładają w Hitlerze wielkich nadziei”.

Od momentu objęcia urzędu kanclerza Rzeszy 30 stycznia 1933 roku Hitler starał się unikać jakichkolwiek starć z przedstawicielami Kościoła. Zdawał on sobie sprawę, że poparcie Kościoła katolickiego i ewangelickiego jest mu potrzebne do umocnienia władzy i uzyskania akceptacji społeczeństwa, które w 1933 roku nie było jeszcze całkowicie przekonane o słuszności narodowosocjalistycznej ideologii. Ponadto, do osiągnięcia najważniejszego celu, jakim było uzyskanie pełnomocnictw, które dawałyby mu możliwość zniesienia systemu demokratycznego i wprowadzenia partyjnej dyktatury, potrzebne mu były głosy zdominowanej przez katolików partii Centrum. Dlatego w pierwszych miesiącach swoich rządów Hitler, jako kanclerz i przywódca NSDAP często upominał swoich współpracowników, aby nie wypowiadali publicznie antyklerykalnych haseł i nie obrażali żadnego z chrześcijańskich Kościołów. Hitler podobno powiedział do Rosenberga jednego ze swoich najbliższych i najbardziej antyklerykalnych współpracowników następujące słowa: „…) nie chcę ataków na sukienki – ani kobiece, ani księżowskie”. Zdaniem przywódcy Trzeciej Rzeszy bezpośrednia walka z Kościołem, jaką w przeszłości prowadził Bismarck, nie ma sensu, ponieważ jedynie wzmacnia ona Kościół i przyczynia się do podniesienia jego moralnego prestiżu w oczach ludu. Hitler nie zamierzał powtarzać błędów Bismarcka, dlatego swoją strategię walki z duchowieństwem oparł na propagandzie i publicznym dyskredytowaniu duchownych. Twierdził, że należy przedstawić ich opinii publicznej, jako ludzi chciwych i godnych pogardy, od czasu do czasu wszczynając przeciwko nim fikcyjne procesy.

Nigdy nie wolno nam zapominać, że Hitler od początku do końca był ateistą, dla którego religia była tylko zjawiskiem polityczno-społecznym, które można było wykorzystać do zdobycia władzy i poparcia społeczeństwa. Jako przywódca Trzeciej Rzeszy uważał, np:, że Kościół nie powinien mieć swojego udziału w wychowaniu młodzieży, która powinna być kształcona tylko i wyłącznie przez państwo. Taka polityka z czasem doprowadziła do sporu pomiędzy Hitlerem a niemieckimi duchownymi i Stolicą Apostolską. Papież Pius XI uważał, że kształtowanie religijnej i moralnej świadomości młodzieży jest obowiązkiem Kościoła. Hitler miał oczywiście inne zdanie i w głębi serca gardził religią, ale w 1933 roku musiał częściowo iść na ustępstwa, nie mógł wyrazić publicznie swojej niechęci do papieża. Sytuacja zmieniła się radykalnie po pożarze Reichstagu i wprowadzeniu przez Hitlera władzy dyktatorskiej. Wtedy przyznawał on już otwarcie, że „Kościół niemiecki, niemieckie chrześcijaństwo to wyrażenia sprzeczne wewnętrznie. Albo jest się Niemcem albo chrześcijaninem. Nie można być jednym i drugim”.

Myślę, że dość wyraźnie pokazałem, jakie było podejście Hitlera i jego współpracowników do religii. Uważam, że w tym miejscu należy się zastanowić, jakie było podejście zwykłych Niemców do nazistów. Czy zdawali sobie oni sprawę z manipulacji i propagandy prowadzonej przez NSDAP? Wiemy, że w pewnym momencie wojny Hitlera popierała większość obywateli niemieckich, zarówno cywilów jak i żołnierzy; że niewielu wśród nich zareagowało na zniesienie demokratycznych wolności, zamykanie przeciwników — początkowo komunistów i socjalistów — bez żadnego procesu w obozach koncentracyjnych. Niewielu zareagowało na degradowanie Żydów i Cyganów do drugorzędnych obywateli a następnie do motłochu. Ważnym jest dowiedzieć się, czy i kiedy przedstawiciele kościelni dali sygnał ostrzegawczy. Również ważne jest pytanie, czy być może kościelni przedstawiciele – zakładając, że nie zdecydowali się na potępienie – sami nie wysyłali pozytywnych sygnałów na korzyść reżimu nazistowskiego a przez to pchali obywateli w ramiona tego reżimu.

Prawda jest jednak taka, że Kościół od 1932 roku stał się zdecydowanym przeciwnikiem NSDAP i współpracował z Partią Centrum, a w nazistowskim programie wiele punktów stanowiło zagrożenie dla interesów kościelnych. Poza tym osoby, które posądzają Stolicę Apostolską o prowadzenie złej polityki wobec nazistów powinny zajrzeć do dokumentów nuncjusza apostolskiego w Niemczech, biskupa Orsenigo, który w latach 1922 – 1939 wysłał do Stolicy Apostolskiej wiele listów, w których wyrażał swoją podejrzliwość wobec rosnącej w siłę partii nazistowskiej. Poza tym nuncjusz często informował Watykan o rosnącej wrogości protestantów i katolików. Dzięki analizie tych niezwykle cennych źródeł możemy zobaczyć jak wyglądała sytuacja w Niemczech przed wybuchem II wojny światowej. Z licznych dokumentów, jako pierwszy chciałbym przytoczyć list z 21 listopada 1931 roku, skierowany do kardynała Pacellego Sekretarza Stanu Jego Świątobliwości i przyszłego papieża Piusa XII, którego treść jest następująca: „(…) Najtrudniejszą kwestią w obecnej sytuacji religijnej w Niemczech są stosunki pomiędzy katolikami i protestantami oraz polityczną partią narodowosocjalistyczną. Jeżeli chodzi o protestantów, to dało się w ostatnich miesiącach zauważyć pewne przebudzenie dawnego uczucia nienawiści wobec katolików. Wynika ona być może z zazdrości o szacunek, jaki religia katolicka zyskała w opinii publicznej w Niemczech dzięki pewnym sprzyjającym wydarzeniom oraz zasługom wybitnych ludzi Kościoła, także w życiu społecznym. Niektóre dzienniki i koła protestanckie, manifestując całkowicie oddanie dla partii narodowosocjalistycznej, ośmielają się oskarżać katolików o postawę przeciwną patriotyzmowi ze względu na odwiecznie powtarzane oszustwo o zależności od Rzymu, która stoi w sprzeczności z interesem narodowym (…)”. W tym samym liście Orsenigo pisze, że jedna z lokalnych gazet protestanckich określiła katolicyzm, jako „bardziej niebezpieczny dla Niemiec niż bolszewizm” oraz stwierdziła, że „skoro Niemcy nie zwalczają katolicyzmu, to tym samym popierają bolszewizm”. Wnioski z analizy tego źródła są oczywiste i pokazują nam, na jakie ataki był narażony Kościół katolicki w 1931 roku w Niemczech. W liście tym rzuca się w oczy niechęć protestantów do katolików. Dlaczego tak wiele środowisk oskarża niemieckich katolików i Stolicę Apostolską o sympatyzowanie z nazistami, skoro źródła mówią wyraźnie, że tak naprawdę to Kościół protestancki popierał nazistów a katolicy byli im niechętni? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi i przejdę do analizy kolejnych źródeł.

Kolejnym ciekawym dokumentem jest list datowany na 4 lutego 1933 roku. Nuncjusz Apostolski opisuje w nim sytuację w Niemczech po objęciu przez Hitlera, przywódcy NSDAP, stanowiska kanclerza (30 stycznia 1933 roku). Treść listu jest następująca: „(…) jak już wiadomo Waszej Eminencji z mego raportu (…) datowanego na 8 października 1930 roku, partia narodowosocjalistyczna [chodzi o NSDAP] od momentu powstania [5 stycznia 1919] budziła pewne obawy ze względu na jej nie napawający otuchą stosunek wobec katolicyzmu. Ordynariat Moguncji jako pierwszy zajął stanowisko otwarcie sprzeciwiające się narodowemu socjalizmowi, publikując kilka surowych zasad zakazujących katolikom wstępowania do tej partii. Linię postępowania wyznaczoną przez ordynariat Moguncji przyjął stopniowo ogół episkopatu Niemiec, zmotywowany przez permanentne antyreligijne nastawienie niektórych nazistowskich przywódców, chociaż wielu biskupów nie miało bynajmniej złego nastawienia wobec nowej partii. Uznali oświadczenie Ordynariatu Moguncji, a przede wszystkim surowość wprowadzonych sankcji za nieco przedwczesne (…)”. W niniejszym liście wyraźnie widzimy, że niektóre środowiska kościelne już w 1930 roku dostrzegły w NSDAP wielkie niebezpieczeństwo dla katolicyzmu i podjęły odpowiednie kroki. Kolejnym zdecydowanym antynazistowskim krokiem już całego Kościoła katolickiego była konferencja biskupów w Fuldzie, która odbyła się w dniach 17 – 19 sierpnia 1932 roku. Biskupi zdecydowali wówczas, że przynależność do NSDAP i popieranie tej partii jest dla katolików zakazane, z uwagi na jej doktrynalną sprzeczność z katolicyzmem. Według biskupów program NSDAP głosił "błędną doktrynę". O spotkaniu w Fuldzie (w tym samym liście) Orsenigo pisał następująco: „(…) Na konferencji (…) cały episkopat, mając na uwadze zagrożenie, jakie dla wiernych może stanowić ruch narodowosocjalistyczny, sformułował i ustalił pewne zasady, które w sposób jawny odżegnują się od tej partii [NSDAP] i zakazują katolikom wstępowania do niej”. Dalej nuncjusz ze smutkiem dodaje: „(…) jakkolwiek nakazy episkopatu zostały posłusznie przyjęte przez duchowieństwo i były stosowane rygorystycznie to nie dały w pełni spodziewanego rezultatu. Przy czym największym nieposłuszeństwem wykazywała się młodzież. Tymczasem liczba członków partii narodowosocjalistycznej stale wzrastała, a w wyniku manewrów politycznych von Papena partia ta ostatecznie doszła do władzy (…)”. Powyższy fragment pokazuje nam jednoznacznie, że Kościół katolicki podjął odpowiednie kroki przeciwko nazistom.

Niestety młodzi katolicy dali się jednak omanić propagandzie NSDAP i zlekceważyli ostrzeżenia oraz zakazy biskupów i Stolicy Apostolskiej. W takiej atmosferze 5 marca 1933 roku doszło do wyborów parlamentarnych, które dały NSDAP 52% głosów. Naziści z takim wynikiem nie mogli rządzić samodzielnie ani zrealizować swojego planu, który polegał na przyznaniu Hitlerowi specjalnych pełnomocnictw, dzięki którym zdobyłby on władzę absolutną. Na dalszych miejscach uplasowała się partia komunistyczna 12,3% oraz Centrum 11,2% - frekwencja wynosiła 88,8%. Największe poparcie NSDAP uzyskała w regionach protestanckich ale w tym miejscu należy uczciwie podkreślić, że po raz pierwszy odnotowano znaczny wzrost liczby głosów oddanych na nazistów w regionach w większości katolickich, w których do tej pory trudno im było się przebić, dobrym przykładem jest Dolna Bawaria na terenie której podczas wyborów w listopadzie 1932 roku na NSDAP oddało głos 18,2% wyborców, a 5 marca 1933 roku już 39,2% wyborców! Wynik ten pokazuje nam skuteczność nazistowskiej propagandy, dzięki której poparcie dla NSDAP ciągle rosło.

Wyniki wyborów z 5 marca bardzo zmartwiły biskupa Orsenigo, który nie ukrywał niesmaku z faktu, że tak wielu katolików głosowało na partię nazistowską. W raporcie z 7 marca nuncjusz napisał do Sekratarza Stanu kardynała Pacellego następujące słowa: „Znaczący sukces rządu należy przypisać zarówno urokowi, jaki wywiera on na młodzież oraz na prostych ludzi, zawsze żądnych nowinek, jak i rządowemu programowi, zakładającemu wprowadzenie daleko posuniętych zmian, oraz sprawności, z jaką została przeprowadzona kampania wyborcza partii hitlerowskiej, w której wykorzystano wszystkie najszybsze i najnowocześniejsze środki przekazu (…)”. Naziści dzięki udanej kampanii wyborczej i populistycznym hasłom doszli do władzy, a wielu katolików nieświadomych ich prawdziwych zamiarów zwróciło się ku nim prawdopodobnie z uczucia patriotyzmu, mieli bowiem nadzieję, że Niemcy otrzymają silny rząd zdolny wyprowadzić kraj z silnego kryzysu ekonomicznego i społecznego.

W tej sytuacji Stolica Apostolska została zmuszona do zmiany swojej dotychczasowej polityki wobec nazistów. 13 marca 1933 roku papież Pius XI w swoim przemówieniu skrytykował przesadny niemiecki nacjonalizm i jednocześnie ostrzegł, że o wiele większym zagrożeniem dla chrześcijan jest komunizm. Przemówienie papieża możemy uznać za częściowe poparcie jednego zła, czyli nazizmu, aby walczyć z jeszcze większym złem – czyli komunizmem. Ojciec Święty dał wówczas wyraźnie do zrozumienia, że należy poprzeć siły antykomunistyczne w Niemczech, nawet za cenę pewnych ustępstw. Ustępstwem owym miało być poświęcenie katolickiej partii Centrum i nakłonienie jej do rezygnacji z opozycyjnego wobec Hitlera stosunku. Trzeba to jasno podkreślić: to nie niemiecki kler się przestawił, lecz doprowadziła do tego polityka Watykanu. Już w grudniu 1931 r. papież zasugerował baronowi von Ritterowi, posłowi bawarskiemu w Watykanie, że niemiecki Kościół powinien inaczej spojrzeć na współpracę z narodowymi socjalistami, jako na coś "tylko przejściowego i w konkretnym celu", co „zapobiegnie jeszcze większemu złu".

Uważam, że zarówno dojście Hitlera do władzy, jak i zwycięstwo wyborcze NSDAP były w Watykanie oceniane według nieco już przestarzałych schematów, a już na pewno w oparciu o uproszczone poglądy oraz w oderwaniu od lokalnych realiów historycznych. Często radykalne i antychrześcijańskie idee narodowego socjalizmu przypisywano nie samemu Hitlerowi, ale najbardziej rozwiązłym i zideologizowanym elementom w partii. Poza tym panowało przekonanie, że sprawowanie funkcji rządowych zmusiło w pewnym stopniu liderów NSDAP do zmiany nastawienia wobec Kościoła katolickiego, który dzięki swojemu autorytetowi mógł wspomóc nowe władze we wprowadzaniu rządów autorytarnych, zdolnych przeciwstawić się komunizmowi.

Wdaje się, że oprócz szeregu innych czynników zasadniczym wyznacznikiem polityki papieża Piusa XI wobec Hitlera był strach przed komunizmem i początkowe niedocenianie niebezpieczeństwa, jakie groziło Kościołowi katolickiemu ze strony nazistów. Kardynał Faulhaber mówił w 1933 r.: "w Rzymie uważa się tak narodowy socjalizm, jak i faszyzm, za jedyny ratunek przed komunizmem i bolszewizmem. Ojciec Święty patrzy na to z wielkiego dystansu i widzi nie objawy towarzyszące, tylko wielki cel". Można powiedzieć, że strach Piusa XI był wręcz fanatyczny i składały się na niego dwa aspekty: Pierwszym była nienawiść i chęć pokonania go (komunizmu) za wszelką cenę, nawet zbratania się z samym diabłem (nazistami); drugim zaś było zaślepienie, które oznaczało zanik wszelkiej trzeźwej oceny zagrożenia związanego z celem i środkami - przede wszystkim chodziło również o błędną w związku z tym diagnozę najgorszego zagrożenia, gdyż w istocie był nim z pewnością właśnie faszyzm, a nie komunizm. Pomimo tego, że to ten drugi głosił programowy ateizm. Otóż faszyzm ujawnił całą chwiejność i nieudolność Kościoła i katolicyzmu, uwypuklił wszystkie jego wady i słabości, podczas kiedy komunizm wprost przeciwnie: pokazał Kościół silny, ukrył jego słabości i wzmógł wszelkie pozytywne cechy. Program zniszczenia Kościoła w wizji Hitlera byłby chirurgicznie doskonałym i subtelnym cięciem, zaś program komunizmu był toporny i skazany na niepowodzenie. Wielu ateistów i przeciwników Kościoła takich jak John Cornwell albo Mariusz Agnosiewicz atakuje papieża Piusa XI zarzucając mu „fanatyczny antykomunizm”. Często zastanawiam się, dlaczego takie osoby nie potrafią postawić się na miejscu papieża, który musiał walczyć z zagrożeniem dla Kościoła, które płynęło zarówno ze strony faszystów jak i komunistów. Papież był sprawnym politykiem i często musiał robić dobrą minę do złej gry, czy naprawdę tak ciężko to zrozumieć?

Naziści w przeciwieństwie do komunistów często podawali się za ludzi wierzących i praktykujących, czym wprowadzali w błąd opinię publiczną. Władze Trzeciej Rzeszy wykorzystywały propagandę i kłamstwo do swoich celów i oficjalnie podawały się za katolików, np.: Hitler 1 lutego 1933 roku podczas swojego pierwszego radiowego przemówienia wypowiedział słynne słowa: "(…)chrześcijaństwo stanowi podstawę naszej narodowej moralności, a rodzina jest fundamentem życia narodu (…)” jak się później okazało słowa te dodał do przemówienia wicekanclerz von Papen, praktykujący katolik i bliski współpracownik Hitlera. Naziści przez cały czas starali się ukryć swoje prawdziwe cele i często wychwalali chrześcijaństwo, zdając sobie jednocześnie sprawę, że w przyszłości dojdzie do otwartego sporu z Kościołem. Jednak w lutym 1933 roku nowy kanclerz Niemiec po swoim przemówieniu zyskał poparcie Stolicy Apostolskiej. Papież publicznie przyznał, że przywódca Trzeciej Rzeszy jest w stanie skutecznie „rozprawić się” z komunizmem oraz bezbożną propagandą. Taka atmosfera sprzyjała uregulowaniu relacji między państwem a Kościołem w Niemczech, które do wiosny 1933 roku układały się pomyślnie. Później zaczęło dochodzić do agresywnych wystąpień lokalnych przywódców NSDAP przeciwko katolikom, a także katolików przeciw nazistom. W kwietniu 1933 roku nasiliły się również ataki terrorystyczne wobec obywateli pochodzenia żydowskiego. Biskupi niemieccy wobec nadużyć, jakich dopuszczali się sprawujący władzę w Trzeciej Rzeszy publicznie okazywali swój sprzeciw wobec niesłusznych prześladowań.



Autor: Tomasz Chełkowski


Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

poniedziałek, 14 maja 2018

Ks. Jan Ewertowski najdłużej urzędujący proboszcz w Nowym Mieście Lubawskim (1689-1740)







Ze wsi Mikołajki pochodził ks. Jan Ewertowski, który w latach 1689-1740 był proboszczem parafii pw. św. Tomasza Apostoła w Nowym Mieście Lubawskim. Ks. Jan Ewertowski mimo tego, że pochodził z rodziny chłopskiej zdobył staranne wykształcenie (doktorat obojga praw). Sama wieś Mikołajki jest położona w malowniczym miejscu, na uboczu, dookoła rozciągają się piękne widoki.

 W tym artykule pragnę przybliżyć Wam postać proboszcza Ewertowskiego, którego zasługi dla kościoła w Nowym Mieście Lubawskim są nie do przecenienia. Był on bowiem proboszczem przez pół wieku, a ślady jego działalności znajdują się w naszym kościele do dnia dzisiejszego.


Początek pięknej historii…
Zaiste dawne to dzieje, sięgające lat 1655-1660, czyli wojny polsko-szwedzkiej (zwanej potocznie potopem szwedzkim). To właśnie podczas tej krwawej, wyniszczającej wojny niejaki Paweł Ewert (chłop pochodzenia niemieckiego) wyruszył w drogę szukać nowego domu. Ostatecznie zamieszkał u swojej ciotki, we wsi Mikołajki – blisko Nowego Miasta Lubawskiego.
Paweł Ewert zmarł w roku 1704 w wieku 80 lat. Jego żona, Dorota odeszła z tego świata dziesięć lat później. Pozostawili po sobie dwóch synów (chyba tylko ich, ale nie jestem pewny). W każdym razie jednym z ich synów był Jan, który zdobył bardzo wysokie jak na tamte czasy wykształcenie – uzyskał bowiem doktorat obojga praw. Dnia 30 maja 1689 roku tenże Jan został wyznaczony na proboszcza kościoła w Nowym Mieście Lubawskim.
W pewnym momencie swego życia Jan zmienił swoje niemieckie nazwisko Ewert na polsko brzmiące Ewertowski. Początki „kariery” proboszcza były dla niego trudne, dochody kościoła nowomiejskiego były bardzo skromne. Mimo początkowych trudności dzięki swej wierze i talentom ekonomicznym udało mu się doprowadzić do rozkwitu parafii. Jego zasługi doceniono w 1728 r., kiedy to biskup chełmiński Feliks Ignacy Kretkowski przedłożył na posiedzeniu kapituły katedralnej swój zamiar nagrodzenia proboszcza Ewertowskiego kanonią honorową chełmińską i w tym celu zalecił kapitule aby go zainstalowała.


Dekoracje malarskie oraz epitafium ks. Ewertowskiego w prezbiterium (fot. ja)

Epitafium proboszcza Ewertowskiego



Ołtarz Ostatniej Wieczerzy - fundacja ks. Ewertowskiego (1725 rok)


Walka proboszcza Ewertowskiego z cechami (gildiami):
Nie uznawał małżeństw mieszanych (katolików z protestantami). Walczył z protestantami i pragnął pomniejszyć ich rolę i znaczenie w Nowym Mieście Lubawskim. W czasach, w których żył proboszcz Ewertowski istniały różne cechy (gildie) rzemieślnicze. W tamtych czasach cechy nie były tylko zrzeszeniami rzemieślników o konkretnej profesji. Cechy (gildie) były dla rzemieślników jak rodzina. Członkowie cechu wszystko robili razem, tworzyli takie małe organizacje, które rządzą się swoim wewnętrznym prawem. Nawet podczas Mszy świętej w kościele każdy cech stał razem.
        W dawnych czasach nawet żebracy, bezdomni tworzyli grupy, które miały swojego przywódcę. Najbardziej zasłużeni członkowie grupy żebraczej mogli prosić o jałmużnę w najbardziej zatłoczonych miejscach w mieście - na targach i przy kościołach. Trafnie ukazał krakowskich żebraków Józef Ignacy Kraszewski w powieści pt. "Zygmuntowskie czasy".

        O żebrakach w Nowym Mieście Lubawskim niestety nic nie wiemy ale posiadamy za to informacje o cechach rzemieślniczych. Były to grupy rzemieślników specjalizujących się w tym samym rzemiośle. Na czele każdego cechu stała starszyzna cechowa. Cech składał się z mistrzów, czyli rzemieślników prowadzących własny warsztat. Niżej stał czeladnik (fachowiec bez własnego warsztatu) pracujący u mistrza, a jeszcze niżej uczeń. Uczeń dopiero po przepracowaniu określonego czasu w warsztacie i zdaniu egzaminu mógł zostać czeladnikiem. Wiele statutów cechowych podkreślało tymczasowość pozycji ucznia i czeladnika, czasem zabraniano im ożenku póki nie zostaną mistrzami. Bywało też tak, że czeladnicy w mieście czuli się wykorzystywani przez cech i mistrzów. Wówczas tworzyli tzw. cechy czeladnicze.

        Zarówno w dużych jak i w małych miastach rzemieślnicy stanowili znaczącą grupę zawodową. Jednak musimy pamiętać, że rzemieślnicy w małych miastach często łączyli swój fach z uprawą roli. Zdarzało się też, że rzemieślnik działał jako drobny kupiec, rolnik, karczmarz lub młynarz. W małych miastach zdarzały się również sytuacje, w których młynarz łączył swój fach z pracą stolarza, kamieniarza albo cieśli. Natomiast karczmarz często był też piwowarem, rzeźnikiem lub piekarzem. Podobnie szewc zajmował się nie tylko szyciem butów ale też zróżnicowaną produkcją skórną.
        Wydaje się, że w małych miastach najbardziej wyspecjalizowanymi fachowcami byli kowale. Zajmowali się oni trudną obróbką żelaza, wyrabiali podkowy, gwoździe, naprawiali pługi oraz produkowali i naprawiali miecze.

        W Nowym Mieście Lubawskim znajdowało się kilka cechów rzemieślniczych, z których największe znaczenie mieli mistrzowie i czeladnicy z cechu sukienników. Cech ten odgrywał rolę tak znaczną, że władze miejskie 14 sierpnia 1418 roku wydały dla niego oddzielne rozporządzenie dotyczące cięcia sukna. Poza nim w Nowym Mieście Lubawskim istniały jeszcze cechy: szewców, krawców, kołodzieji, bednarzy, garncarzy, ślusarzy, kuśnierzy, piekarzy i rzeźników. Dzięki obliczeniom prof. Mariana Biskupa wiemy, że w mieście w XVI wieku mieszkało razem z rodzinami 27 rzemieślników. Większość mieszkańców miasta utrzymywała się z pracy na roli, a rzemieślnicy należeli do mniejszości - dodajmy, że była to mniejszość zasłużona bez której miasto nie mogłoby prawidłowo funkcjonować. Rzemiosło zaspokajało potrzeby mieszkańców miasta oraz pobliskich wsi, w których przeważała ludność polska. Chłopi ze wsi przychodzili do miasta podczas targów, a w późniejszym okresie jarmarków. Sprzedawali swojej wiejskie wyroby, handlowali i kupowali.

        Spośród wymienionych chciałbym poświęcić nieco miejsca cechowi szewców, który produkował buty. Dzięki wykopaliskom archeologicznym wiemy jak wyglądały buty ludzi prostych. Najczęściej były to podeszwy z nieobrobionej skóry albo z drewna. Były podobne do współczesnych drewniaków. Zużywały się szybko, przyszywano do nich płótno, ewentualnie miękką skórę i obwiązywano sznurowadłami oraz sznurkami do kostek. Pracownie szewskie obok cechów sukienników były jednymi z najbardziej prężnie działających w XIII i XIV wieku.
Średniowieczne drewniaki. Eksponat w Muzeum Ziemi Lubawskiej w Nowym Mieście Lubawskim (zdjęcie z mojej kolekcji)


Historia cechów rzemieślniczych z punktu widzenia historyka jest bardzo ciekawa. W czasach proboszcza Ewertowskiego cechy stanowiły dla niego poważny problem. Zwłaszcza szanowany w Nowym Mieście Lubawskim cech sukienników, w którym wielu członków stanowiły mieszane małżeństwa katolików i protestantów. Proboszcz Ewertowski zwalczał tego typu związki, uważał, że nie wolno kalać prawdziwej katolickiej wiary. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować fragment z książki pt.: „Nowe Miasto Lubawskie. Zarys dziejów” (pod redakcją Mieczysława Wojciechowskiego, 1992 r. s. 79): „Pierwsze uderzenie wymierzył ks. J. Ewertowski w powszechnie szanowany w mieście cech sukienników. Jako pretekst do wystąpienia wykorzystał organizowane przez cech zapustowe zabawy, a szczególnie pochody urządzane każdego roku przed ratuszem. Pochody te miały formę maskarad, w których chętnie uczestniczyli młodsi i starsi mieszkańcy miasta, bawiąc się wspólnie przy kuflu piwa, słuchając przemówień członków cechu. Sprzyjało to bez wątpienia integracji ludności katolickiej i protestanckiej miasta, której proboszcz był przeciwny. Występował zresztą także przeciw „mieszanym” małżeństwom. Uznawał również za niedopuszczalne formy kultu związane z pochówkiem zmarłych – odmienne niż w tradycji katolickiej. Interwencje ks. J. Ewertowskiego okazały się skuteczne. Biskupi sąd konsystorski w Chełmży zakazał surowo zarówno organizowania przez protestantów pogrzebów ze śpiewem, jak również pochodów. Cech sukienników, jako główny organizator owych imprez skazany został 5 XII 1692 r. na 300 guldenów kary, która to suma miała być przeznaczona na restaurację kościoła”.

Walki z cechem sukienników były tylko jednym z elementów bogatej działalności proboszcza Ewertowskiego. Zasłynął on jako fundator niektórych zabytkowych ołtarzy, które możecie podziwiać na moich zdjęciach w tym i innych artykułach mojego autorstwa. Warto dodać, że nowomiejski proboszcz walczył o to żeby cechy rzemieślnicze miały katolicki charakter. Wiemy, że w latach 1693-1698 udało się mu pozyskać i odbudować wpływy Kościoła katolickiego w cechach szewców, krawców, kowali, ślusarzy i kuśnierzy. Zapewne dzięki datkom od katolickich cechów rzemieślniczych proboszczowi Ewertowskiemu udało się ufundować ołtarze w naszym nowomiejskim kościele.

Proboszcz do końca swych dni starał się nawracać wszystkich na wiarę katolicką. Najbardziej bolało go to, że niektórzy woleli być protestantami. We wspomnianej prędzej książce znalazłem informacje o tym, że proboszcz Ewertowski nawracał często ludzi starych i chorych. Jedną z takich osób był Piotr Lemba, członek rady miejskiej, który przez całe życie był gorliwym protestantem. Innym protestantem nawróconym na katolicyzm był mieszczanin Paweł Metza.

Proboszcza Ewertowskiego mocno finansowo wspierał starosta bratiański Tomasz Działyński. Dzięki niemu oraz proboszczowi szybko udało się odbudować zniszczenia po potopie szwedzkim. Mało tego odnowiono cały kościół, zbudowano we wnętrzu kościoła bramy triumfalne, podłogę wyłożono nowymi płytkami sprowadzonymi z Gdańska (wówczas potężnego, nadmorskiego miasta). Z tamtego okresu pochodzą również ołtarze, które prezentuję na swoich zdjęciach.

 Ołtarz Matki Boskiej Nowomiejskiej ufundowany w 1702 r.



Widok z chóru na nawę główną (fot. Ja)



Autor: Tomasz Chełkowski 



Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)




Polecam moje artykuły:

Jak żyli średniowieczni mieszkańcy Nowego Miasta Lubawskiego?

Piękno kościoła w Nowym Mieście Lubawskim