W XXI wieku Kościół katolicki jest atakowany z wielu stron. W TV często słyszę wiele przekłamań historycznych na temat Kościoła, który zrobił dla Polski bardzo dużo dobrego - Jego zasługi dla polskiej kultury i przetrwania polskości szczególnie w okresie zaborów i w okresie PRL-u są ogromne.
Dlatego czuję się zobowiązany do zabrania głosu w dyskusji i stanięcia w obronie papieży, którzy za swoją politykę w latach 30 i 40 XX wieku są często niesłusznie atakowani przez środowiska lewackie i neoliberalne.
I. Wstęp.
Kiedy
9 października 1958 r. umarł Pius XII, mówiono o nim z głębokim
szacunkiem i wdzięcznością. Prezydent Eisenhower oświadczył: „Po śmierci papieża Piusa XII świat stał się uboższy”. A Golda Meir, ówczesny minister spraw zagranicznych Izraela, napisała: „Nasze
czasy stały się bogatsze dzięki temu głosowi, mówiącemu donośnie o
wielkich prawdach moralnych ponad zgiełkiem toczącego się konfliktu.
Opłakujemy wielkiego sługę pokoju”. Po upływie kilku lat, począwszy od 1963 roku ten sam papież stał się bohaterem „czarnej legendy”:
zaczęto mówić, że podczas wojny względy polityczne lub jego osobista
małoduszność sprawiły, iż pozostał niewrażliwy na cierpienia innych i
milczał w obliczu zbrodni przeciw ludzkości, które być może jego
interwencja zdołałaby powstrzymać.
Największe
nasilenie wrogości do papieża i Stolicy Apostolskiej nastąpiło w latach
60 XX wieku, a dokładnie w roku 1963, kiedy to niemiecki dramaturg
Hochhuth Rolf napisał sztukę
Namiestnik,
w której oskarżył papieża i Watykan o tolerowanie zbrodni nazistów
dokonywanych na narodzie żydowskim. Sztuka ta szybko odniosła sukces i
była często wystawiana w niemieckich teatrach. Papieża oskarżano w niej
m.in. o prowadzenie nieudolnej polityki, o brak zdecydowanej reakcji
podczas ataku Niemiec na Polskę i o proniemieckość, która przesłaniała
mu prawdziwe niebezpieczeństwo, jakie niósł ze sobą nazizm. Dzięki
Rolfowi w 1963 roku narodziła się „czarna legenda”, która dotyczyła
pontyfikatu papieża Piusa XII. Od tej pory za zbrodnie II wojny
światowej nie obarczano już tylko nazistowskich przywódców, ale również
Stolicę Apostolską, której dodatkowo zarzucano, że w obawie przed
komunizmem zachowywała milczenie na temat tego, co się działo w obozach
koncentracyjnych w Polsce.
Dramat Rolfa jest, co prawda dziełem
fikcyjnym, niepopartym żadnymi dowodami, jednak mimo to zmienił pogląd
„mas” na politykę Stolicy Apostolskiej wobec Trzeciej Rzeszy.
Namiestnik
był jednym z pierwszych dzieł atakujących papieża. Od lat
sześćdziesiątych do naszych czasów ukazało się kilkaset artykułów i
książek oskarżających i broniących Piusa XII. Do najpopularniejszych
publikacji atakujących papieża należy niewątpliwie książka Cornwella
Johna,
Papież Hitlera: Tajemnicza historia Piusa XII , w której
autor zarzuca Pacellemu (Piusowi XII), że zrobił za mało, aby uratować
Żydów od obozów śmierci. Według autora Pius XII nie był jednak potworem.
Jego przypadek jest o wiele bardziej skomplikowany i tragiczny.
Historia jego życia to zgubne połączenie pozostających w sprzeczności
wysokich aspiracji duchowych i wybujałej ambicji zdobycia potęgi i
władzy. Nie jest uosobieniem zła, ale zgubnej moralnej skazy -
oddzielania władzy od chrześcijańskiej miłości bliźniego. Konsekwencją
tego oddzielenia było milczące pozwolenie na tyranię, a zatem na
przemoc. Zupełnie inne światło na pontyfikat Pacellego i jego
poprzednika Piusa XI rzuca książka Giovanniego Sale,
Hitler Stolica Apostolska i Żydzi, w której autor przedstawia dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 roku. W książce tej autor przedstawia
raporty biskupa Orsenigo nuncjusza apostolskiego w Niemczech,
dzięki, którym dowiedzieliśmy się o wielu intrygach uknutych przez
Hitlera, który dążył do zdobycia władzy absolutnej. Nuncjusz apostolski
podkreśla, że naziści często podawali się za katolików i odwoływali się
do chrześcijańskich wartości. Były to oczywiście zagrania czysto
propagandowe, dzięki którym NSDAP oszukała wielu obywateli Niemiec, a
nawet zmyliła Stolicę Apostolską, która w latach 1933-1939 o wiele
bardziej obawiała się komunistycznej Rosji niż nazistowskich Niemczech.
Spór
o postać Pacellego zaostrzył się w 1990 roku, kiedy to papież Jan Paweł
II ogłosił Piusa XII Sługą Bożym i rozpoczął jego proces
beatyfikacyjny. W maju 2007 roku komisja kardynałów i biskupów
Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w liczbie 13 członków jednomyślnie
opowiedziała się za beatyfikacją Piusa XII. W grudniu 2007 roku papież
Benedykt XVI zadecydował o wstrzymaniu procesu beatyfikacyjnego. Za
jeden z głównych powodów takiej decyzji uznano reperkusje, jakie
beatyfikacja ta mogłaby mieć dla dialogu z judaizmem oraz stosunków
Watykanu z Izraelem, ponieważ beatyfikacji tej od początku sprzeciwiało
się wiele środowisk żydowskich .
II. Propaganda i oszustwa Hitlera w okresie pontyfikatu Piusa XI (1922-1939)
Aby
zrozumieć postępowanie postaci historycznych należy się wczuć w czasy, w
których one żyły. A były to czasy niespokojne, od 1917 roku w Europie
narastał strach przed komunistami, którzy byli otwartymi wrogami
Kościoła. Stolica Apostolska przed rozpoczęciem II wojny światowej i
odkryciem prawdziwych zamiarów Hitlera obawiała się Rosji o wiele
bardziej niż nazistowskich Niemiec. Poza tym przed wojną Hitler
deklarował się, jako osoba wierząca, czego dowodzi jego radiowe
przemówienie z 1 lutego 1933 roku:
„członkowie mojego rządu będą
szanować i bronić zasad, na których został wzniesiony nasz naród.
Zgodnie z tymi zasadami chrześcijaństwo stanowi podstawę naszej
narodowej moralności, a rodzina jest fundamentem życia narodu”.
Niemcy
po usłyszeniu takich słów z ust nowego kanclerza musieli być dumni.
Zwykli ludzie raczej nie byli świadomi, że te słowa stanowią element gry
Hitlera, który zdawał sobie sprawę, że poparcie niemieckiego Kościoła
protestanckiego i katolickiego jest mu potrzebne do umocnienia władzy i
uzyskania wsparcia społeczeństwa. Bardziej uświadomieni wiedzieli
jednak, że powyższe zdanie miało wyłącznie cel propagandowy i
demagogiczny. Podobno fragment ten w ostatniej chwili dołączył do
przemówienia Hitlera wicekanclerz von Papen, praktykujący katolik, który
był przekonany, że taka wypowiedź zostanie dobrze przyjęta przez
Niemców obu wyznań religijnych.
Pomimo ciepłych słów i
pojednawczego tonu Hitlerowi nie udało się przekonać do siebie
katolików, którzy z doświadczenia znali poglądy narodowych socjalistów
na religię.
Ostrożność katolików potwierdza raport wysłany 7 lutego 1933 roku przez arcybiskupa Orsenigo (nuncjusza apostolskiego w Niemczech) do Sekretarza Stanu, jego treść jest następująca:
„Napięcie
pomiędzy narodowymi socjalistami i większością katolików jest bardzo
duże. Zdanie wypowiedziane przez Hitlera w jego pierwszej odezwie do
narodu niemieckiego (…) nikogo nie przekonało, ponieważ jeszcze nie
wiadomo, o jakim chrześcijaństwie mowa. Co więcej, nikt nie zamierza
interpretować tych słów w przychylny sposób, choćby tylko po to, żeby
sprowokować bardziej konkretne deklaracje. Dowodzi to, że katolicy nie
pokładają w Hitlerze wielkich nadziei”.
Od
momentu objęcia urzędu kanclerza Rzeszy 30 stycznia 1933 roku Hitler
starał się unikać jakichkolwiek starć z przedstawicielami Kościoła.
Zdawał on sobie sprawę, że poparcie Kościoła katolickiego i
ewangelickiego jest mu potrzebne do umocnienia władzy i uzyskania
akceptacji społeczeństwa, które w 1933 roku nie było jeszcze całkowicie
przekonane o słuszności narodowosocjalistycznej ideologii. Ponadto, do
osiągnięcia najważniejszego celu, jakim było uzyskanie pełnomocnictw,
które dawałyby mu możliwość zniesienia systemu demokratycznego i
wprowadzenia partyjnej dyktatury, potrzebne mu były głosy zdominowanej
przez katolików partii Centrum. Dlatego w pierwszych miesiącach swoich
rządów Hitler, jako kanclerz i przywódca NSDAP często upominał swoich
współpracowników, aby nie wypowiadali publicznie antyklerykalnych haseł i
nie obrażali żadnego z chrześcijańskich Kościołów. Hitler podobno
powiedział do Rosenberga jednego ze swoich najbliższych i najbardziej
antyklerykalnych współpracowników następujące słowa:
„…) nie chcę ataków na sukienki – ani kobiece, ani księżowskie”.
Zdaniem przywódcy Trzeciej Rzeszy bezpośrednia walka z Kościołem, jaką w
przeszłości prowadził Bismarck, nie ma sensu, ponieważ jedynie wzmacnia
ona Kościół i przyczynia się do podniesienia jego moralnego prestiżu w
oczach ludu. Hitler nie zamierzał powtarzać błędów Bismarcka, dlatego
swoją strategię walki z duchowieństwem oparł na propagandzie i
publicznym dyskredytowaniu duchownych. Twierdził, że należy przedstawić
ich opinii publicznej, jako ludzi chciwych i godnych pogardy, od czasu
do czasu wszczynając przeciwko nim fikcyjne procesy.
Nigdy
nie wolno nam zapominać, że Hitler od początku do końca był ateistą,
dla którego religia była tylko zjawiskiem polityczno-społecznym, które
można było wykorzystać do zdobycia władzy i poparcia społeczeństwa.
Jako przywódca Trzeciej Rzeszy uważał, np:, że Kościół nie powinien mieć
swojego udziału w wychowaniu młodzieży, która powinna być kształcona
tylko i wyłącznie przez państwo. Taka polityka z czasem doprowadziła do
sporu pomiędzy Hitlerem a niemieckimi duchownymi i Stolicą Apostolską.
Papież Pius XI uważał, że kształtowanie religijnej i moralnej
świadomości młodzieży jest obowiązkiem Kościoła. Hitler miał oczywiście
inne zdanie i w głębi serca gardził religią, ale w 1933 roku musiał
częściowo iść na ustępstwa, nie mógł wyrazić publicznie swojej niechęci
do papieża. Sytuacja zmieniła się radykalnie po pożarze Reichstagu i
wprowadzeniu przez Hitlera władzy dyktatorskiej. Wtedy przyznawał on już
otwarcie, że
„Kościół niemiecki, niemieckie chrześcijaństwo to
wyrażenia sprzeczne wewnętrznie. Albo jest się Niemcem albo
chrześcijaninem. Nie można być jednym i drugim”.
Myślę,
że dość wyraźnie pokazałem, jakie było podejście Hitlera i jego
współpracowników do religii. Uważam, że w tym miejscu należy się
zastanowić, jakie było podejście zwykłych Niemców do nazistów. Czy
zdawali sobie oni sprawę z manipulacji i propagandy prowadzonej przez
NSDAP? Wiemy, że w pewnym momencie wojny Hitlera popierała większość
obywateli niemieckich, zarówno cywilów jak i żołnierzy; że niewielu
wśród nich zareagowało na zniesienie demokratycznych wolności, zamykanie
przeciwników — początkowo komunistów i socjalistów — bez żadnego
procesu w obozach koncentracyjnych. Niewielu zareagowało na degradowanie
Żydów i Cyganów do drugorzędnych obywateli a następnie do motłochu.
Ważnym jest dowiedzieć się, czy i kiedy przedstawiciele kościelni dali
sygnał ostrzegawczy. Również ważne jest pytanie, czy być może kościelni
przedstawiciele – zakładając, że nie zdecydowali się na potępienie –
sami nie wysyłali pozytywnych sygnałów na korzyść reżimu nazistowskiego a
przez to pchali obywateli w ramiona tego reżimu.
Prawda jest jednak taka, że Kościół od 1932 roku stał się zdecydowanym przeciwnikiem NSDAP i współpracował z Partią Centrum,
a w nazistowskim programie wiele punktów stanowiło zagrożenie dla
interesów kościelnych. Poza tym osoby, które posądzają Stolicę
Apostolską o prowadzenie złej polityki wobec nazistów powinny zajrzeć do
dokumentów nuncjusza apostolskiego w Niemczech, biskupa Orsenigo, który
w latach 1922 – 1939 wysłał do Stolicy Apostolskiej wiele listów, w
których wyrażał swoją podejrzliwość wobec rosnącej w siłę partii
nazistowskiej. Poza tym nuncjusz często informował Watykan o rosnącej
wrogości protestantów i katolików. Dzięki analizie tych niezwykle
cennych źródeł możemy zobaczyć jak wyglądała sytuacja w Niemczech przed
wybuchem II wojny światowej. Z licznych dokumentów, jako pierwszy
chciałbym przytoczyć list z 21 listopada 1931 roku, skierowany do
kardynała Pacellego Sekretarza Stanu Jego Świątobliwości i przyszłego
papieża Piusa XII, którego treść jest następująca:
„(…)
Najtrudniejszą kwestią w obecnej sytuacji religijnej w Niemczech są
stosunki pomiędzy katolikami i protestantami oraz polityczną partią
narodowosocjalistyczną. Jeżeli chodzi o protestantów, to dało się w
ostatnich miesiącach zauważyć pewne przebudzenie dawnego uczucia
nienawiści wobec katolików. Wynika ona być może z zazdrości o szacunek,
jaki religia katolicka zyskała w opinii publicznej w Niemczech dzięki
pewnym sprzyjającym wydarzeniom oraz zasługom wybitnych ludzi Kościoła,
także w życiu społecznym. Niektóre dzienniki i koła protestanckie,
manifestując całkowicie oddanie dla partii narodowosocjalistycznej,
ośmielają się oskarżać katolików o postawę przeciwną patriotyzmowi ze
względu na odwiecznie powtarzane oszustwo o zależności od Rzymu, która
stoi w sprzeczności z interesem narodowym (…)”. W tym samym liście Orsenigo pisze, że jedna z lokalnych gazet protestanckich określiła katolicyzm, jako
„bardziej niebezpieczny dla Niemiec niż bolszewizm” oraz stwierdziła, że
„skoro Niemcy nie zwalczają katolicyzmu, to tym samym popierają bolszewizm”.
Wnioski z analizy tego źródła są oczywiste i pokazują nam, na jakie
ataki był narażony Kościół katolicki w 1931 roku w Niemczech. W liście
tym rzuca się w oczy niechęć protestantów do katolików.
Dlaczego tak
wiele środowisk oskarża niemieckich katolików i Stolicę Apostolską o
sympatyzowanie z nazistami, skoro źródła mówią wyraźnie, że tak naprawdę
to Kościół protestancki popierał nazistów a katolicy byli im niechętni? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi i przejdę do analizy kolejnych źródeł.
Kolejnym
ciekawym dokumentem jest list datowany na 4 lutego 1933 roku. Nuncjusz
Apostolski opisuje w nim sytuację w Niemczech po objęciu przez Hitlera,
przywódcy NSDAP, stanowiska kanclerza (30 stycznia 1933 roku). Treść
listu jest następująca:
„(…) jak już wiadomo Waszej Eminencji z mego raportu (…) datowanego na 8 października 1930 roku, partia narodowosocjalistyczna [chodzi o NSDAP]
od momentu powstania [5 stycznia 1919]
budziła
pewne obawy ze względu na jej nie napawający otuchą stosunek wobec
katolicyzmu. Ordynariat Moguncji jako pierwszy zajął stanowisko otwarcie
sprzeciwiające się narodowemu socjalizmowi, publikując kilka surowych
zasad zakazujących katolikom wstępowania do tej partii. Linię
postępowania wyznaczoną przez ordynariat Moguncji przyjął stopniowo ogół
episkopatu Niemiec, zmotywowany przez permanentne antyreligijne
nastawienie niektórych nazistowskich przywódców, chociaż wielu biskupów
nie miało bynajmniej złego nastawienia wobec nowej partii. Uznali
oświadczenie Ordynariatu Moguncji, a przede wszystkim surowość
wprowadzonych sankcji za nieco przedwczesne (…)”. W niniejszym
liście wyraźnie widzimy, że niektóre środowiska kościelne już w 1930
roku dostrzegły w NSDAP wielkie niebezpieczeństwo dla katolicyzmu i
podjęły odpowiednie kroki. Kolejnym zdecydowanym antynazistowskim
krokiem już całego Kościoła katolickiego była konferencja biskupów w
Fuldzie, która odbyła się w dniach 17 – 19 sierpnia 1932 roku. Biskupi
zdecydowali wówczas, że przynależność do NSDAP i popieranie tej partii
jest dla katolików zakazane, z uwagi na jej doktrynalną sprzeczność z
katolicyzmem. Według biskupów program NSDAP głosił
"błędną doktrynę". O spotkaniu w Fuldzie (w tym samym liście) Orsenigo pisał następująco:
„(…)
Na konferencji (…) cały episkopat, mając na uwadze zagrożenie, jakie
dla wiernych może stanowić ruch narodowosocjalistyczny, sformułował i
ustalił pewne zasady, które w sposób jawny odżegnują się od tej partii [NSDAP] i zakazują katolikom wstępowania do niej”. Dalej nuncjusz ze smutkiem dodaje:
„(…)
jakkolwiek nakazy episkopatu zostały posłusznie przyjęte przez
duchowieństwo i były stosowane rygorystycznie to nie dały w pełni
spodziewanego rezultatu. Przy czym największym nieposłuszeństwem
wykazywała się młodzież. Tymczasem liczba członków partii
narodowosocjalistycznej stale wzrastała, a w wyniku manewrów
politycznych von Papena partia ta ostatecznie doszła do władzy (…)”. Powyższy fragment pokazuje nam jednoznacznie, że Kościół katolicki podjął odpowiednie kroki przeciwko nazistom.
Niestety
młodzi katolicy dali się jednak omanić propagandzie NSDAP i
zlekceważyli ostrzeżenia oraz zakazy biskupów i Stolicy Apostolskiej. W
takiej atmosferze 5 marca 1933 roku doszło do wyborów parlamentarnych,
które dały NSDAP 52% głosów.
Naziści z takim wynikiem nie mogli rządzić samodzielnie ani zrealizować
swojego planu, który polegał na przyznaniu Hitlerowi specjalnych
pełnomocnictw, dzięki którym zdobyłby on władzę absolutną. Na dalszych
miejscach uplasowała się partia komunistyczna 12,3% oraz Centrum 11,2% -
frekwencja wynosiła 88,8%. Największe poparcie NSDAP uzyskała w
regionach protestanckich ale w tym miejscu należy uczciwie podkreślić,
że po raz pierwszy odnotowano znaczny wzrost liczby głosów oddanych na
nazistów w regionach w większości katolickich, w których do tej pory
trudno im było się przebić, dobrym przykładem jest Dolna Bawaria na
terenie której podczas wyborów w listopadzie 1932 roku na NSDAP oddało
głos 18,2% wyborców, a 5 marca 1933 roku już 39,2% wyborców! Wynik ten
pokazuje nam skuteczność nazistowskiej propagandy, dzięki której
poparcie dla NSDAP ciągle rosło.
Wyniki wyborów z 5
marca bardzo zmartwiły biskupa Orsenigo, który nie ukrywał niesmaku z
faktu, że tak wielu katolików głosowało na partię nazistowską. W
raporcie z 7 marca nuncjusz napisał do Sekratarza Stanu kardynała
Pacellego następujące słowa:
„Znaczący sukces rządu należy przypisać
zarówno urokowi, jaki wywiera on na młodzież oraz na prostych ludzi,
zawsze żądnych nowinek, jak i rządowemu programowi, zakładającemu
wprowadzenie daleko posuniętych zmian, oraz sprawności, z jaką została
przeprowadzona kampania wyborcza partii hitlerowskiej, w której
wykorzystano wszystkie najszybsze i najnowocześniejsze środki przekazu
(…)”.
Naziści dzięki udanej kampanii wyborczej i populistycznym
hasłom doszli do władzy, a wielu katolików nieświadomych ich prawdziwych
zamiarów zwróciło się ku nim prawdopodobnie z uczucia patriotyzmu,
mieli bowiem nadzieję, że Niemcy otrzymają silny rząd zdolny wyprowadzić
kraj z silnego kryzysu ekonomicznego i społecznego.
W
tej sytuacji Stolica Apostolska została zmuszona do zmiany swojej
dotychczasowej polityki wobec nazistów. 13 marca 1933 roku papież Pius
XI w swoim przemówieniu skrytykował przesadny niemiecki nacjonalizm i
jednocześnie ostrzegł, że o wiele większym zagrożeniem dla chrześcijan
jest komunizm. Przemówienie papieża możemy uznać za częściowe poparcie
jednego zła, czyli nazizmu, aby walczyć z jeszcze większym złem – czyli
komunizmem. Ojciec Święty dał wówczas wyraźnie do zrozumienia, że należy
poprzeć siły antykomunistyczne w Niemczech, nawet za cenę pewnych
ustępstw. Ustępstwem owym miało być poświęcenie katolickiej partii
Centrum i nakłonienie jej do rezygnacji z opozycyjnego wobec Hitlera
stosunku. Trzeba to jasno podkreślić: to nie niemiecki kler się
przestawił, lecz doprowadziła do tego polityka Watykanu. Już w grudniu
1931 r. papież zasugerował baronowi von Ritterowi, posłowi bawarskiemu w
Watykanie, że niemiecki Kościół powinien inaczej spojrzeć na współpracę
z narodowymi socjalistami, jako na coś
"tylko przejściowego i w konkretnym celu", co
„zapobiegnie jeszcze większemu złu".
Uważam,
że zarówno dojście Hitlera do władzy, jak i zwycięstwo wyborcze NSDAP
były w Watykanie oceniane według nieco już przestarzałych schematów, a
już na pewno w oparciu o uproszczone poglądy oraz w oderwaniu od
lokalnych realiów historycznych. Często radykalne i antychrześcijańskie
idee narodowego socjalizmu przypisywano nie samemu Hitlerowi, ale
najbardziej rozwiązłym i zideologizowanym elementom w partii. Poza tym
panowało przekonanie, że sprawowanie funkcji rządowych zmusiło w pewnym
stopniu liderów NSDAP do zmiany nastawienia wobec Kościoła katolickiego,
który dzięki swojemu autorytetowi mógł wspomóc nowe władze we
wprowadzaniu rządów autorytarnych, zdolnych przeciwstawić się
komunizmowi.
Wdaje się, że oprócz szeregu innych
czynników zasadniczym wyznacznikiem polityki papieża Piusa XI wobec
Hitlera był strach przed komunizmem i początkowe niedocenianie
niebezpieczeństwa, jakie groziło Kościołowi katolickiemu ze strony
nazistów. Kardynał Faulhaber mówił w 1933 r.:
"w Rzymie uważa się
tak narodowy socjalizm, jak i faszyzm, za jedyny ratunek przed
komunizmem i bolszewizmem. Ojciec Święty patrzy na to z wielkiego
dystansu i widzi nie objawy towarzyszące, tylko wielki cel". Można
powiedzieć, że strach Piusa XI był wręcz fanatyczny i składały się na
niego dwa aspekty: Pierwszym była nienawiść i chęć pokonania go
(komunizmu) za wszelką cenę, nawet zbratania się z samym diabłem
(nazistami); drugim zaś było zaślepienie, które oznaczało zanik
wszelkiej trzeźwej oceny zagrożenia związanego z celem i środkami -
przede wszystkim chodziło również o błędną w związku z tym diagnozę
najgorszego zagrożenia, gdyż w istocie był nim z pewnością właśnie
faszyzm, a nie komunizm. Pomimo tego, że to ten drugi głosił programowy
ateizm. Otóż faszyzm ujawnił całą chwiejność i nieudolność Kościoła i
katolicyzmu, uwypuklił wszystkie jego wady i słabości, podczas kiedy
komunizm wprost przeciwnie: pokazał Kościół silny, ukrył jego słabości i
wzmógł wszelkie pozytywne cechy.
Program zniszczenia Kościoła w
wizji Hitlera byłby chirurgicznie doskonałym i subtelnym cięciem, zaś
program komunizmu był toporny i skazany na niepowodzenie. Wielu ateistów i przeciwników Kościoła takich jak
John Cornwell albo
Mariusz Agnosiewicz atakuje papieża Piusa XI zarzucając mu
„fanatyczny antykomunizm”.
Często zastanawiam się, dlaczego takie osoby nie potrafią postawić się
na miejscu papieża, który musiał walczyć z zagrożeniem dla Kościoła,
które płynęło zarówno ze strony faszystów jak i komunistów. Papież był
sprawnym politykiem i często musiał robić dobrą minę do złej gry, czy
naprawdę tak ciężko to zrozumieć?
Naziści w
przeciwieństwie do komunistów często podawali się za ludzi wierzących i
praktykujących, czym wprowadzali w błąd opinię publiczną. Władze
Trzeciej Rzeszy wykorzystywały propagandę i kłamstwo do swoich celów i
oficjalnie podawały się za katolików, np.: Hitler 1 lutego 1933 roku
podczas swojego pierwszego radiowego przemówienia wypowiedział słynne
słowa:
"(…)chrześcijaństwo stanowi podstawę naszej narodowej moralności, a rodzina jest fundamentem życia narodu (…)”
jak się później okazało słowa te dodał do przemówienia wicekanclerz
von Papen, praktykujący katolik i bliski współpracownik Hitlera. Naziści
przez cały czas starali się ukryć swoje prawdziwe cele i często
wychwalali chrześcijaństwo, zdając sobie jednocześnie sprawę, że w
przyszłości dojdzie do otwartego sporu z Kościołem. Jednak w lutym 1933
roku nowy kanclerz Niemiec po swoim przemówieniu zyskał poparcie Stolicy
Apostolskiej. Papież publicznie przyznał, że przywódca Trzeciej Rzeszy
jest w stanie skutecznie „rozprawić się” z komunizmem oraz bezbożną
propagandą. Taka atmosfera sprzyjała uregulowaniu relacji między
państwem a Kościołem w Niemczech, które do wiosny 1933 roku układały się
pomyślnie. Później zaczęło dochodzić do agresywnych wystąpień lokalnych
przywódców NSDAP przeciwko katolikom, a także katolików przeciw
nazistom. W kwietniu 1933 roku nasiliły się również ataki terrorystyczne
wobec obywateli pochodzenia żydowskiego. Biskupi niemieccy wobec
nadużyć, jakich dopuszczali się sprawujący władzę w Trzeciej Rzeszy
publicznie okazywali swój sprzeciw wobec niesłusznych prześladowań.
Autor: Tomasz Chełkowski
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)