sobota, 27 sierpnia 2011

I wojna światowa i „polowanie” na listonosza z Tylic

Pretekstem do wybuchu I wojny światowej była śmierć Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda zamordowanego 28 czerwca 1914 roku w stolicy Bośni – Sarajewie. Zamachowiec Gawriło Princip, serbski nacjonalista, członek rewolucyjnej organizacji Młoda Bośnia zastrzelił następcę tronu Austro – Węgier, razem z małżonką Zofią von Chotek podczas przejazdu przez miasto. Wieść o tym strasznym wydarzeniu dotarła nad Drwęcę, dzięki prasie 30 czerwca i wywołała ogólne poruszenie, szczególnie mieszkańców Lubawy, Nowego Miasta Lubawskiego i Lidzbarka Welskiego. Na wsi przygotowywano się wówczas do żniw, które dla okolicznych chłopów były ważniejsze od wieści z odległego Sarajewa. Teofil Ruczyński wspomina, że chłopi mieszkający w Zwiniarzu, jego rodzinnej miejscowości zapytani wówczas, czy dojdzie do wojny najczęściej odpowiadali: „A niech się tam króle biją”. Mieszkańcy ziemi lubawskiej, z wyjątkiem nielicznej inteligencji nie spodziewali się, że może dojść do wybuchu wojny, która przewróci ich życie „do góry nogami”.

Skutki zamachu w Sarajewie ludność ziemi lubawskiej odczuła 1 sierpnia 1914 roku, wraz z ogłoszeniem mobilizacji do armii niemieckiej. Tego dnia w wielu domach było słychać płacz matek, które żegnały mężów i córek zastanawiających się, czy ojciec wróci żywy. Większość gospodarstw pozostała pod opieką kobiet, starców i dzieci. Mężczyźni wykonujący najcięższe prace na gospodarstwie zostali niespodziewanie zabrani. Teofil Ruczyński w następujący sposób wspomina te drastyczne wydarzenia ze swojego dzieciństwa: „(…) Goniec wiejski pędzący na rowerze przybył i na nasze wybudowanie, przynosząc straszną wieść: „Wojna!”. Jednocześnie z tą wiadomością przywiózł wezwanie, czyli tak zwane ordery dla pięciu rezerwistów, którzy bezzwłocznie mieli udać się do wsi, gdzie już czekały powody, aby zawieźć wezwanych do najbliższej stacji, do Montowa(…)”.

Bardzo ciekawy opis tamtych wydarzeń znajduje się w Kronice Szkoły w Gwiździnach. „W te wakacje wybuchła wojna. Wieczorem 1 sierpnia 1914 roku ogłoszono pierwszą mobilizację. Poruszenie mieszkańców wsi było ogromne. Zdolni do noszenia broni mężczyźni, ojcowie rodzin, porzucili żniwa i spieszyli na plac zbiórki do Iławy. W godzinie pożegnania na dworcu w Nowym Mieście płynęły gorzkie łzy, rozgrywały się sceny rozrywające serca. Król wzywał i wszyscy musieli pójść za nim, aby bronić ukochanej ojczyzny. Ponieważ żniwa nie były jeszcze skończone, okazało się, że brakuje rąk do pracy. Ponieważ ferie trwały do 10 sierpnia 1914 roku, przy żniwach pomagały starsze dzieci. Pracy sprzyjała sucha i ciepła pogoda. Od 10 do 15 sierpnia mieszkańców zaniepokoił silny odgłos huku armat od strony Rosji. Ponieważ mieszkamy niedaleko od wroga, trzeba było przygotować się na wtargnięcie Rosjan. Długie dni wszyscy mieszkańcy wsi byli nieprzerwanie gotowi do ucieczki”. Tak pisał w kronice szkolnej zgermanizowany nauczyciel Sagowski z Gwiździn, który nazywał Prusy „ukochaną ojczyzną”.



W Kronice Szkoły w Gwiździnach znajduje się więcej "ciekawostek" dotyczących I wojny światowej na tych terenach. Wieś znajdowała się blisko dawnej granicy w Rosją dlatego od początku działań wojennych większość mieszkańców była gotowa do ucieczki w głąb Rzeszy Niemieckiej. Ostatecznie jednak prawie wszyscy zdecydowali się pozostać na swoich gospodarstwach. Pierwsze realne niebezpieczeństwo pojawiło się w poniedziałek 24 sierpnia 1914 roku. Tego dnia przeleciał nad wsią rosyjski samolot, a od strony sąsiedniej wsi Mroczenko rozległy się pierwsze strzały. Około południa przed szkołą w Gwiździnach pojawili się Rosjanie „na swoich żwawych, okurzonych i spienionych koniach. Byli to Kozacy i dragoni”. Okazało się, że szukali rowerzysty, który na widok wrogich wojsk uciekł i skrył się w tutejszej szkole. Był to przerażony listonosz Gustaw Lange z Tylic. Zgermanizowany nauczyciel Sadowski na żądanie Rosjan wyprowadził nieszczęśnika przed szkołę. „Dwóch jeźdźców zeskoczyło ze swoich koni i złapało przestraszonego na śmierć listonosza, podczas gdy inny brodaty Kozak skierował na niego broń. Pozostali jeźdźcy otoczyli grupę na swoich niespokojnych koniach (…) Po tym jak wrogowie przekonali się, że podejrzany nie jest zwiadowcą na rowerze, lecz listonoszem, puścili go wolno. Pospieszył on przez ogród właściciela Wilhelma Modrowa, poprosił tam o cywilne ubranie i zniknął niezauważony w kierunku Tylic”.

Kolejnym, moim zdaniem najciekawszym wydarzeniem I wojny światowej jest bitwa pod Tannenbergiem - znana również pod nazwą II bitwa pod Grunwaldem do której doszło między 26 – 28 sierpnia 1914 roku. Armia niemiecka dowodzona przez gen. Hindenburga pokonała wówczas żołnierzy rosyjskich, którymi dowodził gen. Samsonow. Ciężkie walki toczone na terenie Prus Wschodnich, spowodowały wiele zniszczeń. Najdotkliwsze straty spowodował ostrzał artylerii niemieckiej, która np.: w Działdowie przyczyniła się do zburzenia całego śródmieścia. Naoczni świadkowie działań wojennych następującymi słowami opisują „burzącą siłę (…) pocisków polowej artylerii”: „W lecie 1915 roku jechałem rowerem przez wieś Uzdowo, oddaloną o kilkanaście kilometrów od Działdowa. Wsi tej, przed wojną dobrze zagospodarowanej, w chwili mego przejazdu właściwie nie było. Zamiast schludnych, murowanych, parterowych domków stojących rzędami po obu stronach szosy, ujrzałem jedno wielkie gruzowisko”. Poza Działdowem i Uzdowem poważnych zniszczeń doznały jeszcze takie miejscowości jak Nidzica, Olsztynek, Szczytno i wiele innych położonych w okolicach Grunwaldu. Jeśli zaś chodzi o miasta i wsie położone w granicach ziemi lubawskiej to nie doznały one większych zniszczeń - z wyjątkiem Mroczna i Mroczenka (wsi sąsiadujących z Gwiździnami), które spalili Rosjanie.

Kilka ciekawych informacji poświęconych bitwie pod Tannenbergiem znajduje się również w Kronice Szkoły w Gwiździnach. Zgermanizowany nauczyciel w następujący sposób opisał porażkę Rosjan: „(…) doszło do pierwszej i największej bitwy w wojnie światowej, w pobliżu słynnej miejscowości Tannenberg. Tu Rosjanie ponieśli sromotną klęskę. Jakich bohaterskich czynów dokonali niemieccy bohaterowie, o tym będzie po wieczne czasy opowiadać historia. Podczas bitwy pod Tannenbergiem, ja nauczyciel Sadowski, prowadziłem lekcje. Uczniowie uczęszczali do szkoły nieregularnie ponieważ mieszkańcy wsi, którzy składali się głównie ze starców, kobiet i dzieci stale potrzebowali uczniów do pomocy w gospodarstwie”.



Bibliografia
Falkowski Jan, Ziemia lubawska, Toruń 2006.
Ruczyński Teofil, Z tamtych lat, Warszawa 1977.
Kronika Szkoły w Gwiździnach (elektroniczna kopia w moim posiadaniu).




Autor: Tomek Chełkowski

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com



Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)