czwartek, 31 marca 2011

Oblężenie Nowego Miasta Lubawskiego podczas wojny polsko – szwedzkiej (1626 – 1629)

Wojska szwedzkie oblegające Nowe Miasto Lubawskie

W 1626 roku król szwedzki Gustaw Adolf zaatakował ze swoją armią Pomorze. Wojska nieprzyjaciela dotarły do granic Ziemi Lubawskiej pod koniec 1628 roku. Szwedzi rabowali i plądrowali wszystkie miejscowości napotkane na swojej drodze. W początkach 1629 roku wojsko polskie pod dowództwem hetmana Stanisława Koniecpolskiego starało się odzyskać utraconą w październiku ubiegłego roku Brodnicę. Z pomocą obleganemu przez Polaków miastu wyruszył z Ostródy feldmarszałek Herman Wrangel, który na swojej drodze napotkał nie zdobyte do tej pory Nowe Miasto Lubawskie. Szwedzki dowódca widząc miasto z piękną gotycką i bogato wyposażoną bazyliką, postanowił rozpocząć oblężenie. Liczył, że mieszkańcy ugną się przed szwedzką potęgą i szybko wpuszczą go za miejskie mury.

Miasto było jednak dobrze przygotowane do obrony i odparło wojska marszałka Wranglera nie ponosząc przy tym większych strat. Według Krzysztofa Kliniewskiego miłośnika lokalnej historii Nowe Miasto Lubawskie zawdzięczało swój sukces solidnym fortyfikacjom obronnym i podwójnej fosie. Profesor Jarosław Poraziński zgadza się z tym stwierdzeniem dodając, że miasto to było jednym z najlepiej ufortyfikowanych miast w Prusach. Podobno miasto stawiało tak silny opór, że na miejsce przybył sam król szwedzki Gustaw Adolf, który chciał na własne oczy zobaczyć bohaterską obronę Nowomieszczan. Według wielu podań skandynawski monarcha osobiście wziął udział w bitwie i został ranny w ucho.


Po wielu dniach nieudanego oblężenia Nowego Miasta Lubawskiego feldmarszałek Herman Wrangel zakończył oblężenie i ruszył w kierunku obleganej przez Polaków Brodnicy. W drodze do miasta, dokładnie 10 lutego 1629 roku spustoszył Lidzbark Welski, w którym była polska załoga. Polacy widząc zbliżające się wojska szwedzkie schronili się za miastem. Rankiem 11 lutego 1629 roku Szwedzi ruszyli w dalszą drogę w kierunku Radoszek, a stamtąd w okolice Górzna, gdzie napotkali oddziały polskie, dowodzone przez Stanisława Potockiego. Doszło do krwawej bitwy, w której Polacy ponieśli ciężkie straty. Poległ wówczas m.in. polski bohater rotmistrz pułku Jan Bokij.




Odparcie armii szwedzkiej przez bohaterskich mieszkańców Nowego Miasta Lubawskiego zrobiło na Szwedach ogromne wrażenie, a przez Polaków zostało uznane za cud. Mieszkańcy nie chcieli aby to wspaniałe wydarzenie odeszło w zapomnienie dlatego ufundowali w nowomiejskim kościele wspaniałe malowidło, które przedstawia miasto oraz oblegających je Szwedów. Nad warownym grodem czuwa Matka Boska. Znawcy tematu od razu zauważą podobieństwa do obrazu przedstawiającego oblężenie Częstochowy, do którego doszło podczas kolejnej wojny zwanej potopem szwedzkim (1655 – 1660).



Zbliżenie górnej części. Nad miastem widzimy Matkę Boską, która na Ziemi Lubawskiej była darzona wielką czcią.




Autor: Tomasz Chełkowski

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)




piątek, 25 marca 2011

Kult pogański i maryjny w Lipach za Lubawą


Sanktuarium Maryjne w Lipach
Lipy to mała wieś sąsiadująca z Lubawą, natrafimy na nią jadąc z miasta w stronę Złotowa. W miejscowości znajduje się filialny kościół (podlegający lubawskiej farze) pw Nawiedzenia NMP. Zbudowany w XIX wieku w stylu neogotyckim. Świątynię wzniesiono na miejscu dawnego Świętego Gaju Prusów, w którym rosło bardzo dużo lip. Większość historyków zgadza się, że etymologia (pochodzenie) nazwy miejscowości jest związana z tym pogańskim miejscem kultu.

Na zdjęciu widzicie neogotycki kościół w Lipach. Zbudowany w miejscu pruskiego Świętego Gaju.

Historia wsi oraz "kościółka", zbudowanego na miejscu znajdującego się tu do XIII wieku pruskiego Świętego Gaju jest niezwykle ciekawa. W starym, spisanym w latach 1880 – 1902 „Słowniku Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” czytamy: „O najdawniejszych czasach, jako i o zjawieniu Matki Najświętszej w Lipach taką mamy wiadomość. Miejsce gdzie są teraz nasze polskie Lipy już za pogańskich czasów słynęło jako święte. Stare akta kościelne zapisują, że tu istniał gaj święty i że starzy Prusacy, wracając po ofiarowaniu w Lobnic (t. j. z Łąk naszych sławnych) w tym tu gaju koło miasta Lubawy przystawali, nowe ofiary na cześć bogini Majumy składając i biesiady swoje religijne wyprawiając (…)”. Zastanawiający jest fakt, że w miejscu tym podobnie jak w Łąkach Bratiańskich w XIII wieku rozwinął się silny kult maryjny, który swoim zasięgiem objął tereny położone setki km od Lubawy i Nowego Miasta Lubawskiego.


Wejście na teren sanktuarium (zdjęcie od wewnątrz - kliknij aby powiększyć)


Aby zrozumieć proces przejścia okolicznej ludności z kultu pogańskiej bogini Majumy, czczonej w Świętych Gajach od setek lat na chrześcijański kult maryjny trzeba przytoczyć fakty oraz legendy, które rzucają nieco światła na to fascynujące zagadnienie. Wiemy, że w pierwszej połowie XIII wieku pojawił się na tych terenach biskup Chrystian (cysters), który od 1209 roku prowadził misję chrystianizacyjną w Prusach. Dnia 18 lutego 1216 roku udało mu się nawrócić Wielkiego Wodza Sasinów mieszkającego w grodzie Lubawa. Ten pruski władca nazywał się Surwabuno i był panem ziemi lubawskiej, która w tamtych czasach obejmowała zaledwie kilkanaście km dookoła Lubawy, rzeka Drwęca stanowiła naturalną zachodnią granicę jego księstwa. Surwabuno przyjął chrzest z rąk biskupa Chrystiana i za jego namową w 1216 roku udał się do Rzymu, gdzie oddał swoje włości pod opiekę Stolicy Apostolskiej. Ówczesny papież Innocenty III nadał mu chrześcijańskie imię Paweł. Tyle jeśli chodzi o fakty historyczne.



Lipowa aleja, która swoim wyglądem trochę przypomina pruski Święty Gaj. Jednak obecnie w centralnym miejscu zamiast "świętego drzewa" znajduje się katolickie sanktuarium


Nawrócenie władcy i jego otoczenia miało niewątpliwie kluczowe znaczenie ale co ze zwykłą ludnością, która od pokoleń wyznawała bardzo barwną rodzimą, pruską religię, czciła wielu bożków i była przywiązana do kultu natury. W Lipach koło Lubawy podobnie jak w przypadku Łąk Bratiańskich nieco światła na nawrócenie zwykłej pogańskiej ludności rzucają legendy, w których znajdują się przysłowiowe (mniejsze lub większe) ziarenka prawdy. W każdym Świętym Gaju znajdowało się święte drzewo, najważniejsze ze wszystkich rosnących na terenie gaju. Zgodnie za starymi podaniami: „Matka Boska cudownie się objawiła w Lipach, tuż przy owem pogańskim drzewie świętem. Wierni przejęci do głębi tem zjawiskiem postanowili dla cudownego obrazu tu kościół pobudować. Ale biskup Chrystjan rzekł do nich: „Nie godzi się, aby obok przybytku Matki Najśw. Owe pogańskie drzewo zostawało. Pójdźmy i powalmy je.” A było jeszcze takie zabobonne przekonanie u ludu, że drzewo to jest nietykalne i że żadna ręka ludzka nie może mu zaszkodzić. Poszła tedy z Lubawy uroczysta procesja na to miejsce. Biskup Chrystjan pierwsze zrobił cięcie w drzewie, potem rzucił się lud i porąbał je w kawały i spalił je”.

Zbliżamy się do sanktuarium. Odpust Matki Bożej Lipskiej przypada na dni 1 i 2 lipca, podczas którego słynący łaskami wizerunek zgodnie z wielowiekową tradycją zostaje przeniesiony w uroczystej procesji z kościoła w Lubawie do widocznego na zdjęciach kościoła w okolicznych Lipach.


Przytoczona legenda częściowo tłumaczy jak doszło do wyparcia kultu pogańskiego przez kult chrześcijański. Kolejne podanie z kolei przybliża nam wydarzenia związane z samym objawieniem cudownej figury Matki Boskiej Lipskiej, a oto jego treść: „(…) w prześlicznym gaju lipowym nad lipą, rosnącą niegdyś opodal strumyka Sandeli, ukazała się pewnego dnia wielka jasność. Lotem błyskawice rozeszła się wieść o tem zjawisku w pobliskiej Lubawie. Za kilka chwil niemal wszyscy ludzie z miasta przybyli na to miejsce. Niestety, jasności już nie było. Natomiast znaleziono cudowną figurkę N. M. P. z Boskiem Dzieciątkiem na ręku, całą rzeźbioną z drzewa. Niebawem zeszli się chrześcijanie i naradziwszy się między sobą, zabrali ją stamtąd i z uszanowaniem zanieśli do kościoła w Lubawie. Lecz niedługo cieszyli się widokiem i obecnością cudownej figury, bo wnet takowa niewidomą siłą na swoje pierwotne miejsce przeniesioną została. To samo trzykrotnie się powtórzyło. Trzy razy przynosili mieszczanie figurę św. do Lubawy i tyleż razy ona znikała. Dopiero za czwartym razem figura nie ruszyła się z miejsca i po dziś dzień za czcią przechowywaną bywa w kaplicy Mortęskich, skąd tylko raz w roku, mianowicie w czasie w czasie słynnego odpustu lipskiego (2 lipca), w uroczystej procesji przenoszoną bywa do Lip” . Kościółek w Lipach wkrótce zyskał miano sanktuarium maryjnego. Niestety poza legendą nie dysponujemy żadnymi informacjami o pochodzeniu drewnianej figurki oraz o budowie drewnianej świątyni.




Sanktuarium Matki Boskiej Lipskiej


Sanktuarium Maryjne w Lipach od XIII lub XIV wieku jest regularnie odwiedzane przez wiernych. W 1626 roku na miejscu drewnianego kościółka wzniesiono nowy, tym razem murowany. Budowę ufundowały trzy siostry Mortęskie, Magdalena, Anna i Zofia. Kościół był otoczony parkanem, a w jego wnętrzu znajdowały się trzy ołtarze i małe organy. Każdego roku na odpust dnia 2 lipca przenosi się tu z lubawskiej fary w uroczystej procesji, małą 30 cm figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem wykonaną z drzewa lipowego. Pewnego razu w 1861 roku, kiedy pielgrzymi szli na odpust do Lip pewien protestant (ewangelik) lub sympatyk (wyznawca?) dawnej pogańskiej religii odgrażał się, że tutejszy kult maryjny niedługo się zakończy. Kilka dni potem drewniany kościół spłonął. W 1870 roku pobudowano, nową, neogotycką świątynię, która stoi w Lipach do dnia dzisiejszego. W 1969 roku cudowna figurka Matki Boskiej Lipskiej (tak samo jak cudowna figurka Matki Boskiej Łąkowskiej w 1752 roku) została ukoronowana przez Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego.




Spacerując lipową aleją możemy podziwiać piękno przyrody oraz wypatrzeć kamień z wizerunkiem naszego wielkiego Polaka Jana Pawła II




FILMY z LIP










Powiązane artykuły:

Łąki Bratiańskie - dawniej zwane "Częstochową północy"

Kulty Maryjne na ziemi lubawskiej

Kurzętnik w czasach przedchrześcijańskich





Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com




Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)

środa, 16 marca 2011

O bohaterach z Armii Krajowej


Marcjan Sarnowski ps. Cichy
Sowieci po „wyzwoleniu” Polski nie oddali władzy w ręce legalnego rządu polskiego przebywającego w Londynie. Wręcz przeciwnie przystąpili do tworzenia własnej administracji państwowej, traktując Polskę jak kraj podbity. Pod koniec stycznia 1945 roku w miastach i wsiach Ziemi Lubawskiej powstały Polskie Komitety Obywatelskie, a przy każdym z nich mieszkańcy utworzyli Straż Obywatelską. Dnia 8 lutego w Lubawie powołano Tymczasową Radę Miejską, a 18 lutego wybrano pierwszego powojennego burmistrza, którym został Stanisław Boryna. W pierwszych latach powojennych opisywane tereny były zrujnowane i rozgrabione zarówno przez Niemców jak i Armię Czerwoną, która w swoim okrucieństwie często przewyższała nazistów. Nowo powołane władze powiatu przystąpiły do odbudowy zrujnowanej ziemi lubawskiej. Pierwszym krokiem była reforma rolna polegająca na rozparcelowaniu 13 tys. hektarów ziemi, z czego ok. 38% przypadło chłopom, a 31% przeznaczono na nowo tworzone Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR).

Polscy chłopi dzięki reformie rolnej przeprowadzonej przez władze socjalistyczne otrzymali po kilka hektarów ziemi, z których ciężko było się utrzymać. Ponadto zmuszano ich by przyłączyli się do spółdzielni produkcyjnych oraz państwowych gospodarstw rolnych. W 1950 roku władze podniosły podatki gruntowe, czym chciały zmusić gospodarzy do rezygnacji z prywatnych gospodarstw i dołączenia do spółdzielni. Wielu opornych chłopów bito i terroryzowano, zabierano im zboże, zwierzęta oraz zajmowano ziemie i budynki. Najbardziej opornych zamykano w więzieniach i obozach pracy. „Odwilż” nastąpiła dopiero w 1956 roku, wraz ze śmiercią Bolesława Bieruta I sekretarza KC PZPR.


Bohaterska działalność polskiego ruchu oporu
W latach 1945 – 1956, które przypadają na okres stalinowski na terenie bezprawnie zajętej Polski utworzono ponad 300 tajnych organizacji młodzieżowych, w skład których w głównej mierze wchodzili uczniowie szkół średnich. Niestety wszystkie zostały rozbite, a ich członkowie i liderzy często byli bici i zamykani w więzieniach. Począwszy od 1945 roku armia radziecka, a później służby takie jak oddziały Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP), Milicji Obywatelskiej (MO) i Informacji Wojskowej wyniszczały polskie organizacje niepodległościowe, które były lojalne wobec prawowitego rządu polskiego przebywającego w Londynie. O uwolnienie Polski spod rosyjskiego jarzma walczyli zarówno członkowie wspomnianych organizacji młodzieżowych, jak i członkowie utworzonej w trakcie wojny Armii Krajowej (AK), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) oraz organizacji podziemnych utworzonych po zakończeniu wojny (ROAK - Ruch Oporu Armii Krajowej). Władza ludowa wykorzystując propagandę medialną starała się zrobić z polskich patriotów, kryjących się po lasach i atakujących oddziały milicji bandytów wrogich PRL.

W 1945 roku Rosjanie, którzy bezprawnie zajęli Polskę rozpoczęli proces tworzenia ustroju socjalistycznego. W lipcu tego roku ogłosili „amnestię” dla żołnierzy z polskiego podziemia, zgodnie z którą mogli się oni ujawnić bez żadnych konsekwencji. W rzeczywistości osoby, które się ujawniły były masowo aresztowane, represjonowane, torturowane i często zabijane. Taka postawa okupanta spowodowała, że wielu członków ruchu oporu pozostało w konspiracji i rozpoczęło ataki na posterunki MO oraz UBP. Kolejną amnestię ogłoszono w lutym 1947 roku. Wówczas poddała się większość żołnierzy AK z Ziemi Lubawskiej.

Rosjanie w celu wyniszczenia szkodzącej im partyzantki zwiększyli swoje siły zbrojne na terenie Polski. W 1946 roku ilość członków UB zwiększono do 48 tys. osób. W tym samym roku na terenie Ziemi Lubawskiej doszło do wielu mordów dokonanych przez Rosjan na Polakach, o czym wspomina „Memoriał Zrzeszenia Wolność i Niepodległość (WiN) do Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ)”, przewieziony na Zachód przez kuriera WiN i podpisany przez Polski Ruch Oporu. Jego fragment, który bezpośrednio dotyka opisywanych terenów brzmi następująco: „(…) żołnierze Armii Czerwonej pojedyńczo i zbiorowo dopuszczali się w stosunku do ludności polskiej najokrutniejszych mordów, rabunków i masowych gwałtów nawet na dziesięcioletnich dziewczętach polskich, beż żadnej ochrony prawnej czy faktycznej tejże ludności. Dla przykładu podajemy, że na terenach trzech powiatów – brodnickiego, lubawskiego i grudziądzkiego – w ciągu jednego miesiąca żołnierze Armii Czerwonej dokonali 208 napadów, w których zamordowali 51 Polaków, zgwałcili 115 kobiet, podpalili 20 zabudowań, uprowadzili 543 sztuki bydła i świń (w czasie od 1 IX do 20 IX 1945 r.). W niektórych miejscowościach Polski nie było ani jednej kobiety w wieku od lat 14 do 50, która by nie uległa zgwałceniu, a jednocześnie zarażeniu najrozmaitszymi chorobami wenerycznymi (…)”.

W latach powojennych na terenie okupowanej Polski powstało wiele małych grup związanych z działalnością stowarzyszeń katolickich. Grupki te były najczęściej zakładane i dowodzone przez katolickich kapłanów, dla których dobro Ojczyzny nie było tylko pustym hasłem. Na terenie Ziemi Lubawskiej w okresie stalinizmu (1945 – 1956) funkcjonowały dwie młodzieżowe organizacje katolickie: obie nosiły nazwę Polska Organizacja Młodzieży Katolickiej. Pierwsza z nich liczyła dziesięciu członków i działała w latach 1948 – 1950 w granicach powiatu Susz i Nowe Miasto Lubawskie. Jan Jeda przywódca organizacji ściśle współpracował z miejscowym klerem. Druga działała w latach 1948 – 1949 w Brodnicy oraz w Nowym Mieście Lubawskim i Działdowie. Organizacja liczyła 5 osób, a jej twórcą był Jerzy Zimmerman.

Poza organizacjami młodzieżowymi w granicach Ziemi Lubawskiej funkcjonowały organizacje o charakterze zbrojnym. Większość z nich założyli członkowie rozwiązanej w 1945 roku Armii Krajowej. W okresie stalinizmu na Pomorzu funkcjonowało ok. 50 organizacji i oddziałów wojskowych liczących ok. 2000 ludzi . Do najbardziej znanych "wojowników podziemia" walczących na Ziemi Lubawskiej zaliczamy: Marcjana Sarnowskiego ps. „Cichy”, Franciszka Wypycha ps. „Wilk” oraz Stanisława Ballę ps. „Sowa”. Ten ostatni stworzył Ruch Oporu AK (ROAK) składający się z kilku pododdziałów do których należeli dwaj wymienieni partyzanci oraz Andrzej Różycki ps. „Zjawa”. Struktury ROAK w powiecie nowomiejskim najwcześniej zawiązały się w Mrocznie, Mroczenku, Grodzicznie, Zwiniarzu oraz Brzoziu Lubawskim. Głównym zadaniem tej partyzanckiej organizacji, „(…) nie było wygranie wojny z władzą ludową, lecz przetrwanie do obiecanych wolnych wyborów i powstania legalnego rządu polskiego (…)” . Jak wiemy do (częściowo) wolnych wyborów w Polsce doszło dopiero 4 czerwca 1989 roku. Polscy patrioci kryjący się po lasach nie spodziewali się, że władzę w ich Ojczyźnie na prawie pół wieku przejmą komuniści z Moskwy.

Wśród pododdziałów należących do Ruchu Oporu AK największe zasługi dla Ziemi Lubawskiej miał oddział dowodzony przez wspomnianego Marcjana Sarnowskiego, który walczył pod pseudonimem Cichy. W 1944 roku podczas zawieruchy wojennej trafił do obozu dla dzieci w Lubawie, w którym tak jak Czesław Czubak doświadczył wielu okrucieństw i był traktowany tak jakby nie był człowiekiem. Podczas pobytu w obozie najpierw pracował w fabryce galanterii skórzanej w Lubawie, a później został przydzielony do komanda pracującego w niemieckim majątku w Mortęgach. Pobyt w obozie Marcjana trwał do 9 stycznia 1945 roku. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w moim artykule pt: "Obóz dla dzieci w Lubawie"

W 1946 roku „Cichy” dołączył do oddziałów Stanisława Balli, gdzie otrzymał swój przydomek. Był celowniczym szybkostrzelnego karabinu maszynowego typu MG – 42. Pluton, do którego należał miał sześć takich karabinów. Dnia 30 czerwca 1946 roku Marcjan walczył w największej bitwie swojego oddziału pod Zieluniem, w której starł się z funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa (UB) z Mławy i MO z Sierpca oraz kompanią wojska wyposażoną w trzy czołgi.

Kolejnym etapem w życiu Marcjana Sarnowskiego było przeniesienie do rezerwy w lipcu 1946 roku. Była to standardowa procedura ROAK, zgodnie z którą otrzymał fałszywy dowód osobisty, broń, pieniądze oraz przydział na kwaterę we Wrocławiu. Cichy zbuntował się i zrezygnował z wyjazdu do Wrocławia. Zamiast tego udał się na zachodni brzeg Drwęcy gdzie zorganizował własny oddział.

Nowy oddział został zaakceptowany przez władze ROAK. Dnia 4 sierpnia 1946 roku doszło do spotkania A. Różyckiego, jednego z dowódców Ruchu z M. Sarnowskim. Ustalono wówczas, że terenem działania „chłopców” Cichego będzie obszar od Tamy Brodzkiej do Nowego Miasta Lubawskiego i Lubawy, a więc obszar historycznej Ziemi Lubawskiej. Poza tym Cichy mógł korzystać z magazynów ROAK w Kostkowie, gdzie znajdowała się broń oraz amunicja. Istnieją szczątkowe źródła opisujące walki oddziału Marcjana. Wiemy, że w październiku 1946 roku ostrzelał on posterunek MO w Wawrowicach. Oddział liczył wówczas 6 partyzantów. Z późniejszych relacji rodziny i świadków, którzy pomagali żołnierzom Cichego wynika, że oddział liczył ok. dziesięciu żołnierzy, którzy z narażeniem życia walczyli i ostatecznie wszyscy zginęli w walce, której nie mieli szans wygrać.


W artykule poświęconym Oddziałowi Cichego znalazłem opis śmierci Marcjana. Pozwolę sobie zacytować fragment: "Tego samego dnia 7 stycznia 1947 roku szczęście opuściło też Marcjana Sarnowskiego. Zastrzelono go podczas próby ucieczki z zasadzki. Jego sponiewierane, zbezczeszczone ciało bez trumny wrzucono do bezimiennego dołu (razem z ciałem Jadanowskiego) w wówczas ustronnym miejscu nowomiejskiego cmentarza. Nikt, nigdy nie miał go znaleźć, ale wywiadowcy Stanisława Balli szybko ustalili owo miejsce i 30 kwietnia 1947 roku dokonali ekshumacji. Włożyli ciało partyzanta do trumny i pochowali w nowym grobie, ustawiając na nim metalowy krzyż. 

Żołnierzy „Cichego” tropiono do końca lat 50, a praktycznie przez niemal cały okres PRL prześladowano. Kilku skazano na śmierć w pokazowych procesach. Po Marcjanie Sarnowskim został grób i legenda, żywa do dziś. Przez długie lata w ażurowy, żelazny krzyż mogiły chłopaka"
.



Polecam artykuł: Oddział CICHEGO




Autor: Tomek

Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)