Ziemia lubawska to kraina historyczna sąsiadująca od południa z Mazowszem Płockim, od wschodu z Mazurami, od północy z Prusami określanymi przez miejscową ludność jako Stare Prusy (inaczej: Prusy Górne), oraz na zachodzie i północnym zachodzie z ziemiami: dobrzyńską, michałowską i chełmińską. Omawiany obszar tworzył przez wieki częściowo odrębną jednostkę polityczno-administracyjną, gospodarczą, społeczną, a nawet kościelną. Na terenie ziemi lubawskiej wytworzyła się specyficzna kultura ludowa wyróżniająca się własnym dialektem, zwyczajami, wierzeniami oraz niezwykłym przywiązaniem do religii katolickiej [1].
Historia omawianych terenów jest
ściśle związana z historią ziemi chełmińskiej, do której wlicza się ziemię
lubawską od XIII wieku. Mimo to na tym małym obszarze mieszkańcy stanowili
odrębną społeczność różniącą się w znacznym stopniu od mieszkańców Prus i
Mazur. Wykazywali za to etniczne,
kulturowe i religijne związki z ludnością polską zamieszkującą ziemię
chełmińską i michałowską. Na terenie ziemi lubawskiej dominowała warstwa
bogatych chłopów nazywanych przez miejscową ludność gburami. Poza tym mieszkańcy tych ziem wyróżniali się specyficzną
gwarą lubawską, obrzędowością, wierzeniami oraz zwyczajami weselnymi i
pogrzebowymi. W
czasach nowożytnych nawet silnie ewangelicki region mazurski nie wywarł
jakiegoś większego wpływu na mieszkańców ziemi lubawskiej. Odrębność obu tych
regionów podkreśla między innymi wyznanie religijne: Lubawiak — katolik, Mazur — ewangelik [2].
Liczne regionalne zwyczaje,
powiedzenia, dialekt i przysłowia pozwalają zasugerować, że ziemia lubawska
zawierała pewne swoiste cechy etnograficzne stanowiące o jej odrębności. Wyróżniały
one dość wyraźnie omawiany obszar od sąsiednich Mazur, a także, chociaż
nieznacznie, od ziemi chełmińskiej, michałowskiej i dobrzyńskiej. Warto też
podkreślić, że cechy etnograficzne analizowanego rejonu silnie wiązały go z
polską kulturą ludową.
Gwara ziemi lubawskiej
Jak wszyscy wiemy język polski nie
jest jednolity. W wielu miejscowościach naszego kraju możemy zaobserwować
znaczne różnice w wymowie niektórych wyrazów, a nawet całych zwrotów.
Wewnętrzne zróżnicowanie naszego języka jest następstwem uwarunkowań
geograficznych oraz zmian historyczno – osadniczych, kulturowych i politycznych,
jakie dokonywały się na przestrzeni wieków. Na terenie Polski występuje pięć
podstawowych dialektów, które powstały w wyniku migracji części ludności
prasłowiańskiej. Są to następująco: dialekt wielkopolski, małopolski,
mazowiecki, śląski i kaszubski. Gwara ziemi lubawskiej jest zaliczana do
szeroko rozumianego dialektu mazowieckiego, który razem z gwarami malborską i
grudziądzką należy do grupy dialektów mieszanych powstałych w wyniku ekspansji w XIII i XIV wieku ludności
etnicznie polskiej z ziemi chełmińskiej i z części Mazowsza na tereny
zamieszkałe dawniej przez Prusów. Gwara lubawska obejmuje obszar, który wówczas
zajęli polscy osadnicy, narzucając swój język ludności pruskiej. Obszar ten
rozciąga się od Lidzbarka Welskiego i Nowego Miasta Lubawskiego, aż po Lubawę i
jej okolice. Podsumowując należy stwierdzić, że gwara lubawska powstała w
wyniku wymieszania się rodzimych języków pruskich z językami osadników
pochodzących z ziemi chełmińskiej, dobrzyńskiej, michałowskiej oraz z Mazowsza [3].
Zgodnie z regułami gwary ziemi lubawskiej, lubawiacy nie
chodzili przez most bez czapki, lecz bez most przez czapki,
charakterystycznymi cechami „gwary" lubawskiej było wymawianie w miejsce
„o" samogłoski „a”, co dawało traciny
w miejsce trocin. Zamiast „an" wymawiano
„un" w wyniku czego z bociana
stawał się bociun. Najbardziej
charakterystyczną końcówką dialektu była końcówka „wa" przez, którą zamiast
mamy słyszało się mawa a zamiast damy - dawa, w wyniku
czego powstało sztandarowe lubawskie przysłowie: „ My mawa, my dawa my powiat Lubawa" [4].
W dialekcie lubawskim często zmieniano „sz” i „cz” na „si” i „ci”,
co dawało bardzo ciekawe i typowe tylko dla ziemi lubawskiej efekty językowe. W
ten sposób zamiast - woda ścieka, pies szczeka, słyszało się - woda szczeka, pies ścieka, szczera lubawianka zostawała ścierą lubawianką, szare siano stawało się siarym szanem, żaba zaś ziabą.
Poza tym „ja” przechodziło w „je” – co dawało np. jebłko albo jegodę, a „ra”
przechodziło w „re” – co dawało np. reno, redło zamiast rano i radło. Dawni
mieszkańcy Sampławy jeszcze dzisiaj wspominają, jak nauczyciel na lekcjach
przyrody pytał ich: „ Dżeczi,jaka sze
ciapla w torfiakach chowie? Następnie zaś, gdy nie mógł doczekać się
odpowiedzi, sam wyjaśniał.: „Toć to
ciapla sziwa” [5].
Kolejną charakterystyczną cechą gwary lubawskiej jest stwardnienie
ś, ź,
ć, dź,
np. wymawia się „rozrobic”, „pienc” zamiast rozrobić, pięć. Ostatnią z licznych cech, o której wspomnę jest
zatarcie różnicy artykulacyjnej między „i” oraz „y’, np. wymawia
się warziwo, grzibów, kulym, drugym zamiast
warzywo, grzybów, kuliśmy, drugim [6].
Poprzestanę na tych kilku przykładach, które moim zdaniem
wystarczająco pokazują odmienność i charakterystyczne cechy gwary lubawskiej,
którą można jeszcze usłyszeć z ust średniego i starszego pokolenia. Niepokojący
jest fakt, że dawny lubawski dialekt jest zupełnie obcy większości młodzieży
ziemi lubawskiej, która jest przekonana, że jej język nie różni się niczym od
mowy innych mieszkańców okolicznych terenów. Bardziej uświadomieni mieszkańcy
próbują jednak podtrzymać znajomość gwary jako ważnego elementu folkloru
regionu, dobrym przykładem są teksty Bernarda Jacka Standary z Lubawy, autora
cyklu: Gawędy Klimka z Dybzaka w Głosie lubawskim, pisane gwara
lubawską. Jeśli zaś chodzi o świat Internetu to należy wspomnieć o stronie www.gwarypolskie.uw.edu.pl. Jest to multimedialny przewodnik pod redakcją Haliny
Karaś. Na stronie tej znajdują się szczegółowe informacje o gwarach z całej
Polski. Oto zapisana gwarą legenda związana z kościołem we wsi Zwiniarz, którą
można znaleźć na wspomnianej stronie:
Nasz kościół odkruł
jeleń. Bo tu kedysz muszał być teyż koszciół, eno że musziała przyść
jaka zagłada. I tu był kosciół kedyś było na te l·iny, tey zwony,
nie, i set jeleń – a to były zarosz’la tutaj – i szet jeleń i
tymy rogami o te lyne zawadził, nie mógł sie odplountać i sie cofał,
co sz’e to bim! bim! tak, nie..I teyn jeleń, wtedy co to ludzie tam
chodzili w te, tak jak tera tu mawa (tj. mamy) to tu te jeżioro je, to taka
legenda teyz troche z tym jeziorem je, nie – tyn las, no w lesie, no
i teyn koszciół tak na takim podwyzszeyniu i tam, tu
musziała być jakaś zagłada, bo teraz jak robil·i}, to same kosz’ci so pod tym
kosz’cziołem. Tutaj to wieze tam tera remontouwali, to dwa worki
kosz’ci ludzkich było. Ale to same kosz’ci, nic wiencyj. To musziała być jakaś
zagłada.
Zwyczaje i obrzędy na ziemi
lubawskiej
Na
terenie ziemi lubawskiej na przestrzeni wieków narodziło się wiele zwyczajów i
obrzędów związanych z ważnymi wydarzeniami dla miejscowej ludności. Wydarzenia
te to m.in. wszelkie prace związane z rolnictwem, narodziny dziecka, zawarcie
małżeństwa oraz wszelkie obrzędy związane z rokiem kościelnym. Poza tym na
terenie ziemi lubawskiej występowały dość ciekawe wierzenia i zwyczaje
pogrzebowe. Wśród nich najczęściej spotykanymi były wierzenia poprzedzające
zgon. O jego nastąpieniu ludność niektórych wsi wnioskowała często ze zdarzeń
towarzyszących wykonywaniu prac polowych. Na przykład jesienią podczas wykopek
ziemniaków gospodarze pilnowali, aby nie pominąć żądnej radliny, bowiem
ominięta radlina mogła być zwiastunem śmierci, któregoś z domowników. Podobnie
wiosną w czasie sadzenia ziemniaków, pilnowano by nie zostawić na polu
nieobsadzonej bruzdy, a podczas orki rolnik pilnował by nie zostawić kawałka
niezaoranego pola. Jedno i drugie mogło oznaczać, odejście z tego świata członka
rodziny lub przyjaciela. To samo odnosiło się do zasiewów, np.: we wsiach
Montowo i Zwiniarz tak bardzo obawiano się nieobsianej roli, że gdy zabrakło
ziarna siewnego, siewca tak długo nie schodził z pola, aż ktoś z domowników nie
doniósł mu ze spichrza potrzebnego do dokończenia zasiewów materiału siewnego.
Właśnie, dlatego bogaci gburzy w czas zasiewów mieli zwyczaj wychodzić w pole z
parobkami, którzy szli za nimi z zapasem ziarna. Podobny zwyczaj występował we wspomnianej
prędzej wsi Zwiniarz, gdzie pilnowano, by siew odbywał się tylko wtedy, gdy
wszyscy domownicy byli zdrowi. W przeciwnym razie wykonywanie tej czynności
mogło pogorszyć stan zdrowia chorego członka rodziny, a nawet przyspieszyć jego
zgon [7].
W
większości lubawskich wsi wierzono, że niektórzy starzy ludzie nazywani tutaj
starkami, mogą przewidzieć dzień swojej smierci. Wydarzenie to mogły im
przepowiadać przeciągłe krzyki leśnych ptaków: puchacza, wrony czy sroki, przy
czym najbardziej złowieszczym było pohukiwanie sowy zwanej „pójdźką",
której wołanie miało brzmieć podobnie do okrzyku; pójdźtuuu, pójdźtuu. Za
złowróżbne uważano też niespodziewane pojawienie się wewnątrz domu jaskółki.
Właśnie z tej przyczyny na wsi lubawskiej często spotykanym zwyczajem, było
zamykanie drzwi domostw podczas długotrwałej suszy tak, by spragnione jaskółki
nie mogły w poszukiwaniu wody wfrunąć do środka. Także piejącą kurę uważano za
zwiastuna nieszczęścia. W takich przypadkach gospodarze piejące kury zabijali i
z pierzem zakopywali w ziemi. Niepomyślność przewidywano też na podstawie
przeciągłego wycia psa, zwłaszcza, jeśli to trwało przez kilka godzin albo dni.
W tym przypadku do najbardziej złowróżbnych zaliczano te zdarzenia, gdy psy
wyjąć wyciągały łeb w stronę domu gospodarza, podchodziły na próg i zbliżały
się do ścian. Poza tym za niezwykle groźne uważano kretowiska, które pojawiały
się na polu lub wewnątrz zagrody. Tego typu zjawiska w okolicach wsi Tylice
miały kilka znaczeń. Tam najbardziej złowieszcze były kretowiska pojawiające
się wewnątrz zagrody zaś pojawiające się poza zagrodą uważano za pomyślne.
Dlatego często zdarzało się, że mieszkańcy Tylic w celu zapewnienia pomyślności
w hodowli trzody i bydła, chwytali krety i zakopywali je pod progami chlewów i
obór. Kolejnym popularnym wierzeniem zwiastującym zgon była tzw. ogłoska bardzo popularna na ziemi
lubawskiej. Było to odbierane przez członków rodziny, bliskich lub znajomych
zawiadomienie o śmierci wysyłane do nich przez zmarłego. Miało ono formę
nagłego pukania w szyby okien, spadnięcia obrazu ze ściany, zatrzymania zegara,
otwierania lub zatrzaskiwania drzwi. Mogły też przybierać formy zjawisk
atmosferycznych takich, jak tuman piasku sypnięty na polu albo drodze pod nogi
idącego albo porywisty podmuch wiatru. Podmuch wiatru miał jeszcze inne
znaczenie otóż lubawiacy wierzyli, że silny wiatr powstaje w chwili, gdy ktoś
się powiesił. Na terenie ziemi lubawskiej do dziś daje się konającemu do ręki
gromnicę, aby mu ulżyć i aby umierał z Bogiem – zgodnie z wiarą katolicką [8].
Niektóre
kobiety opowiadały, że podczas wojny wiadomość o śmierci swych mężów, ojców czy
braci otrzymywały w trakcie wykonywania prac domowych. Formą ogłoski było
na przykład poruszające się w misce pojedyncze ziarno podczas przebierania
grochu, dzwonienie pokrywy na garnku odstawionym z ognia, czy samoistny skrzyp
żurawia u studni.
Na wsi lubawskiej panowało też przekonanie, że ogłoski przekazują swym dzieciom
umierające matki, przychodzą o północy do pozostawionych niemowląt, karmią je
piersią, uspokajają głaszcząc po główce lub kołysząc kolebką [9].
Według
wierzeń lubawiaków, zmarli gospodarze wykazują też troskę o pozostawione
narzędzia, zwierzęta, pszczoły i sady. Tak na przykład przed II wojną w
Świniarcu widywano wielokrotnie pewnego zmarłego gbura, jak wchodził i
wychodził z budynku, w którym za życia przechowywał swoje narzędzia
gospodarskie, i jak wynikało z opowieści świadków czynił to, by zapobiec ich
niszczeniu i dewastacji przez swego następcę. Mieszkańcy Prątnicy natomiast
pamiętają, że tam przed wojną widywano zmarłego gospodarza dozorującego
pszczoły w pasiece, a działo się tak, dlatego, bo po jego śmierci nikt z
domowników nie dopełnił starego obyczaju powiadomienia pszczół o zgonie ich
opiekuna [10].
Na
terenie ziemi lubawskiej istniał ciekawy rytuał związany z czuwaniem przy
zwłokach zmarłego. Jeśli zgon nastąpił latem, to najbliżsi zmarłego natychmiast
udawali się po darninę, na której układano umyte zwłoki nieboszczyka, owijając
je w całun prześcieradła. Natomiast,
jeśli zgon nastąpił zimą to wówczas zmarłego kładziono na desce opartej o
krzesła lub ławy. Następnie członek rodziny zamykał mu oczy, gdyż jak wierzono
otwarte oczy mogą kogoś z rodziny „wyprowadzić” na cmentarz. Po całej ceremonii
zmarły był ubierany i wkładany do trumny. Osoby niosące trumnę często
podkreślają, że staje się ona w pewnym momencie dużo cięższa. Mieszkańcy ziemi
lubawskiej wierzyli, że w tym momencie dusza zmarłego siada na niej [11].
Rodzina
zmarłego po pogrzebie zapraszała uczestniczących gości i znajomych na stypę.
Odbywały się one z reguły we wsiach kościelnych zamieszkiwanych przez dużą
ilość ludzi, a urządzano je w karczmach. Stypy ze względu na swój własny
koloryt były ważnymi wydarzeniami w życiu społeczności wiejskiej ziemi
lubawskiej, miejscowi nazywali je „Przepijaniem
skórki nieboszczyka". Należy podkreślić, że uczty tego rodzaju
przysługiwały tylko osobom zmarłym śmiercią naturalną, które według miejscowych
wierzeń nie były obciążone ciężkimi grzechami. Jeszcze u schyłku XIX wieku
i na początku XX wieku był dość powszechny na omawianym terenie zwyczaj
rozsyłania po wioskach specjalnych znaków powiadamiających o śmierci osoby
dorosłej. W jednych okolicach obnoszono w tym celu kulę z naciętym krzyżykiem,
w innych obnoszono nazywaną ogłoską -
laskę gromadzką, na której nacinano nowy krzyżyk z inicjałami zmarłego.
Natomiast w miejscowościach, gdzie na rozstajach stał krzyż przydrożny
sygnalizowano to, ustawianiem u podnóża krzyża przydrożnego wyrzezanego z
drewna małego krzyżyka, lub poprzez wyrzezanie znaku krzyża [12].
Kolejne
równie ciekawe zwyczaje i wierzenia mieszkańców ziemi lubawskiej dotyczą świąt
kościelnych, a zwłaszcza Bożego Narodzenia, Nowego Roku i Wielkanocy. Według
profesora Falkowskiego większość z nich stanowi relikt po dawnych zwyczajach i
wierzeniach, które miały zapewnić powodzenie i urodzaj w nadchodzącym roku, a
także być podziękowaniem za pomyślny stary rok. Na terenie ziemi lubawskiej
dzień wigilii (24 grudnia) w rodzimym dialekcie zwanej Wilią zawsze obchodzono
w sposób uroczysty. Tego dnia od południa nikt nie pracował – wierzono, że w
tym czasie grasują duchy i praca mogłaby je rozzłościć. Wieczerzę wigilijną
podawano tradycyjnie wraz z pierwszą gwiazdką. Wiemy, że jeszcze w połowie XIX
wieku wieczerzę przyrządzano z dziewięciu, a czasami nawet z dwunastu różnych
potraw oraz praktykowano zwyczaj dzielenia się opłatkiem ze zwierzętami [13].
Zgodnie ze starym zwyczajem lubawska
młodzież o zmierzchu, tuż po wieczerzy wigilijnej, chodziła po wsi przebrana za
babę i dziada, kominiarza, bociana z czerwonym dziobem i długimi szczypcami. Jeden
z gwizdów jeździł na sztucznym koniu zrobionym z drewna lub tektury i straszył
dzieci, a bocian szczypał młode panny. Kominiarz smolił sadzą dziewczęta, a
dziad z babą zbierali do koszy datki w postaci świątecznych wypieków i
pieniędzy na wspólną kolację [14].
W święta Bożego Narodzenia lubawiacy
spożywali wiele oryginalnych potraw, takich jak np.: kwaśną dynię, szmurowaną
kapustę, nudle – czyli kluski do rosołu, czerninę z kaczki lub gęsi, kartofle, kluski
z serem, sztuki pieczeni gotowanej w rosole, śledzie i inne ryby, zupę z
suszonych owoców oraz słodycze. Lubawianie pili również napoje alkoholowe,
takie jak: piwo jałowcowe, różne likiery, arak i wino z głogu. Często wznoszono
toasty „Na zdrowie” albo „Pij z Bogiem”, a przybywających gości
witano zwrotem: „Witamy do nas” lub „Witamy u nas”. Poza tym na ziemi
lubawskiej znane były gry karciane w „solona” i „brudzbarta”. Młodzież lubiła
się bawić w „zduna", „kręga", „pierścionka" lub
„spodobańca". Ta ostatnia gra polegała na tym, że jeden z młodzieńców
pytał siedzących w kole wraz z dziewczętami, która mu się podoba. Jeżeli któryś
z chłopaków się nie pośpieszył z odpowiedzią, to dostawał pydą „bez bary", czyli przez plecy [15].
Polecam moje stare artykuły:
Uchrońmy od zapomnienia zanikający folklor i stroje z ziemi lubawskiej
Autor: Tomasz Chełkowski
[1] Artykuł:
Strój lubawski: oblicze etnograficzne [na:]
www.lubawa.pl/ (oficjalna strona miasta Lubawa);
Wiesław Niesiobędzki, Folklor i zwyczaje
na ziemi lubawskiej [na:] www.ick.ilawa.pl/
(internetowa Encyklopedia Powiatu Iławskiego).
[2] Ibidem; Etnologia ziemi lubawskiej [w:]
Falkowski Jan, Ziemia lubawska, Toruń
2006, s. 409.
[3] Język polski a gwara lubawska [w:]
Falkowski Jan, op. cit., str. 376; Artykuł: Strój
lubawski: oblicze etnograficzne [na:] www.lubawa.pl/ (oficjalna strona miasta
Lubawa); Gwara regionu (lubawskiego) [na:]
www.gwarypolskie.uw.edu.pl/
(Gwary polskie przewodnik multimedialny pod redakcją Haliny Karaś);
[4]
Falkowski Jan, op. cit., str. 379, Wiesław Niesiobędzki, op. cit.
[5] Ibidem.
[6] Gwara regionu (lubawskiego) [na:] www.gwarypolskie.uw.edu.pl/
(Gwary polskie przewodnik multimedialny pod redakcją Haliny Karaś);
[7]
Falkowski Jan, op. cit., str. 409; Wiesław Niesiobędzki, op. cit.
[8] Ibidem;
Śmierć i pogrzeb [w:] Falkowski Jan, op. cit. Str. 415.
[9] Wiesław
Niesiobędzki, op. cit.
[10] Ibidem,
[11]
Falkowski Jan, op. cit., str. 417.
[12] Ibidem,
Wiesław Niesiobędzki, op. cit.
[13]
Falkowski Jan, op. cit., str. 417.
[14] Ibidem.
[15] Ibidem,
Wiesław Niesiobędzki, op. cit.