Rzym rok 1227
Dzień 18 marca Anno Domino 1227 był
tragiczny dla chrześcijańskiego świata. To właśnie tego dnia, po ponad
dziesięciu latach pontyfikatu zmarł papież Honoriusz III. Rzym pogrążył się w
żałobie, a Niebiosa się otwarły przyjmując go do Raju. Niektórzy powiadali, że
duszę Honoriusza przy wejściu do Raju witał osobiście jego poprzednik papież
Innocenty III, który w roku 1216 ochrzcił Surwabuno z Ziemi Lubawskiej.
Bardzo szybko, bo już 19 marca 1227
r. wybrano kolejnego papieża, który przyjął imię Grzegorz IX. Nowy Ojciec
Święty okazał się być doskonałym dyplomatą, który ma ogromną wiedzę i nie boi
się walczyć za pomocą miecza. Tak był to papież wojownik, zwolennik wypraw
krzyżowych i nawracania pogan nie tylko słowem, ale też siłą. Krótko po swoim
wyborze na następcę św. Piotra, jeszcze w 1227 r. odważył się nałożyć klątwę na
cesarza niemieckiego Fryderyka II za to, że nie ruszył na krucjatę, za to, że
bał się iść na wojnę z poganami.
Rzym, noc z 19 na 20 marca 1227:
Zbliżała się północ. Mężczyzna w białych szatach
siedział przy drewnianym stoliku i był pogrążony w rozmyślaniach. Kilkanaście godzin
temu został jednym z najpotężniejszych ludzi na świecie. Po jego stronie stał
Bóg ze swymi aniołami, a on miał do dyspozycji armię Państwa Kościelnego, był pierwszym po Bogu, żaden człowiek nie był ważniejszy od niego. Świadomość tego faktu bardzo go podniecała. Był zdecydowany walczyć ze złem, chciał odzyskać Ziemię
Świętą oraz nawrócić na prawdziwą chrystusową wiarę pogan z północnej Europy,
czyli przeklętych Prusów, Jaćwingów i Litwinów.
Grzegorz IX miał właśnie wezwać
swych służących żeby dorzucili drew do kominka i przebrali go w szaty nocne,
kiedy niespodziewanie usłyszał pukanie do drzwi swej komnaty.
- Wejdź – odrzekł stanowczym głosem
cały czas siedząc przy stoliku plecami do drzwi.
- Kim jesteś – zapytał odwracając
głowę i patrząc podejrzanym wzrokiem na mężczyznę, który właśnie przed nim
klęknął na jedno kolano.
- Jestem twym pokornym sługą Ojcze
Święty – odrzekł nieznajomy odziany w prostą czarną szatę z kapturem. Nie miał
na sobie żadnego herbu, żadnych znaków tylko zwykły drewniany krzyż na szyi.
- Moim sługą powiadasz, nie jesteś
żadnym ze znanych mi duchownych, nie należysz do mojej służby, pierwszy raz
widzę cię na oczy. Podaj mi jeden powód, który powstrzyma mnie przed wezwaniem
straży i wyrzuceniem cię stąd.
- Podam ci wiele powodów – mówił
cały czas klęcząc z głową spuszczoną w dół – o naszym istnieniu wie tylko
urzędujący papież, jest nas wielu, jesteśmy oddani bezgranicznie każdemu z
następców św. Piotra, zawsze stoimy w cieniu i robimy to, czego Ojciec Święty
zrobić nie może.
- Jesteście moimi szpiegami? Do tej
pory nie wiedziałem o waszym istnieniu – powiedział z lekkim zdziwieniem papież.
- Jesteśmy nie tylko szpiegami.
Każdy nowo wybrany Ojciec Święty dowiaduje się o naszym istnieniu pierwszej
nocy swego pontyfikatu – odparł uniżenie tajemniczy klęczący mężczyzna.
Na zewnątrz właśnie zaczęło padać i
grzmieć. Po chwili rozpętała się prawdziwa ulewa.
- Jest już późno, jeśli to wszystko,
co chciałeś mi powiedzieć to teraz wyjdź i pozwól mi odpocząć – odparł
zmęczonym głosem Ojciec Święty.
- Wybacz ekscelencjo, ale zanim
udasz się na spoczynek powinieneś poznać największy z sekretów Państwa
Kościelnego. Musisz ujrzeć to, co znajduje się w podziemiach tego pałacu.
- O czym ty mówisz?! Wiem o tajnym
archiwum umieszczonym w naszych watykańskich piwnicach! Mam świadomość
istnienia apokryfów i ksiąg zakazanych, wiem nawet o kopii magicznej włóczni
św. Maurycego ukrytej w podziemiach – powiedział zirytowanym głosem papież i
kazał odejść swemu szpiegowi.
- A wie Ojciec Święty cokolwiek o
Włóczni Lucjana?
Papież nagle otworzył szerzej oczy,
wstał z krzesła i podszedł do klęczącego mężczyzny.
- Łżesz! Włócznia Lucjana nie
istnieje! To tylko legenda!
- Ojcze Święty jest wiele legend i
bajek, które opowiada się prostaczkom. Są też bardziej wyszukane historie,
które opowiada się biskupom, kardynałom i uczonym. Ty jednak musisz poznać
prawdę, której my twoi wierni słudzy strzeżemy. Musisz się dowiedzieć co jest
faktem, a co tylko legendą. Nalegam Ojcze Święty abyś poszedł ze mną, musisz
poznać wszystkie sekrety, które znał twój poprzednik – spokój, uniżenie i pewna
tajemnicza aura, jaką roztaczał nad sobą rozmówca sprawiły, że nowy papież dał
się przekonać.
Grzegorz IX szedł pewnym krokiem za
mężczyzną w czarnej szacie, który w lewej ręce trzymał pochodnię oświetlając
drogę. Zdziwiło go to, że na krętych schodach prowadzących do piwnic nie spotkali
ani jednego wartownika. W piwnicach szpieg podszedł do świecznika na ścianie i
pociągnął go w dół. Otworzyło się tajne przejście, o którego istnieniu papież
wiedział już od dawna, dlatego się nie zdziwił.
- Wszyscy kardynałowie wiedzą o tym
przejściu prowadzącym do sekretnych archiwów i skarbca. Mam nadzieję, że to nie
to chciałeś mi pokazać – powiedział znudzonym głosem.
Mężczyzna w czerni się nie odzywał.
Sekretne archiwa znajdowały się kilkanaście metrów pod piwnicą. Grzegorz IX,
jeszcze jako kardynał lubił tu przychodzić i czytać starożytne papirusy z
ewangeliami, które nie znalazły się w Piśmie Świętym. Ewangelie napisane
podobno przez Judasza, Jezusa i Maryję oraz Marię Magdalenę, apokalipsa
Zacheusza, który dostąpił objawienia to tylko niektóre z tajemniczych pism
ukrytych tu przed światem. W archiwach znajdowały się też pisma magiczne takie
jak „Zbiór Zaklęć Merseburskich” oraz „Lemegeton”, czyli magiczna księga napisana przez króla Salomona.
Obaj mijali dziesiątki pomieszczeń z
papirusami i manuskryptami, a na samym końcu przeszli obok potężnych drzwi
skarbca, w którym znajdowały zapasy złota zgromadzone przez Kościół. W końcu
dotarli do małego regału z księgami. Szpieg podszedł do niego i wyjął dwie
książki z półki położonej na wysokości jego oczu. Następnie włożył rękę w
dziurę po książkach. Papież obserwował jego dziwne zachowanie, aż po chwili
usłyszał pstryknięcie. Nie miał pojęcia, że za regałem znajduje się dźwignia.
Ojciec Święty z wytrzeszczonymi
oczami patrzył jak regał się przesuwa odsłaniając wiszący na ścianie gobelin, na którym widniała postać wojownika,
uzbrojonego we włócznię i walczącego z potworem. Papież na początku myślał, ze
to św. Jerzy walczący ze smokiem, szybko jednak zauważył, że bestia nie jest
podobna do smoka. Potwór był większy od wojownika, miał duże czarne skrzydła,
rogi oraz ręce i nogi jak u ludzi.
- Kto to jest? – Zapytał papież
niepewnym głosem.
- Ojcze Święty to jest ten, kto dał
początek naszemu istnieniu, on nas stworzył abyśmy z ukrycia wspierali Kościół.
Jego imię brzmiało Kasjusz, był rzymskim legionistą, który… - nie mógł
dokończyć, bo następca świętego Piotra wszedł mu w słowo.
- …który swoją włócznią przebił bok
wiszącego na krzyżu Chrystusa. Znam tę legendę – powiedział papież.
- To nie jest legenda Ojcze Święty.
Kasjusz po przebiciu boku Chrystusa się nawrócił, porzucił wiarę w pogańskich
rzymskich bogów. Na chrzcie przyjął imiona Longin i Lucjan używając ich
zamiennie. Powodem nawrócenia była jego włócznia, której ostrze zanurzyło
się w krwi Mesjasza. Okazało się, że dzięki krwi zyskała ona moc uzdrawiania
ludzi.
- To tylko legendy – znowu wszedł mu
w słowo Ojciec Święty.
-
Nawet w legendach nie zachowały się informacje o tym, że Kasjusz miał żonę i
córkę, obie były chore na trąd i zostały uzdrowione dzięki włóczni. Ich
uzdrowienie spowodowało przemianę w sercu rzymskiego legionisty, który porzucił
starych bogów i dał się ochrzcić. Z czasem Lucjan odkrył, że włócznia potrafi
nie tylko uzdrawiać ludzi ze wszystkich chorób. Odkrył, że ma ona moc… -
mężczyzna przerwał nagle i złapał za wiszący na ścianie gobelin odsłaniając
wzmacniane żelazem drzwi.
Papież
ponownie zrobił zaskoczoną minę, myślał, że to już wszystko. Szpieg złapał za
wiszącą na drzwiach kołatkę w kształcie głowy jakiegoś stwora, którego papież
nie potrafił zidentyfikować. Zapukał trzy razy. Drzwi po chwili się otworzyły i
stanęło w nich dwóch kolejnych mężczyzn ubranych tak samo, czyli w proste
czarne szaty z kapturem i z drewnianymi krzyżami na szyjach.
-
Więc jest was więcej? – Zapytał następca św. Piotra.
-
Jest nas wielu i wszyscy oddamy za ciebie życie Ojcze Święty. Proszę przejdź
przez te drzwi i poznaj całą prawdę.
Szli
dość długo w dół krętymi schodami. Na ścianie, co kilka metrów wisiały
pochodnie oświetlające ciemności. Im niżej schodzili tym bardziej niepokojące
dźwięki dochodziły do uszu papieża, szlochy, szyderczy śmiech, krzyki, płacz,
odgłosy cierpienia i ciągłej agoni…
- Na Boga co tu się dzieje? Dlaczego mój
Kościół skrywa coś takiego głęboko pod ziemią? – Zastanawiał się w myślach.
W
końcu dotarli do korytarza, szli mijając zakratowane cele.
-
Dlaczego tu są lochy, o których nie miałem pojęcia? Kogo w nich torturujecie? –
Żądam wyjaśnień powiedział papież stanowczym głosem.
-
Ojcze Święty to dopiero pierwszy poziom. Niedługo zejdziemy jeszcze niżej.
Łącznie mamy tu pięć poziomów położonych jeden pod drugim, a na tym trzymamy
najmniej groźnych więźniów.
-
Kim oni są? – Zapytał następca św. Piotra.
-
Czyż to nie oczywiste? To wrogowie Kościoła, przeciwnicy naszej prawdziwej
wiary, wrogowie Chrystusa. Większość więźniów na tym poziomie to ludzie, byli
członkowie sekt przyzywających demony, czarnoksiężnicy i czarownice.
-
Mówisz, że większość to ludzie? Nie rozumiem, więc kim są pozostali? –
Dopytywał zdziwiony Grzegorz IX
-
Na tym poziomie, poza ludźmi jest jeszcze kilka słabszych wampirów, niżej
trzymamy groźniejsze demony, wszelkie plugastwa, które nie mają prawa chodzić po świecie i
żyć między ludźmi – odparł mężczyzna.
Papież
już więcej o nic nie pytał. W pewnym momencie zatrzymał się przy drzwiach
jednego z lochów. Nie dochodziły z niego żadne dźwięki, więc w pierwszej chwili
pomyślał, że cela jest pusta. Podszedł bliżej do zakratowanego okienka w
drzwiach i zajrzał do środka. Widział podłogę i ściany wykonane z kamienia,
zwisające kajdany, rowek do załatwiania potrzeb fizjologicznych i to wszystko.
Cela była ciemna.
-
W tej celi nikogo nie ma – powiedział dość głośno sam do siebie. Trzej
mężczyźni idący z przodu dopiero teraz spostrzegli się, że Ojciec Święty nie
idzie za nimi. Kiedy zauważyli gdzie stoi krzyknęli żeby się odsunął.
Wszystko
działo się błyskawicznie. Więzień włożył rękę między kratami i złapał papieża
za szyję. Jego pazury wbiły się w skórę zaskoczonej ofiary.
-
Daj mi swojej krwi! Daj mi swoją krew klecho! Kres twej wiary jest już bliski!
– Wampir był bardzo osłabiony, dlatego nie był w stanie zadać śmiertelnego
ciosu. Trzej mężczyźni w czarnych szatach szybko sięgnęli po swe sztylety
przypięte do pasów i zaczęli go dźgać w rękę, która trzymała za szyję Grzegorza
IX. Więzień w końcu puścił, zapewne ostrza moczonych w wodzie święconej
sztyletów zadawały mu zbyt duży ból.
Papież
trzymał się za szyję, a jeden z mężczyzn polał jego rany wodą święconą, którą
miał we flakoniku przy pasie. Rany zaczęły syczeć, czuł przez chwilę duży ból,
a potem ogromną ulgę.
-
To tylko zadrapania. Musisz być ostrożniejszy Ojcze Święty. W tym przypadku szczęśliwie
trafiłeś na mizernego wampira, który siedzi tu ponad dwieście lat. On jest
słaby, ale na drugim poziomie i niżej więźniowie są o wiele groźniejsi.
Po
kilkunastu minutach zeszli niżej na drugi poziom i potem jeszcze niżej na
kolejne poziomy. Wszędzie Grzegorz IX zastawał ten sam widok, czyli korytarz z
celami. Z tą tylko różnicą, że im niżej schodzili tym więcej spotykali mężczyzn
w czarnych szatach z drewnianymi krzyżami na szyjach, wszyscy wyglądali tak
samo, tworzyli jakiś Zakon o istnieniu, którego Grzegorz IX aż do dziś nie miał
pojęcia.
W
końcu dotarli na sam dół. Najniższy poziom wyglądał zupełnie inaczej. Była to
ogromna i okrągła sala, w której stało kilkudziesięciu mężczyzn w czerni,
wszyscy mieli na głowach założone kaptury. To było niesamowite miejsce. Byli
głęboko pod ziemią, a mimo tego sala była doskonale oświetlona przez dziesiątki
pochodni i świec. Na podłodze i ścianach znajdowały się namalowane czerwonym
kolorem pentagramy i pentakle. Papież dostrzegł też fragmenty psalmów zapisane po łacinie. Najbardziej
tajemnicze były ogromne drzwi, wręcz wrota umieszczone po drugiej stronie
pomieszczenia wysokiego na ponad dwa piętra. Wszyscy mężczyźni przyklękli na
jedno kolano widząc Ojca Świętego.
-
Co znajduje się za tymi wrotami? – Zapytał z ciekawością.
-
To więzienie Ojcze Święty.
-
Kto jest tam uwięziony? Otwórzcie te wrota i pokażcie mi!
Zakapturzeni mężczyźni spojrzeli na
siebie, sześciu z nich podeszło, aby otworzyć ogromne zbrojone wrota.
- Od ponad dziesięciu lat ich nie
otwierano. Do dnia dzisiejszego mam koszmary, żałuję, że wówczas to ujrzałem –
powiedział mężczyzna, który przyprowadził tu Ojca Świętego.
- Dobry Boże, Maryjo i wszyscy
święci - powiedział Grzegorz IX robiąc znak krzyża. Niepewnie podszedł bliżej otwartych
wrót.
- Czy to żyje?! Co to jest?! – Pytał
z przerażoną miną.
Ręce tego czegoś wisiały nad głową
skute potężnymi łańcuchami, tak samo nogi. Skrzydła również spętane w
łańcuchach. Wyglądał podobnie do potwora
na gobelinie, który oglądał przy wejściu. Skóra jego ciała była kolorem podobna do
ludzkiej. Z miejsca, w którym człowiek by miał serce sterczała włócznia, wbita
głęboko w ciało potwora. Oczy miał zamknięte, a głowę z dwoma skośnymi rogami
spuszczoną, wisiał na łańcuchach. Papież najpierw się wystraszył, a potem
patrzył z coraz większą ciekawością. Zauważył duże podobieństwa do ludzi.
Tajemnicza istota wyglądała na martwą albo nieprzytomną, miała piersi takie jak
ludzkie kobiety, ale skórę w tym miejscu pokrywały czarne łuski. Wydaje się, że
łuski pokrywające w niektórych miejscach skórę tego stwora spełniały rolę
ubrania bądź jakiegoś ochronnego pancerza.
- Ojcze Święty nie podchodź tak
blisko – krzyknął któryś z mężczyzn.
Papież jednak podszedł i dotknął
nogi istoty mającej jakieś trzy metry wzrostu. Od razu stwierdził, że skóra w
dotyku przypomina ludzką, ale nie jest lodowata jak u osób martwych, wręcz
przeciwnie była przyjemnie ciepła.
- To coś żyje – powiedział sam do
siebie.
- Tak żyje, ale nie otworzy oczu.
Jest zapieczętowane przez Włócznię Przeznaczenia. Kiedy Kasjusz, a potem Lucjan
uzdrowił swoich najbliższych odkrył, że włócznia posiada jeszcze inną moc, moc
zabijania demonów. Wówczas pojął czego chce od niego Bóg, miał walczyć ze złem,
wysyłać z powrotem do Piekła demony przysyłane do naszego świata przez Lucyfera.
Tylko tak mógł odkupić swój grzech, miał poświęcić swoje życie walce ze złem,
aby Bóg przebaczył mu przebicie boku Zbawiciela i wpuścił jego duszę do Raju. W
celu walki z demonami stworzył nasz Zakon, wspomagaliśmy go i chroniliśmy
wszystkich następców Lucjana. Ja jestem sto sześćdziesiątym pierwszym z jego
następców.
Papież wysłuchawszy słów mężczyzny
spojrzał w stronę serca demonicznej kobiety.
- Przecież ta włócznia jest wbita w
jej serce. Bo to kobieta, prawda? Wyjaśnij mi.
- Zaiste Ojcze Święty słusznie
zauważyłeś. To demonica, jedna z najstraszniejszych. Jej imię Lilith. Ona była
pierwszym z wampirów dając początek istnieniu tych krwiopijczych bestii, ona
była też pierwszą żoną Adama, a potem jedną z czterech żon Lucyfera. Potężna, pradawna demonica, z którą stoczył
walkę w 325 r. n.e. przywódca naszego Zakonu, czternasty z następców Lucjona. Lilith
chciała powstrzymać sobór w Nicei, pragnęła zniszczyć rozwijający się Kościół
Chrystusa, ale kosztem wielu istnień została powstrzymana. Włócznia wbita w jej
serce ją zapieczętowała i póki tam tkwi Lilith nie może się poruszyć. Musi tak
czekać na czasy Sądu Ostatecznego, kiedy Chrystus znowu przybędzie.
- Dlaczego włócznia nie zadziałała
na nią tak jak na inne demony? – Pytanie papieża nie zaskoczyło nikogo, a
przynajmniej nikt nie dał po sobie poznać zaskoczenia.
- Nawet Włócznia Przeznaczenie nie
jest w stanie odesłać tych, którzy należą do Najwyższego Zła. Przynajmniej dała
radę ją zapieczętować.
- A co jeśli pojawi się kiedyś inny
demon równie potężny jak ona? – Zapytał papież.
- Niech Bóg ma nas wtedy w swojej
opiece – odparł obecny przywódca Zakonu.
Kiedy Grzegorz IX powrócił do swej
komnaty już prawie świtało. Nie mógł zasnąć, cały czas leżał pogrążony w
rozmyślaniu. Dopiero teraz, powoli uświadamiał sobie, co oznacza bycie następcą
św. Piotra.
Rok 1227. Romowe w Nadrowi:
Mojmira
cztery lata temu została uprowadzona z Lubawy i siłą zaciągnięta do tego
magicznego miejsca położonego w dalekiej Nadrowi, miejsca, którego pięknem
zachwycała się każdego dnia. Bo faktycznie było się czym zachwycać. Romowe okazało
się być ogromne, i w pewnym sensie przypominało bardziej europejskie miasta niż
pruskie lauksy. Największe wrażenie zrobiło na niej drzewo wysokie na
kilkadziesiąt metrów, które było tak szerokie, że kilka osób musiało się złapać
za ręce, aby objąć jego pień. To było niemożliwe, nigdy nie widziała takiego
drzewa, wręcz była przekonana, że drzewa tych rozmiarów nie istnieją. Pamięta
pierwszy szok, kiedy tu przybyła, drzewo widziała już z daleka. Kiedy natomiast
podjechali bliżej oczy z wrażenia wylazły jej na wierzch. Ogromne drzewo stało
pośrodku osady, tam gdzie w miastach europejskich najczęściej znajduje się
rynek. Obok niego było kilka mniejszych drzew i kamienie ofiarne. Całości czaru
dodawał święty ogień, który płonął nieustannie, nigdy nie gasł nawet podczas
deszczu.
- To Święty Gaj w środku miasta - taka była
pierwsza myśl Mojmiry. Dookoła tego gaju znajdowały się drewniane domy,
warsztaty i inne zabudowania gospodarcze. Większość z nich miała kamienne
fundamenty. Niektóre były kryte strzechą, a inne drewnianą dachówką.
Jednym z największych podobieństw do
europejskich miast była ogromna palisada otaczająca całą osadę i wzmocniona
obronnymi wieżami z wartownikami. W północnej części, na wzniesieniu znajdował
się pokaźnych rozmiarów gród z własną dodatkową palisadą, była to siedziba
Krwie zwanego przez tutejszych Wielkim Kapłanem, wybrańcem bogów. Wiele
miesięcy po swoim przybyciu do tego magicznego miejsca Mojmira miała okazję
przeczytać wiele książek z biblioteki, znajdującej się w grodzie. Dowiedziała
się z nich, że Wielki Kapłan Kriwe jest następcą legendarnego Bruteno (Prūtenisa),
który setki lat temu został pierwszym Wielkim Kapłanem Prusów. Bruteno miał
brata o imieniu Wajdewut (Wīdawut), którego bogowie wybrali na króla całych
Prus. Dwaj bracia zbudowali dookoła świętego drzewa miasto i nazwali je Romowe.
Była to stolica królestwa Prus. Niestety po śmierci Wajdewuta królestwo się
rozpadło i Prusowie podzielili się na wiele plemion, które istnieją do dnia
dzisiejszego.
Mojmira, kiedy się o tym dowiedziała z
książek znalezionych w grodzie od razu pomyślała, że Wielki Kapłan Prusów pełni
funkcję podobną do papieża u chrześcijan. Z tą tylko różnicą, że jeden z nich
jest sługą bogów i następcą legendarnego Bruteno, a drugi sługą jednego Boga i
następcą świętego Piotra.
Tereny dookoła Romowe otaczały jeziora, łąki,
pastwiska, pola uprawne oraz lasy składające się z setek wiekowych drzew.
Mojmira trafiła do najważniejszego ze wszystkich pruskich świętych miejsc. To
właśnie tu płonie wieczny, pradawny ogień, święty ogień rozpalony przed wiekami
przez bogów, którzy wybrali Bruteno na pierwszego ze swych kapłanów.
Mojmira z czasem z książek i od ludzi dowiedziała
się całkiem sporo o tym miejscu. Największe wrażenie, poza fascynującą historią,
zrobiło na niej oczywiście stojące w centrum drzewo, zwane świętym dębem. Z
jego pnia wyrastały trzy grube gałęzie o niesamowitym wijącym się kształcie. Do
każdej z nich przyczepiono drewnianą rzeźbę z wizerunkiem jednego z trzech
pruskich bogów: Pikulsa zwanego
czasem Patollusem, którego uważano za
boga śmierci, kapłanów i magii, Patrīmpusa,
czyli boga walki, płodności, zdrowia i bogactwa oraz Perkūnsa, pana błyskawic. Miejscowi nazywają ich Trójcą
z Romowe i otaczają wyjątkową czcią.
- Jak ja
nienawidzę całej waszej trójki, a zwłaszcza ciebie Perkūnsie,
za to, że uwięziłeś moją matkę, boginię Saūli w otchłani – pomyślała Mojmira, która właśnie z udawaną
zadumą na twarzy modliła się przy drzewie z wizerunkami trzech bogów. Prędzej
położyła na ziemi naczynia z pokarmami ofiarnymi.
Stojący w pobliżu Wielki Kapłan obserwował ją
kątem oka. Do końca nie wierzył w to, że dziewczyna nawróciła się na prawdziwą
wiarę i odrzuciła fałszywe chrześcijaństwo. Starzec był najbardziej
zaniepokojony tym, że mimo swych mocy nie potrafił odczytać myśli Mojmiry. Tym
samym nie wiedział co kryje się w jej wnętrzu, prawda, czy fałsz, obłuda, czy
szczerość. Nawet jeśli dziewczyna ma w sobie jakąś moc to bransoleta powinna ją
blokować w pełni, a on bez problemu odczytywać jej każdą myśl. Tymczasem mimo
swych starań nigdy nie udało mu się usłyszeć tego, co Mojmira myśli, dlatego
mimo upływu czterech lat nie zdecydował się na zdjęcie bransolety z jej lewej
ręki. Obawiał się, że jeśli faktycznie jest ona dzieckiem z przepowiedni to jej
moc może być zbyt trudna do opanowania. Obecnie nie miał jednak do dziewczyny
żadnych zastrzeżeń, a przynajmniej takie starał się stwarzać wrażenie. Udawał do
niej zaufanie i radość z tego, że po początkowych oporach jego niewolnica stała
się pokorną służebnicą bogów.
Mojmira
była przekonana, że Kriwe nie ma pojęcia o tym, że wodzi go za nos, cały czas szukając
sposobu na ucieczkę. Nie znała prawdy, nawet nie podejrzewała jak przebiegły
jest to człowiek. Nie miała też pojęcia o przepowiedni, którą przed wiekami wygłosił
Bruteno. Przepowiedni, która mówiła, że „(…)
Narodzi się dziecię, w którym będzie krążyła stara i nowa krew. Dziecię dwóch
religii to będzie (…)”
[ Całą
treść przepowiedni z jednorożcem i dzieckiem
znajdziecie w rozdziale 9 ]
Wielki
Kapłan cały czas nie był pewien, czy to właśnie Mojmira jest dzieckiem, którego
narodziny przepowiedziano. Ona tymczasem postawiła sobie za cel zrozumieć jak
działa magia. Dzięki tej wiedzy chciała pozbyć się przeklętej bransolety z
lewej ręki i pokonać magiczną barierę otaczającą obszar ponad dwudziestu
kilometrów w każdą stronę od Romowe. Dziewczyna odkryła to już cztery lata
temu, kiedy próbowała uciec, wydostała się wówczas za palisadę i biegła aż
trafiła na niewidzialną ścianę, której nie była w stanie pokonać w żaden
sposób. W końcu została złapana przez zbrojnych, którzy ruszyli za nią w
pościg. Próby ucieczki ponawiała i za każdym razem kończyło się tak samo. Tylko
wybrańcy Wielkiego Kapłana, tacy jak np. Wūrs mogli przekraczać magiczną
barierę i opuszczać Romowe.
Mojmira z
czasem uświadomiła sobie, że nawet, jeśli ktoś ruszy jej na ratunek to z powodu
bariery nigdy nie dotrze do tej osady i Świętego Gaju w jej centrum. Po kilku
miesiącach nieudanych prób ucieczki, buntów i płaczu postanowiła, że zacznie
udawać potulną i słuchać wszystkich rozkazów Wielkiego Kapłana. Kriwe na
początku był wobec niej nieufny, kazał trzymać ją w lochach pod grodem, kilka
razy została wychłostana za próby ucieczki i pobita przez zbrojnych. Została
wypuszczona z lochów dopiero, kiedy patrząc Kriwe w oczy wyrzekła się wiary w
chrześcijańskiego Boga. Fałszywe nawrócenie na pruską wiarę było konieczne,
zielonooka wiedziała, że nie ma innego wyjścia jak tylko udawać, oszukiwać i
zdobywać zaufanie. Najpierw przez prawie trzy lata mieszkała w jednej chacie z
innymi niewolnicami Wielkiego Kapłana, tak jak one spała na sianie, jadła to,
co one i usługiwała swemu panu we wszystkim, łącznie z zaspokajaniem jego
uciech cielesnych w łożu. Niechęć do starca przezwyciężyła w sobie pragnieniem
ucieczki i zemsty za to, co spotkało jej matkę. Poza tym chciała jeszcze ujrzeć
Divana, o którym często myślała.
Jej
sytuacja uległa poprawie około rok temu. Wielki Kapłan awansował wówczas
Mojmirę do funkcji głównej niewolnicy. Dziewczyna otrzymała własny pokój w
grodzie, z prawdziwym łóżkiem i pościelą zamiast siana. Kriwe postanowił, że
wykorzysta w pełni jej umiejętności, dał jej dostęp do swojej biblioteki i
nakazał żeby uczyła jego ludzi sztuki pisania i czytania. Mojmira zauważyła, że
niewolnice Wielkiego Kapłana w pewnym sensie spełniają taką samą rolę, co dwory
książęce. Służba na dworze każdego piastowskiego księcia i księżnej ma za
zadanie dbać o ubiór i zaspokajać wszelkie potrzeby swego pana albo pani, czyli
księcia albo księżnej. Tu było podobnie niewolnice służyły Kriwe i cieszyły się
z tego powodu specjalnymi względami, a Mojmira urosła do ranki osoby
zarządzającej jego „dworem”, czyli niewolnicami.
Nie
wiedziała, dlaczego Wielki Kapłan obdarzył ją aż takim zaufaniem, ale
postanowiła nie zmarnować tej szansy.
Od
porannej modlitwy w Świętym Gaju minęło już kilka godzin. Mojmira właśnie stała
oparta o drzewo rosnące we wnętrzu osady, blisko kuźni. Słuchała odgłosu
uderzeń kowalskiego młota o kowadło. Tutejszy kowal był człekiem prostym, który
słynął z wyrobu wspaniałych mieczy. Jej długie czarne włosy były rozpuszczone,
a w zielonych oczach dało się dostrzec zamyślenie. Właśnie patrzyła na
bransoletę, którą od czterech lat miała założoną na lewej ręce. Wielki Kapłan
wykonał na niej cztery lata temu jakieś zaklęcie i powiedział, że nie zdejmie
jej póki dziewczyna nie odrzuci wiary w boga chrześcijan.
- Teraz jesteś nasza, a nie ich. Wyczuwam w
tobie wielką moc, moc, dzięki której będziesz mogła służyć Bogom i zabijać
naszych wrogów. Przed tobą wielka sława, będziesz mogła walczyć w obronie
pruskiej wiary, ale najpierw musisz uwierzyć. Dopiero jak uwierzysz zdejmę ci
bransoletę i pozwolę korzystać z twej mocy – to były jedne z pierwszych słów
jakie starzec jej powiedział krótko po uprowadzeniu. Pamiętała je tak jakby to
było wczoraj.
- Przecież tak dobrze udaję nawrócenie na
wiarę w pruskich bogów. Zgodnie z obietnicą powinien zdjąć ze mnie tę
bransoletę – głowiła się w myślach.
- Ta
bransoleta jest taka piękna. Dlaczego nigdy jej nie zdejmujesz? Powiesz mi w
końcu, kto ci ją dał? To pewnie był twój kochanek! No zdradź mi ten sekret – słowa
wypowiedziane przez Paute przerwały jej rozmyślania.
Mojmira
nigdy nikomu nie zdradziła, że ta piękna srebrna bransoleta jest tak naprawdę
magiczna i ogranicza jej moce. To raczej przekleństwo, którym obdarował ją
Kriwe.
- Paute, to mój sekret, więc ci nie powiem! – Odpowiedziała z uśmiechem przyjaciółce
pokazując język.
- Jak ja
lubię się z tobą droczyć – zripostowała Paute łaskocząc Mojmirę, która nie
pozostawała jej dłużna. Przechodnie zerkali na dwie dziewczyny śmiejące się na
całego pod drzewem, ale nikt im nie śmiał im zwrócić uwagi. Paute była zwykłą
córką kowala, ale Mojmiry wielu się obawiało. Nie wiedzieć, czemu Wielki Kapłan
uczynił z niej swoją główną niewolnicę i do tego surowo zakazał ją krzywdzić.
Nikt nie wiedział, dlaczego tajemnicza zielonooka dziewczyna została obdarzona
tak dużymi względami. Poza tym Mojmira zyskała na znaczeniu jeszcze bardziej,
gdy okazało się, że potrafi czytać i pisać. Wówczas Kriwe kazał jej uczyć tej
sztuki zarówno dzieci jak i dorosłych.
Wielki
Kapłan w swoim grodzie posiadał nawet pokaźną bibliotekę, w której zgromadził
dziesiątki książek z całego świata. Wiedza i umiejętność czytania były dla
niego wyjątkowo ważne.
Mojmira
dzięki swoim umiejętnościom szybko zaczęła zyskiwać na znaczeniu. Wielu
zbrojnych z grodu i wartowników przy bramach ją polubiło. Wiedziała, że jeśli
chce się stąd wydostać to musi zgłębić tajniki magii i dowiedzieć się jak
najwięcej o pruskich bogach. Wiele przyjaźni, które nawiązała było
podyktowanych czystą kalkulacją. Dzięki sympatii strażników grodowych mogła się
łatwo wkradać do prywatnych komnat Wielkiego Kapłana pod pretekstem odłożenia
na półkę jakiejś książki, znajomość z innymi kapłanami i kapłankami też dawała
jej całkiem sporo. Całkiem niezłe relacje miała też z Wūrsem, który opowiedział
jej podczas porwania o jej matce bogini Saūli.
Jeśli zaś chodzi o córkę kowala to zielonooka
zaprzyjaźniła się z nią przypadkiem. To była prosta dziewczyna, nie potrafiła
pisać i czytać. Mojmira jakiś rok temu spacerowała blisko kuźni i usłyszała jak
Paute kłóci się ze swoim ojcem. Normalnie nie zwróciłaby na ich kłótnię uwagi,
ale w pewnym momencie wykrzyczała mu prosto w oczy, że nie chce spędzić w
Romowe całego życia, że pragnie przygód i chce wyruszyć w świat, marzy o
zobaczeniu morza położonego na północy. Mojmira stwierdziła wówczas, że
zaprzyjaźnienie się z tą żądną przygód dziewczyną nie zaszkodzi.
- Wiesz, dziś podczas porannej modlitwy w
Świętym Gaju było tak pięknie. Czułam jak łaska bogów spływa na mnie,
zwłaszcza, kiedy złożyłam pod świętym drzewem ofiarę z pokarmów dla bogini
Kurke, poczułam jakby wypełniała mnie niesamowita moc – Paute zawsze z
ekscytacją opowiadała o bogach i modlitwach w gaju.
- Patrzyłam też z podziwem jak ty Mojmirko
żarliwie modliłaś się pod najświętszym z drzew. Trójca Bogów zapewne wysłuchuje
wszystkich twoich próśb.
Mojmira spodziewała się, że jej przyjaciółka
znowu zacznie gadać o bogach.
- Słyszałaś kiedyś o ludziach zwanych
chrześcijanami? Oni podobno nie wierzą w bogów – Mojmira lubiła droczyć się z
przyjaciółką, która nie miała pojęcia o zewnętrznym świecie.
- Mojmiro jak można nie wierzyć z bogów?!
- Tam skąd pochodzę ludzie wierzą w jednego
boga – odpowiedziała szeptem i zasłoniła delikatnie usta przyjaciółce – Paute, zewnętrzny
świat jest bardzo niesamowity, chciałbym ci go kiedyś pokazać – dodała
cichutko.
Paute stała i patrzyła na nią z
wytrzeszczonymi oczami.
- Wiesz kiedyś cię stąd zabiorę – stwierdziła
nagle Mojmira, tym razem normalnym głosem.
Paute na początku myślała, że się
przesłyszała, by po chwili zacząć się śmiać.
-
Widzę, że masz dziś dobry humor, Mojmiro! Przecież wiadomo, że jesteś
niewolnicą Wielkiego Kapłana, co oznacza, że zostaniesz w Romowe na zawsze –
odpowiedziała Paute patrząc przyjaciółce w oczy.
Mojmira przez chwilę milczała, tak jakby się
nad czymś zastanawiała.
- Chodźmy do łaźni – powiedziała po chwili
łapiąc zaskoczoną córkę kowala za rękę i porywając w stronę budynku
umieszczonego na terenie grodu.
- Do łaźni? Nie miałaś na myśli sauny? –
Spytała zdziwiona Paute.
W
Romowe znajdowało się kilkanaście mniejszych i większych budynków sauny. W
każdej z nich był piec z polnych kamieni, na które po podgrzaniu lano
wodę. Dzięki temu w całym pomieszczeniu uzyskiwano wysoką temperaturę. Mojmira,
jako niewolnica Wielkiego Kapłana miała jednak dostęp do łaźni wewnątrz grodu,
do której właśnie prowadziła przyjaciółkę. Gród miał bardzo korzystne
położenie, znajdował się w północnej części osady, a dalej na północ była już
tylko mała rzeczka, z której pobierano wodę do mycia i prania.
Mojmira
po raz pierwszy postanowiła wprowadzić kogoś z zewnątrz na teren grodu.
Normalnie ludzie, którzy nie są sługami lub niewolnikami albo wojownikami
Wielkiego Kapłana nie przekraczali bramy wejściowej prowadzącej do wnętrza
drewnianej warowni.
Paute
była wystraszona jednak jej przyjaciółka trzymała ją mocno za rękę i przeszła
pewna siebie obok zbrojnych i potem kolejnych patrolujących teren wewnątrz.
- Nikt nas nie zatrzymał. Tak jak
myślałam, minęły cztery lata, wojownicy mi ufają, nikt nie traktuje mnie jak
zagrożenia – pomyślała z radością
Mojmira.
-
Naprawdę mnie tu wprowadziłaś! Prostą córkę kowala! – Krzyknęła z radością,
kiedy obie siedziały w wielkiej drewnianej kadzi z drewna, która była
wypełniona wodą doprowadzaną z okolicznej rzeczki i podgrzewaną za pomocą umieszczonych
pod kadziami żaroodpornych cegieł. Mojmira właśnie myła mydłem plecy
przyjaciółce, która mówiła jak nakręcona:
-
Pierwszy raz w życiu mogłam wejść na teren grodu. Dlaczego?
-
Co dlaczego? - Zapytała Mojmira cały czas namydlając przyjaciółce plecy.
[
Mydła w średniowieczu uzyskiwano z wymieszania oleju, łoju i popiołu. Rolę
ręcznika natomiast często pełnił kawałek płótna. ]
-
Dlaczego się ze mną przyjaźnisz? Pojawiłaś się tu cztery lata temu i stałaś się
kimś ważnym, ulubienicą Wielkiego Kapłana. Wielu ci zazdrości i dziwi się, czemu
Wielki Kapłan tak dba o kogoś, kto nawet nie jest prawdziwym Prusem.
-
Bo on zna tylko część prawdy, myśli, że moja matka była zwykłą istotą
nadprzyrodzoną, demonem albo rusałką, nie wie, że tak naprawdę jestem córką
bogini Saūlii, którą bóg Perkūns uwięził w otchłani za to, że pokochała mojego
ojca, śmiertelnika. Mało tego on myśli,
że mam w sobie jakąś wielką moc. I będę mogła korzystać z tej mocy jak zdejmie
ze mnie tę magiczną bransoletę. On chce mnie wykorzystać do walki z
chrześcijanami, a ja udaję jego wiernego pieska, żeby wodzić go za nos. On nie
wie, że potajemnie wykradam mu z komnaty książki o czarnej magii, nie zdaje
sobie sprawy ile już się nauczyłam. Nie ma pojęcia, że jestem jego wrogiem. Gdyby
tylko wiedział czyją jestem córką… – pomyślała Mojmira uśmiechając się pod
nosem. Tak właśnie myślała, ale nie mogła powiedzieć prawdy prostej córce
kowala, która nie była na nią gotowa.
Po chwili namysłu odpowiedziała:
Po chwili namysłu odpowiedziała:
- Wiesz ja cię naprawdę lubię,
jesteś szczera i wierzę, że nasza przyjaźń jest prawdziwa, kiedyś powiem ci
całą prawdę, ale jeszcze nie teraz.
- Słyszałam kiedyś jak kłóciłaś się
z ojcem. Pragniesz opuścić Romowe? – Pytanie zadane przez Mojmirę bardzo ją
zaskoczyło.
- Nie sądziłam, że ktoś słyszał
naszą kłótnię.
-
Nie martw się, nie powiedziałam o niej nikomu – stwierdziła Mojmira. – Więc,
marzą ci się przygody? – Dodała po chwili.
-
Ja, po prostu nie chcę spędzić całego życia w jednym miejscu, ale…
-…ale
się boisz, że nigdy nie przekroczysz bariery, która uniemożliwia wszystkim opuszczenie
Romowe? – Dopowiedziała Mojmira.
-
Zupełnie jakbyś czytała mi w myślach – stwierdziła z uśmiechem Paute.
-
Ojciec mi mówił, że nigdy nie przekroczył bariery. Tak samo jego rodzice.
Ludzie tu się rodzą i tu umierają służąc bogom i Wielkiemu Kapłanowi.
-
Tylko wybrańcy Wielkiego Kapłana mogą przekraczać magiczną barierę. Zbrojni,
myśliwi, zaufani kupcy. Prawda jest taka, że Wielki Kapłan ma wielu
podwładnych, którzy przekraczają barierę. Zauważyłam też, że zwierzęta
swobodnie przez nią przechodzą, dlatego ciągle mamy pod dostatkiem zwierzyny, na
którą można polować. Bariera blokuje tylko ludzi. Poza tym jest tu dużo wyrobów
bursztynowych i towarów z innych pruskich krain, a nie ma zewnętrznych kupców.
Kriwe w jakiś sposób to wszystko organizuje mimo bariery – Mojmira
wypowiedziała te słowa głośno i dopiero po chwili sobie uświadomiła ten błąd.
-
O czym ty mówisz? Te wszystkie towary są darem Bogów. Dzięki Bogom możemy
spokojnie żyć tu w Romowe chronieni przez ich barierę. Musimy wierzyć w
Wielkiego Kapłana i ufać mu bezgranicznie – powiedziała Paute stanowczym
głosem.
-
Tak, tak masz rację – stwierdziła Mojmira ostrożnie dobierając słowa i
uważając, żeby nie wypowiadać głośno swoich myśli.
-
No, ale mimo wiary w bogów marzysz o wyruszeniu w świat i przeżywaniu przygód.
Jak chcesz to osiągnąć? – Zapytała z rozwagą Mojmira.
-
Tu pojawia się problem. Nie mam pojęcia. Wielki Kapłan sam wybiera tych, którzy
mogą przekraczać barierę. Bogowie wskazują mu odpowiednie osoby. Jeśli mnie
nigdy nie wskażą to umrę w Romowe ze starości i nigdy nie zobaczę zewnętrznego
świata, pozostałych pruskich krain i wielkiego morza na północy.
-
Nie martw się. Może bogowie cię wybiorą – powiedziała Mojmira próbując
pocieszyć przyjaciółkę.
-
Wiesz mam pewien pomysł. Od jutra zacznę cię uczyć pisać i czytać, nauczę cię
języka Polan i łaciny.
-
A kim są Polanie i co to jest łacina? A na co mi to?
-
Polanie mieszkają na południe i zachód od Prus i piszą oraz czytają w dwóch
językach polskim i po łacinie. Postaram się też nauczyć cię pisać w języku
Prusów. Tylko, że każde pruskie plemię posługuje się trochę innym dialektem,
ale to nic, tak cię wyszkolę, że się dogadasz ze wszystkimi.
-
Wiesz, ja nic nie rozumiem. To mi się do czegoś przyda?
-
Jeśli marzysz o dalekich podróżach to jest to dla ciebie konieczne! Bez tego
ani rusz!
Mojmira
nachyliła się do ucha dziewczyny i powiedziała szeptem:
-
Powiem ci w tajemnicy, że Wielki Kapłan Kriwe woli ludzi, którzy potrafią pisać
i czytać. Chcesz zyskać jego uznanie, czy nie?
Paute
zrobiła się czerwona na twarzy i powiedziała cichutko: - Chcę żeby mnie lubił.
-
Więc załatwione. Każdego dnia po porannych modlitwach uczę tu w grodzie inne
niewolnice, niektórych kapłanów, kapłanki, strażników i ich żony oraz dzieci.
Po południu będę uczyła ciebie w twoim domu – powiedziała z radością Mojmira.
Kiedy
już się pożegnała z Paute postanowiła wrócić do siebie. Posiadanie własnego
pokoju było jednym z przywilejów głównej niewolnicy. Mojmira umeblowała go w
swoim stylu. Najbardziej cieszyło ją łóżko z prawdziwą pościelą. Prędzej,
jeszcze jako zwykła niewolnica musiała spać przez trzy lata razem z innymi na
sennikach z siana. Dziewczyna nie lubiła sprzątać, dlatego jej kominek był
przybrudzony sadzą, a na drewnianym stole i łóżku walały się zapisane pergaminy i
książki. Po wejściu do pokoju przeczesała dłonią swoje rozpuszczone długie
włosy i wygładziła niebieską tunikę. Pikuś, mały piesek z brązową sierścią i
krótkim ogonkiem, którego przygarnęła przed trzema miesiącami właśnie zeskoczył
z łóżka i ruszył w jej stronę. Dziewczyna zdjęła płaszcz i rzuciła go na
krzesło, a następnie wzięła na ręce pieska, który zaczął lizać ją po twarzy.
- Wiem, ja też tęskniłam za tobą – powiedziała do Pikusia i po chwili pieszczot postawiła go na drewnianej podłodze. Dorzuciła drew do kominka i rzuciła się w ubraniu na łóżko. Chwyciła za książkę, której czytanie przerwała wczoraj, lewą ręką musiała cały czas drapać za uchem psa, który nie dawał jej spokoju. To była pasjonująca lektura. Księga spisana ludzką ręką pochodziła zapewne z zachodniej Europy. Nie wiedziała jak Wielki Kapłan ją zdobył, była jednak pewna, że tak skomplikowaną łacinę potrafi tu odczytać niewiele osób, albo i nikt. Znalazła ją przypadkiem w bibliotece, była bardzo zakurzona, co znaczyło, że od dawna nikt jej nie dotykał. Już sam tytuł sprawił, że po plecach przeszły jej ciarki „Grymuar spisany dla tych, którzy nie lękają się przywoływać demonów”. W księdze opisano dziesiątki demonów znanych nie tylko w chrześcijaństwie, ale też w religiach starożytnego Rzymu, a nawet pogańskich Germanów. Był nawet podany szczegółowy opis wymogów, które trzeba spełnić, aby przywołać demona. Księga była przerażająca i fascynująca zarazem.
Mojmira
miała swoje przypuszczenia. Nasiliły się one po przeczytaniu grymuaru. Po
pierwsze, kiedy podróżowała z ojcem po Francji i Italii nigdy nie doświadczyła
magii, nawet nie wierzyła w jej istnienie. Dlaczego? Skoro jest córką bogini Saūli
to powinna mieć w sobie moc cały czas. Odpowiedzi wymyśliła kilka. W Zachodniej
Europie i nawet w księstwach Polan dominowało chrześcijaństwo, a moc płynąca od
starych bogów zanikła lub była malutka. Dopiero po przybyciu do pruskiej
puszczy coś zaczęło się w niej budzić. Po dostaniu się w niewolę wywieziono ją
na ziemie zdominowane przez Prusów, tu gdzie bogowie mają pełnię władzy.
Magiczna moc jednak się w niej nie zdążyła obudzić z powodu blokującej ją
bransolety.
- Jeśli to wszystko jest prawdą to tu w
Romowe powinnam dysponować potężną magiczną mocą dlatego, że jestem półboginią.
Nie powinnam się więc skupiać na szukaniu sposobu zniszczenia magicznej
bariery, powinnam raczej znaleźć sposób na zdjęcie tej przeklętej bransolety! Potem
dzięki swojej sile rozwalę barierę! A potem ją ocalę… – dziewczyna właśnie zdobyła się na najbardziej
szaloną myśl w swoim życiu:
- Jestem wierzącą chrześcijanką, córką
pogańskiej bogini i do tego chcę ją ocalić z czeluści otchłani, w której uwięził
ją pogański bóg Perkūns. Moje życie okazało się być bardziej szalone od przygód
bohaterów Legend Arturiańskich – pomyślała i z tą myślą zasnęła.
Sen
przyszedł nagle. Słyszała cichy szept powtarzający nieustanie jej imię.
Mojmira, Mojmira, Mojmira… ciągle tylko to jedno słowo. Wszędzie panowały
ciemności, słyszała tylko ten szept i dźwięk kajdan uderzających o ścianę.
Obudziła się w środku nocy zlana potem. Podeszła do otwartej okiennicy i
wyjrzała na zewnątrz, serce waliło jej jak szalone.
-
Czy to byłaś ty Saūli? Czy to ty mamo wypowiadasz moje imię uwięziona w
otchłani? – Zapytała samą siebie. Nagle usłyszała, że ktoś się za nią skrada,
odwróciła się błyskawicznie i ujrzała Wielkiego Kapłana. Kriwe trzymał w ręku sztylet,
który wbił jej w brzuch. Nawet nie zdążyła krzyknąć. Mojmira czuła, że umiera,
jej ciało nagle straciło wszystkie siły, a krew szybko pokryła jej tunikę,
życie ją opuszczało.
-
Skoro jesteś jej córką to musisz umrzeć – powiedział jej szeptem do ucha.
-
Po chwili usłyszała znowu kobiecy głos, który prędzej we śnie ciągle powtarzał
jej imię:
- Oni wiedzą, Trójca z Romowe już wie.
Uciekaj Mojmiro. Zrobiłam dla ciebie co tylko mogłam, proszę przetrwaj – Obudziła się na swoim łóżku nie rozumiejąc co się
stało. Na brzuchu nie miała żadnej rany. Na zewnątrz było jeszcze ciemno. Dopiero po chwili dotarło do niej, że
to był „sen we śnie”, to jak Kriwe ją zabił też było snem. Leżała przerażona, a
kiedy chciała otrzeć lewą ręką pot z czoła zauważyła, że przeklęta bransoleta
leży na pierzynie, sama się odczepiła.
- „Oni wiedzą… uciekaj. Zrobiłam dla
ciebie co tylko mogłam” - a więc to
miałaś na myśli – powiedziała sama do siebie i zerwała się z łóżka słysząc odgłosy
kroków zbliżające się do drzwi jej komnaty.
[ Aby zrozumieć dlaczego pruskich i słowiańskich bogów
nazywam upadłymi aniołami należy dla przypomnienia jeszcze raz przeczytać
początek rozdziału 10. Jeśli zaś chodzi o to, że Mojmira jest córką bogini Saūli
to pisałem już o tym w rozdziale 11.
Nazwy
słowiańskich i pruskich demonów oraz bogów pojawiające się w mojej powieści są
autentyczne. Poniżej umieściłem podstawowe informacje o nadprzyrodzonych
istotach (występujących w powieści) w istnienie, których wierzyli nasi
przodkowie.
Grad – (dopiero się pojawi) jest demonem
słowiańskim, który potrafi przywoływać groźne zjawiska pogodowe. Nasi
przodkowie wyobrażali go sobie jako mężczyznę, który sprowadza grodobicie.
Wampir – o tych
istotach pisać nie muszę, warto jednak mieć świadomość, że Słowianie i Prusowie
zamieszkujący m.in. tereny obecnej Polski wierzyli w istnienie wampirów.
Lilith – jest chyba
najbardziej znanym demonem kobiecym. Niektórzy twierdzą, że w jej istnienie
wierzono nawet w czasach starożytnego Sumeru. Są też tacy, którzy piszą, że
była pierwszym z wampirów.
Żmij – w Internecie
możecie znaleźć sporo informacji o tej istocie. Żmij był podobny do smoka,
również ział ogniem i posiadał kilka głów. Oczywiście miał też skrzydła. Bardzo
ciekawy opis tego potwora znajduje się na tej stronie: https://wiaraprzyrodzona.wordpress.com/2015/11/24/zmij-slowianski-smok/
Utopce – podstępne demony wywodzące się z wierzeń słowiańskich i pruskich.
Rusałki – są to
demonice z mitologii słowiańskiej i pruskiej, czasem nazywano je boginkami. Starożytni Grecy nazywali je nimfami. Mieszkały w świętych jeziorach i gajach.
Ciekawostki historyczne:
Trójca z Romowe - ta wersja najbardziej mi się podoba :) |
Romowe |
Trójca z Romowe |
Spis Treści. Moja powieść i przerywniki z nią związane:
Ziemia Lubawska zmierzch starych Bogów (ROZDZIAŁ 3 DROGA DO LUBAWY)
Ziemia Lubawska zmierzch starych Bogów (ROZDZIAŁ 4 W LUBAWIE)
Dnia 5 sierpnia Roku Pańskiego 1222 biskup Chrystian otrzymał Ziemię Chełmińską
Ziemia Lubawska zmierzch starych Bogów (ROZDZIAŁ 6 BISKUP CHRYSTIAN I OBJAWIENIE MATKI BOSKIEJ W LIPACH ZA LUBAWĄ)
Ziemia Lubawska zmierzch starych Bogów (ROZDZIAŁ 7 LAUKS DIVANA NAD JEZIOREM ZWINIARZ POCZĄTEK KRUCJATY 1222 ROK)
Ziemia Lubawska zmierzch starych bogów (ROZDZIAŁ 8 POŁOWICZNY „SUKCES” KRUCJATY PAŹDZIERNIK 1222 ROK)
Ziemia Lubawska zmierzch starych Bogów (ROZDZIAŁ 7 LAUKS DIVANA NAD JEZIOREM ZWINIARZ POCZĄTEK KRUCJATY 1222 ROK)
Ziemia Lubawska zmierzch starych bogów (ROZDZIAŁ 8 POŁOWICZNY „SUKCES” KRUCJATY PAŹDZIERNIK 1222 ROK)
Autor: Tomasz Chełkowski
Mój Twitter: Tomek z Ziemi Lubawskiej (@Tomek95820862) / Twitter
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)