O wszystkich wymienionych w tytule OSP napisałem książki, z których dwie (o OSP Gwiździny i OSP Krzemieniewo) ukazały się drukiem. Ochotnicze Straże Pożarne są jedną z
najpopularniejszych organizacji społecznych. Wiele z nich powstało jeszcze w
okresie zaborów i od początku swojego istnienia odwoływało się do swojej
polskości. Druhowie z licznych OSP, we wszystkich zaborach organizowali życie
kulturalne na wsi. Okoliczna ludność często mogła bawić się w remizach, które
były najczęściej jedynym miejscem rozrywki, miejscem promowania polskiej
kultury i polskich wartości. Organizacje takie jak OSP niewątpliwie przyczyniły
się do odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918.
Wiele
jednostek strażackich ma bardzo długi rodowód, długoletnie tradycje są w nich
przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tradycje te są bardzo ważne, szczególnie
w obecnych czasach zdominowanych przez rozmaite prądy niszczące wartości takie
jak rodzina, wiara i ojczyzna. Mimo tego druhowie z OSP dalej trwają przy
swoich wartościach, nie boją się narażać życia kiedy bliźni jest w potrzebie,
nie wstydzą się pokazywać swojego przywiązania do ojczyzny.
Najstarsza miejska Ochotnicza Straż
Pożarna (OSP) na Ziemi Lubawskiej powstała w 1885 roku w Nowym Mieście
Lubawskim, kolejną utworzono w 1889 roku w Lidzbarku Welskim oraz w 1895 roku w
Lubawie. Jeśli zaś chodzi o wiejskie straże na Ziemi Lubawskiej to bez
wątpienia jedną z najstarszych jest założona w 1891 roku OSP w Kuligach
(gmina Grodziczno).
Na chwilę obecną nie dysponujemy
materiałem, który by pozwolił ustalić dokładną datę powstania straży
w Gwiździnach (wsi położonej w okolicy Nowego Miasta Lubawskiego), najbardziej
odległa w czasie wzmianka dotycząca sikawki gaśniczej oraz remizy strażackiej
zbudowanej w tej miejscowości pochodzi z lat 90 – tych XIX wieku. Oznacza to,
że istniała już wówczas jakaś zorganizowana grupa ludzi odpowiedzialna za gaszenie
pożarów. Gdyby udowodniono, że grupa ta była zarejestrowaną Ochotniczą Strażą
Ogniową to wówczas OSP w Gwiździnach zaliczałaby się do najstarszych na Ziemi
Lubawskiej. W pozostałych wsiach straże powstały w: Skarlin 1900 rok, Radomno
1902 rok, Nowy Dwór 1903 rok, Mroczno 1905 rok, Mroczenko 1906 rok, Jamielnik
1919 rok, Marzęcice 1912 rok, Łąkorz rok 1923, Tereszewo 1926 rok oraz w
Bratianie w roku 1926.
Zarys historii
Historia
pożarnictwa na Ziemi Lubawskiej jest niezwykle bogata. Najstarsze ochotnicze
straże powstały na tych terenach w drugiej połowie XIX wieku. Były to czasy, w
których Polska, nasza Ojczyzna nie istniała, a Ziemia Lubawska w całości
należała do pruskiego zaborcy. Niemcy mimo licznych prób nie dali rady Nas
zgermanizować, nie udało się zniszczyć polskiej kultury, na próżno zakazywano
Polakom w zaborze pruskim (i m.in. na Ziemi Lubawskiej) mówić, czytać i modlić
się w języku polskim.
Nie
ulega wątpliwości, że gdyby w okresie zaborów udało się zniszczyć polską
kulturę i religię to dziś polski by nie było, nie odrodziła by sie po I wojnie
światowej w roku 1918. Powinniśmy więc pamiętać komu zawdzięczamy to, że
odzyskaliśmy Niepodległość (11 listopada 1918 roku) oraz walczyliśmy w jej
obronie w latach 1939 - 1945 (okres II wojny światowej). Musimy pamiętać o
pokoleniach Polaków, które przez cały wiek XIX walczyły o odzyskanie wolności o
przywrócenie Polski na mapie Europy.
Powyższe
słowa są potrzebne dla zrozumienia tematyki strażackiej. Ochotnicze Straże
Pożarne (OSP), które licznie powstawały w drugiej połowie XIX wieku we
wszystkich trzech zaborach, były ostoją polskości - szczególnie w małych
miejscowościach i we wsiach. W zaborze pruskim we wsiach Ziemi Lubawskiej
pierwsze OSP, zwane wówczas Strażami Ogniowymi bądź ochotniczymi Strażami
Ogniowymi tworzyli okoliczni mieszkańcy. Druhowie aktywnie działali na rzecz
polskiej kultury, edukowali mieszkańców jak powinni zabezpieczać swój dobytek
przed pożarami, a w swoich remizach organizowali imprezy i spotkania
kulturalne.
W XIX i na początku XX wieku na
Pomorzu, do którego zaliczamy całą Ziemię Lubawską, Straże Ochotnicze były
jednymi z nielicznych legalnych organizacji, które obok Towarzystw Czytelni
Ludowych oraz Towarzystw Gimnastycznych „Sokół”[1] były
ostoją polskości. Bardzo ciekawy tekst dotyczący pierwszych ochotniczych
jednostek pożarniczych (w drugiej połowie XIX wieku) znajduje się w czasopiśmie Strażak,
jego treść jest następująca: „Choć kierownictwo straży ogniowych
najczęściej sprawowali osadnicy i koloniści niemieccy, to jednak podstawowy
trzon oddziałów bojowych rekrutował się z Polaków i oni nadawali strażom w swej
istocie charakter”. Możemy śmiało stwierdzić, że OSP
tworzone pod zaborami były organizacjami służby publicznej. Szczególnie na wsi
organizacje tego typu swoją działalnością dawały przykład mieszkańcom,
kultywowały i rozwijały uczucie troski o dobro innych oraz zdjęły z mieszkańców
obowiązek stawiania się w miejscu pożaru. Wiejscy oraz miejscy strażacy
ochotnicy przyczynili się do rozwoju wiedzy o zwalczaniu pożarów, tłumaczyli
mieszkańcom jak powinni się zachowywać w kryzysowych sytuacjach, stanowili coś
w rodzaju elity ochraniającej wiejską gromadę oraz mieszkańców miast przed
ogniem i klęskami żywiołowymi.
Sprzęt strażacki w okresie zaborów
W drugiej połowie XIX wieku, dzięki
rozwojowi technicznemu zaczął pojawiać się coraz bardziej profesjonalny sprzęt
przeznaczony do walki z ogniem. Członkowie państwowych i ochotniczych straży
ogniowych w zaborze pruskim, w bogatszych wsiach i miastach mieli do dyspozycji
m.in. sikawki pomostowe i kołowe, jedno- i dwuosiowe.
Poza tym bardzo dużą popularnością w zaborze pruskim cieszyły się sikawki konne
niemieckiej produkcji Gustava Evalda z Kostrzynia nad Odrą, które były
wykorzystywane przez strażaków jeszcze po II wojnie światowej.
Górny rysunek przedstawia XIX wieczny beczkowóz
dwukołowy, jednokonny o pojemności ok. 500 l. Na rysunku dolnym widzimy wyprodukowaną w drugiej
połowie XIX wieku sikawka dwucylindrowa o podwoziu jednoosiowym doczepiana do
wozu rekwizytowego (fot. Giziński Stanisław, Pożarnictwo Pomorza Nadwiślańskiego…, s. 415)
Ochotnicza Straż Pożarna w Gwiździnach
Początki jednostki pożarniczej z Gwiździn są owiane nutką
tajemnicy. Na chwilę obecną nie znamy dokładnej daty powstania jednostki.
Najstarsza znana nam wzmianka zapisana w szkolnej kronice pochodzi z ostatnich
lat XIX wieku. Ówczesny kierownik szkoły, Niemiec Franz Lahsmann, który
prowadził kronikę od 20 IV 1894 do 1 VI 1899 roku zapisał, że „w ostatnim czasie
została zbudowana przy wiejskiej kuźni remiza strażacka, żeby sikawka pożarna
była w każdej chwili do dyspozycji mieszkańców w przypadku pożaru”. We wsi była więc sikawka, którą
zakupiono jeszcze przed wybudowaniem remizy. Mało prawdopodobne jest to, że w
razie pożaru gaszono ogień w myśl zasady „kto pierwszy
dobiegnie do sikawki ten gasi”. Moim
zdaniem sołtys oraz dziedzic z majątku (folwarku) w Gwiździnach wybrali kilka
osób, które stworzyły pierwszą straż ogniową we wsi.
Prawdopodobnie twórcą pierwszej straży ogniowej, a później
Ochotniczej Straży Pożarnej był dziedzic z majątku w Gwiździnach, którym od
1854 był kapitan Conrad, a
po nim od 1886 do 1899 roku jego syn, porucznik
Ernst Conrad. Zasługi pierwszego ze wspomnianych dziedziców są bardzo duże.
Kapitan Conrad odbudował stary dwór na majątku we wsi, kazał rozebrać
zniszczone upływem czasu budynki, a w ich miejsce wznieść nowe, powiększył
majątek kupując 10 chat chłopskich (prędzej należących do wsi) i przyczynił się
do rozwoju majątku, a później wsi – m.in. dzięki niemu powstał nowy trakt
(droga) z Gwiździn do Nowego Miasta Lubawskiego. W Kronice Szkoły w Gwiździnach
odnotowano, że za jego rządów ilość mieszkańców folwarku wzrosła do 160, a wsi
do ok. 500. Dla porównania obecnie wieś, łącznie z terenami po dawnym majątku
liczy ok. 800 mieszkańców. Jest wielce prawdopodobne, że dziedzic ten chcąc
zadbać o dobrze prosperujący majątek oraz przylegającą do niego wieś w okresie
swoich rządów (1854 – 1886) zakupił wzmiankowaną w kronice sikawkę pożarniczą.
Przedwojenne zdjęcie z członkami Ochotniczej
Straży Ogniowej w Gwiździnach przy nieistniejącej już remizie, która znajdowała
się obok kuźni za szkołą. Po wojnie oba budynki należały do kowala Władysława
Jabłońskiego. Niestety tożsamość większości z tych osób pozostaje dla nas
tajemnicą. Wiemy tylko, że w przedostatnim rzędzie od prawej stoi Dąbrowski,
obok niego Konstanty Kopański (Kostek); czwarty od prawej w tym samym rzędzie
to Leonard Domżalski, sołtys wsi, któremu w kwietniu 1939 roku spłonął dom
kryty strzechą. W pierwszym siedzącym rzędzie (na krzesełkach) po lewej stronie tajemniczej postaci w
kapeluszu (nauczyciela? Wójta?) w czapce, bez munduru siedzi Jan Cegielski – w
jego domu, w latach 1934 – 1937, znajdowała się opisana prędzej kaplica, w
której odprawiano Mszę św. (fot. Krzysztof Kliniewski).
Zdjęcie strażaków z Gwiździn, które zdobyłem pod koniec 2014 roku od Pani Edyty Tochy wnuczki Jana Domżalskiego. |
Zdjęcie strażaków z Gwiździn, które zdobyłem pod koniec 2014 roku od Pani Edyty Tochy wnuczki Jana Domżalskiego. |
OSP Gwiździny w okresie międzywojennym (fot. Krzysztof Kliniewski) |
OSP Gwiździny w okresie międzywojennym (fot. Krzysztof Kliniewski) |
OSP Gwiździny po II wojnie światowej. Uroczyste wręczenie jednostce motopompy (fot. Krzysztof Kliniewski) |
Ochotnicza Straż Pożarna w Marzęcicach
Działalność jednostki zapoczątkowały dwie osoby Antoni Rzemiński i
Alojzy Kozłowski. Obaj byli
mieszkańcami wsi, pierwszy posiadał własne gospodarstwo, a drugi był kowalem.
Dzięki ich staraniom w 1910 roku w Marzęcicach powołano Oddział Samoobrony
Przeciwpożarowej, który przez dwa lata ćwiczył i prowadził zbiórkę pieniędzy na
profesjonalny sprzęt gaśniczy.
W Kronice OSP Marzęcice znajduje się informacja, że w pierwszych
latach swojej działalności członkowie Oddziału nie dysponowali żadnym sprzętem,
co nie oznacza, że w XIX wieku i prędzej takiego sprzętu tu nie było. Pewne
jest to, że dopiero w 1912 roku dzięki działaniom podjętym ponownie przez
Antoniego Rzemińskiego i Józefa Kozłowskiego rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na
zakup sprzętu. Zakupiono wówczas: sikawkę o ciągu konnym i dwa beczkowozy o
pojemności 800 litrów. Rolę remizy na początku spełniało prywatne mieszkanie, w
którym druhowie trzymali swój sprzęt. Dopiero po roku udało się wybudować
oddzielny budynek, w którym przechowywano sikawkę i beczkowozy. Rok 1912, w
którym udało się zakupić sprzęt umożliwiający profesjonalne gaszenie pożarów
symbolicznie uznano za datę oznaczającą początek istnienia jednostki w
Marzęcicach.
W okresie międzywojennym OSP w Marzęcicach brała udział w kilku
akcjach gaśniczych. Jedną z większych było gaszenie zabudowań majątku w Nawrze
w 1932 roku. Druhowie z Marzęcic przybyli na miejsce jako pierwsi i uratowali
majątek dziedzica. Starosta nowomiejski nagrodził ich pochwałą oraz darami
materialnymi w postaci: 6 hełmów bojowych, 6 toporów, 6 kompletów materiału na
mundury, 2 linek ratowniczych i 2 tys. złotych.
Najstarsze zachowane zdjęcie Członków Ochotniczej Straży Pożarnej z Marzęcic. Zrobione w latach 1963 – 1967. Pierwszy rząd od lewej: Stanisław Morenc, Alojzy Kozłowski, Anastazy Płoski, ... Ochocki (prezes powiatowy Związku OSP), Jan Olszewski (naczelnik OSP w Marzęcicach), Józef Morenc, Józef Orzepowski. Drugi rząd od lewej: Władysław Kurkiewicz, Józef Zapolski, ... Tchorzewski, Franciszek Rau, Jan Płoski, Bernard Kowalski (fot. Kronika OSP Marzęcice).
Członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej w Marzęcicach |
Ochotnicza Straż Pożarna w Krzemieniewie
Wieś Krzemieniewo ma wiele powodów do dumy. Założona prawdopodobnie w XIV
wieku mimo obecności Krzyżaków na tych terenach od samego początku była
zamieszkiwana przez Polaków. Przez setki lat przeważał w niej język polski i
przywiązanie do polskości. Nawet w okresie niemieckich zaborów wielu
mieszkańców dało temu dowód. W roku 1906 dzieci ze szkoły w Krzemieniewie
wzięły udział w fali szkolnych strajków ponieważ zaborcy zabronili prowadzenia
lekcji religii w ich ojczystym języku. Patriotyczną postawą wykazali się też
Bonawentura Splettstösser i Franciszek Sadowski. Obaj w 1863 roku wzięli udział
w powstaniu styczniowym. Franciszek Sadowski zmarł w roku 1935, był najdłużej
żyjącym uczestnikiem powstania styczniowego na Ziemi Lubawskiej.
Nic
dziwnego, że w miejscowości tej są tak silne tradycje strażackie. Przywiązanie
do munduru, gotowość niesienia pomocy i ryzykowania własnym życiem oraz odwaga
to wartości, które są tu przekazywane z ojca na syna. W miejscowości tej żyją
wielopokoleniowe rody strażaków, wystarczy wspomnieć o rodzinie Śmiechowskich.
Józef Bolesław Śmiechowski w 1923 roku założył jednostkę OSP w Krzemieniewie, a
jego syn, weteran pożarniczy służył we Włoszech w armii Generała Andersa. Na
uwagę zasługuje też pierwszy prezes OSP Leonard Guzowski oraz wielu innych
druhów bez których ochotnicza straż by nie dotrwała do naszych czasów.
Formalnie za
datę powstania Ochotniczej Straży Pożarnej we wsi Krzemieniewo przyjmuje się
rok 1923. W tym miejscu chciałbym wyjaśnić, że myli się ten kto sądzi, że
dopiero od 1923 roku pojawili się we wsi ochotnicy interweniujący w razie
zagrożenia pożarowego. Rok ten jest datą rejestracji jednostki, która
funkcjonowała w Krzemieniewie i innych wsiach na Ziemi Lubawskiej od XIX wieku.
Prędzej w każdej wsi i mieście funkcjonowały Ochotnicze Straże Ogniowe oraz
tzw. straże przymusowe, a gaszenie pożarów było obowiązkiem
od którego mieszkańcy nie mieli prawa się uchylać. Warto wyjaśnić, że straże
przymusowe istniały na długo przed utworzeniem Ochotniczych Straży
Ogniowych i w przeciwieństwie do nich nie były jednostkami zorganizowanymi. Pod
pojęciem straż przymusowa powinno się więc rozumieć obowiązek
mobilizacji osób w wieku od 16 do 60 lat, które podczas pożaru miały się stawić
na miejscu i podjąć interwencję. W drugiej połowie XIX wieku w miejscowościach,
w których utworzono Ochotnicze Straże Ogniowe straże przymusowe były
likwidowane lub istniały dalej ale były podporządkowane strażakom ochotnikom,
którzy wykorzystywali zmobilizowane osoby do donoszenia wody, pompowania
dźwigniami drewnianej sikawki, czynienie przecinki dojazdowej itp
Strażacy z OSP Krzemieniewo (fot. Tomek) |
Józef Śmiechowski OSP Krzemieniewo (fot. Kronika OSP Krzemieniewo) |
2001 rok ćwiczenia druhów z OSP Krzemieniewo (fot. Kronika OSP Krzemieniewo) |
Autor: Tomek
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)
[1] Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Organizacja ta ma ogromne zasługi w obronie polskości
na Ziemi Lubawskiej. W latach 1893 – 1939
„Sokół” wychowywał m.in. lubawską młodzież, „wpajał” jej hasła niepodległościowe
oraz dbał o jej zdrowie i rozwój fizyczny. W czasach zaboru pruskiego był nie
tylko organizacją gimnastyczną, ale także ogólnospołeczną, promującą wartości
patriotyczne. Przez wiele lat była to jedyna pod zaborem pruskim i w Rzeszy
Niemieckiej organizacja polska krzewiącą kulturę fizyczną. Towarzystwo
Gimnastyczne „Sokół” wypracowało własny system gimnastyczny oraz stworzyło
podstawy ruchu sportowego na Pomorzu. Poza zajęciami sportowymi „Sokół”
prowadził, wśród młodzieży, akcję oświatową w duchu narodowym, a w latach
poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej rozpoczął szkolenia
paramilitarne, które miały przygotować młodzież do walki o niepodległość
Polski. Poza tym członkowie „Sokoła”
uczestniczyli czynnie w działaniach zbrojnych w latach 1918 – 1921, szkolili
przyszłe kadry administracji państwowej, policji i wojska. Sokola idea, hasła i
praca wychowawczo - sportowa w okresie międzywojennym przyciągnęła szerokie
rzesze polskiej młodzieży. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” działało w zaborze
pruskim i na ziemi lubawskiej do wybuchu drugiej wojny światowej w 1939 roku.