Kiedy zapytamy kogoś kto nie jest historykiem albo pasjonatem historii o to co wie o szkołach albo szerzej oświacie w średniowieczu to zapewne usłyszymy, że istniały kiedyś szkoły parafialne, a duchowni stanowili najbardziej wykształconą część średniowiecznego społeczeństwa. Bardziej oczytane osoby zapewne będą potrafiły podać datę powstania Uniwersytetu Jagiellońskiego (1364 rok). Podejrzewam, że tylko nieliczni będą potrafili wyjaśnić, że Uniwersytet Jagielloński został utworzony dzięki królowi Kazimierzowi Wielkiemu i w średniowieczu nosił nazwę Studium Generale (nazywano go również Akademią Krakowską). Podobnie rzecz się ma z inną słynną uczelnią, która niestety obecnie nie znajduje się w granicach Polski. Mam na myśli Akademię Wileńską (Uniwersytet Wileński), którą utworzył król Stefan Batory w 1579 roku. Pierwszym rektorem Akademii Wileńskiej był ks. Piotr Skarga.
Niedaleko
Nowego Miasta Lubawskiego znajduje się miasto Iława, w którym znajduje się
filia Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku. Pisze o tym ponieważ sama
postać Pawła Włodkowica jest związana z historią polskiej oświaty oraz historią
polskiej polityki międzynarodowej. Otóż Paweł Włodkowic był rektorem Akademii
Krakowskiej (dziś: Uniwersytetu Jagiellońskiego), który reprezentował Polskę na
soborze w Konstancji. Posiedzenia tego soboru odbywały się w latach 1414-1418,
a więc początek przypada krótko bo zaledwie cztery lata po bitwie pod
Grunwaldem. W międzyczasie w kwietniu 1414 roku (obrady soboru rozpoczęły się w
listopadzie) Polska i zakon Krzyżacki toczyły tzw. wojnę głodową. Obie strony
darzyły się dużą niechęcią ale niestety papież i "kraje" zachodnie
były po stronie zakonu krzyżackiego (dziś utożsamianego z Niemcami). Można
powiedzieć, że Polska była osamotniona na arenie międzynarodowej. Europa Zachodnia
wierzyła licznym oskarżeniom jakie w stronę Polski wysuwali Krzyżacy, a
oskarżeń tych było wiele m.in. zarzucano Rzeczypospolitej, że razem z pogańską
Litwą atakuje ziemie chrześcijan, czyli ziemie Państwa Zakonu Krzyżackiego w
Prusach.
Apogeum
agresywnej antypolskiej polityki możemy zaobserwować właśnie podczas obrad
wspomnianego soboru w Konstancji (1414-1418). Jan Falkenberg, krakowski
dominikanin, który stał po stronie Krzyżaków przekazał uczestnikom soboru swoją
książkę pt. "Satyra na herezje i inne nikczemności Polaków oraz ich
króla Jagiełły", w której
oskarżał polskiego króla Władysława Jagiełłę o nikczemne korzystanie ze
wsparcia wojskowego pogan (Litwinów) w wojnie z zakonem. Falkenberg "argumentował, że wolno zabijać
pogan tylko dlatego, że są poganami – natomiast Polaków tym bardziej, bo z
poganami się sprzymierzają. Według Falkenberga Polacy powinni być
eksterminowani, pozbawieni suwerenności i sprowadzeni do roli niewolników. Próby
uzyskania oficjalnego potępienia broszury ponawiane były aż do końca
soboru". Zgodzicie się ze mną, że ohydne były to oskarżenia?
Bulwersujące jest to, że na arenie międzynarodowej większość w nie wierzyła i
potępiała Polskę za to, że wzięła sobie na króla Litwina Władysława Jagiełłę.
Na
szczęście w Polsce nie brakowało wybitnych postaci, które potrafiły się
"odgryźć" nawet w polityce międzynarodowej. Zarówno w XVI wieku jak i
w czasach późniejszych ale i wcześniej w średniowieczu nasz kraj (nie licząc
rozbicia dzielnicowego w latach 1138-1320) zawsze był silny. Swoją siłę
pokazaliśmy również na soborze w Konstancji, gdzie paskudnym oskarżeniom
Falkenberga stawił opór ówczesny rektor Akademii Krakowskiej Paweł Włodkowic.
Jego argumenty były przełomowe, a wiele aktów międzynarodowych obowiązujących w
XXI wieku oraz prawników zagłębiających się w prawa człowieka dostrzega, że to
o czym mówili Krzyżacy (Falkenberg) upadło, a tezy Włodkowica przetrwały do
naszych czasów. Jakie to były tezy? Otóż przełomowe ponieważ uznające pogan za
ludzi równych chrześcijanom. "Paweł
Włodkowic (...) zaprezentował pogląd, że
wszystkie narodowości, nie wyłączając pogańskich, mają prawo do samorządności i
życia w pokoju na ziemiach, które są ich własnością – jest to jedna z
najwcześniejszych fundamentalnych myśli prawa międzynarodowego".
Włodkowic na soborze
wypowiedział słowa, które wówczas porażały Europę Zachodnią, a dziś w XXI wieku
z kolei ta sama Europa wręcz nawołuje do przestrzegania tych zasad: tolerancja
religijna, równość, szacunek dla wyznawców wszystkich religii, zakaz atakowania
kraju tylko dlatego, że zamieszkują go osoby, które nie są chrześcijanami. To
piękne zasady, które w Rzeczpospolitej królowały już w czasach Władysława
Jagiełły. Niestety Europa Zachodnia potrzebowała o wiele więcej czasu żeby tak
jak my nauczyć się tych zasad.
Oczywiście
Paweł Włodkowic nie był jedyną wybitną postacią, z której możemy być dumni. Innym
wybitnym Polakiem z XV wieku był Stanisław ze Skarbimierza, pierwszy rektor
odnowionej w 1400 roku Akademii Krakowskiej. Pozostawił on po sobie niezwykle
ciekawe kazanie "O wojnach sprawiedliwych". Warto też poznać dzieje
polskiego rycerza Zawiszy Czarnego, który przez całe swoje życie przestrzegał
zasad rycerskiego kodeksu i zasłynął licznymi zwycięstwami na turniejach
rycerskich (walczył m.in. w bitwie pod Grunwaldem).
O szkołach średniowiecznych
i nowożytnych słów kilka...
Średniowiecze jest epoką, która skończyła się pod koniec XV wieku (według
niektórych w roku 1517, a według innych w roku 1492). Kolejne wieki (XVI, XVII
i XVIII) my historycy nazywamy epoką nowożytną. Mimo tego, że dla historyków są
to różne epoki życie codzienne wielu ludzi (szczególnie chłopów ale też i
mieszczan) często wyglądało podobnie w obu okresach. Życie codzienne na
średniowiecznej polskiej wsi w XIV wieku i np. w wieku XVI raczej zbytnio się
od siebie nie różniło. W niedzielę i święta chłopi chodzili do kościoła, w
dzień pracowali w polu, a wieczorami pili piwo w karczmach. Silna religijność
oraz liczne przeszkody jakie stawiał przed nimi świat (choroby, wojny) były
praktycznie takie same w obu epokach. Natomiast nieco inaczej rzecz się ma z
posyłaniem dzieci chłopów i mieszczan do szkól parafialnych. Wydaje się, że z
każdym kolejnym wiekiem coraz więcej chłopów i mieszczan posyłało swoje dzieci
do szkoły. A może w średniowieczu też dzieci się kształciły tak samo intensywnie
tylko brakuje nam źródeł żeby to potwierdzić? Trudne pytanie na które nie
potrafię odpowiedzieć.
Szkoły
parafialne jak sama nazwa wskazuje są tworzonymi przez duchownych miejscami, w
których dzieci (wszystkich stanów: chłopskie, mieszczańskie, szlacheckie,
dzieci rycerzy) mogły zdobywać edukację. Najstarsze znane nam nakazy tworzenia
takich szkół pochodzą z czasów cesarza Karola Wielkiego, który żył w latach
742-814. Następnie papież Leon IV w
roku 853 zalecał żeby w każdej parafii proboszczowie założyli przynajmniej
jedną szkołę. Poza tym papież ten wspierał rozwój muzyki kościelnej. Wreszcie
podczas soboru laterańskiego IV papież Innocenty
III wręcz nakazywał aby w każdej parafii funkcjonowała szkoła. W tym
miejscu warto zaznaczyć, że ten sam papież w roku 1216 (18 lutego) ochrzcił
pruskiego nobila z Ziemi Lubawskiej o imieniu Surwabuno. Od tamtej pory Lubawa
i okoliczne ziemie uważa się za chrześcijańskie. To taka warta zapamiętania
ciekawostka. Mieszko I przyjął chrzest w roku 966, a Surwabuno z Ziemi
Lubawskiej dopiero w roku 1216.
Ciekawe
informacje na temat edukacji znalazłem w książce Mariusza Markiewicza pt. "Historia Polski 1492-1795".
Jak sam tytuł wskazuje książka jest poświęcona epoce nowożytnej. Autor pisze w
niej, że mieszczanie oddawali swoich siedmioletnich synów na naukę zawodu do
obcych majstrów. Tam dzieci stawały się uczniami
a później czeladnikami. Szczytem
marzeń było zdobycie tytułu mistrza i posiadanie własnego warsztatu
rzemieślniczego. Henryk Samsonowicz w książce "Życie miasta średniowiecznego" również opisuje taką
rzeczywistość co oznacza, że w średniowieczu (a przynajmniej w jego późnej
fazie w IV i XV wieku) było tak samo - rodzice posyłali synów aby ci nauczyli
się u majstrów zawodu. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że kobiety
pomagały często swoim mężom w prowadzeniu warsztatów, a po ich śmierci
przejmowały "rodzinny interes". Taka wdowa "po mistrzu"
była niezwykle cennym "kąskiem", o który starali się wszyscy
czeladnicy pragnący posiadać własne warsztaty. Możecie się zastanawiać co to ma
wspólnego z edukacją i szkołami. No cóż z jednej strony nauka (praca) w
warsztacie u mistrza nie wyklucza możliwości, że uczniowie chodzili na zajęcia
do szkoły parafialnej. Poza tym wielu mistrzów należało do gildii
rzemieślniczych, które dbały o spełnianie potrzeb religijnych oraz edukacyjnych
swoich członków.
Jeśli zaś
chodzi o dzieci chłopów to Markiewicz pisze, że po ukończeniu siódmego roku
życia zarówno chłopcy jak i dziewczęta udawali się na służbę do gospodarstw
kmiecych (na dwory pańskie przyjmowano tylko starsze osoby). Dzieci dzięki temu
uczyły się odpowiednich zachowań społecznych, gospodarowania aby w przyszłości
założyć własną rodzinę (własne gospodarstwo). Oczywiście podobnie jak dzieci
mieszczan dzieci chłopów w tym czasie również mogły uczęszczać do szkół
parafialnych. Poza tym dzieci chłopów i mieszczan często zostawały duchownymi.
Stan duchowny w średniowieczu i epoce nowożytnej cieszył się ogromnym
autorytetem, duchowni byli najlepiej wykształceni i darzeni szacunkiem. Warunkiem
kariery w Kościele (oraz w zawodzie lekarza albo prawnika) było ukończenie
szkoły parafialnej i kontynuowanie edukacji. W tym miejscu warto zapytać gdzie w średniowieczu można było
kontynuować edukację?
W samym
średniowieczu "kontynuowanie edukacji" było możliwe w szkołach
katedralnych albo w szkołach klasztornych. W tej epoce istniały jeszcze szkoły
kolegiackie i rycerskie ale nimi nie będę się zajmował w tym artykule.
Zacznijmy od tego, że szkoły katedralne ("przy" katedrze) i
klasztorne ("przy" klasztorze) często dzieliły się na zewnętrzne i
wewnętrzne. Te drugie były dla kandydatów do stanu duchownego.
Czego uczono w
średniowiecznych szkołach parafialnych?
Pierwsze szkoły parafialne powstały
w średniowieczu. Tworzono je we wszystkich europejskich krajach. W Polsce jedna
z najstarszych znanym nam szkół przykatedralnych powstała w Płocku w roku 1180.
Utworzono ją przy kolegiacie św. Michała. Niesamowite jest to, że szkoła ta
jako jedyna ze szkól powstałych w Polsce w średniowieczu działa do dnia
dzisiejszego. Obecnie nosi ona nazwę Liceum Ogólnokształcące im. marsz.
Stanisława Małachowskiego. Oczywiście w Płocku i wielu innych polskich miastach
oraz wsiach istniały liczne szkoły parafialne, które upadły w wyniku wojen w
wieku XVII. Zaczęto je odbudowywać w czasach saskich i w okresie panowania
Stanisława Augusta Poniatowskiego (ostatniego króla Polski).
W szkołach parafialnych dzieci
pobierały nauki o Bogu, uczyły się pisać i czytać, liczyć oraz śpiewać, nie
tylko po polsku ale też po łacinie. Tak czytelniku Twoje podejrzenia są słuszne
w średniowieczu dzieci chłopów i mieszczan często uczyły się pisać i czytać i
to w języku łacińskim! Prawda, że zaskakująca jest to informacja? Tym bardziej,
że dziś w XXI wieku tak wielu Polaków nie potrafi w ciągu roku przeczytać nawet
jednej książki napisanej w języku polskim. A tu proszę w średniowieczu nie
tylko po polsku ale też po łacinie pisali.
Jedną z postaci, która pochodziła ze
wsi i osiągnęła w życiu naprawdę dużo jest Jan Ewertowski syn chłopa z
Mikołajek (okolice Nowego Miasta Lubawskiego). Żył on co prawda w epoce o wiele
późniejszej niż średniowiecze warto jednak poznać jego historię aby przekonać
się, że chłop miał możliwość zrobienia kariery. Niesamowity jest sam fakt, że
Jan Ewertowski jako syn chłopa uzyskał staranne wykształcenie i to nie byle
jakie ponieważ zdobył doktorat obojga praw. Objął on probostwo nowomiejskie 30
maja 1689 roku. Krótko po objęciu nowomiejskiej parafii ks. Ewertowski otrzymał
tytuł protonotariusza apostolskiego oraz został mianowany audytorem biskupim. W
1728 roku został kanonikiem honorowym chełmińskim, wsławił się walką z
protestantami i żarliwą obroną nauki i tradycji Kościoła katolickiego.
Proboszcz Jan Ewertowski zmarł w 1740 roku. Do tej pory nikt nie był
proboszczem tak długo jak on (od 1689 do 1740 roku, czyli 51 lat).
Wróćmy jednak do średniowiecznych
szkól parafialnych. Ich absolwenci umieli służyć do Mszy świętej, znali się na
prostych rachunkach i oczywiście byli zaznajomieni ze śpiewem kościelnym. Jako,
że szkoły w średniowieczu tworzyli duchowni to oni decydowali o programie
nauczania. W przypadku średniowiecznych szkól w Polsce najważniejsze decyzje
podejmował arcybiskup gnieźnieński. Z drugiej strony Kościół brał na swoje
barki wszelkie sprawy finansowe związane ze szkołami. Proboszcz był
odpowiedzialny za finansowanie szkoły w swojej parafii.
Warto dodać, że w średniowieczu i
epokach późniejszych program szkól parafialnych obejmował fragmenty pism
antycznych. Poza tym w XVI wieku zaczęto organizować w szkołach przedstawienia
teatralne. Osoby chodzące w średniowieczu do szkoły parafialnej i później katedralnej
potrafiły podczas rozmowy opowiedzieć o antycznych filozofach takich jak m.in.
Platon, Arystoteles, Cyceron albo Hipokrates.
Szkoła parafialna w Nowym Mieście
Lubawskim
Nowe
Miasto Lubawskie uzyskało prawa miejskie w roku 1325, a więc w pierwszej
połowie XIV wieku. Wiemy, że kolejny XV wiek był okresem ogromnego rozwoju szkól parafialnych. Jednak w Nowym Mieście Lubawskim
szkoła taka istniała jeszcze przed rokiem 1400, a więc w wieku XIV. Wszystko zawdzięczamy Kościołowi
katolickiemu, gdyby nie duchowieństwo to w średniowieczu czytać i pisać
potrafiłoby niewiele osób. Z drugiej strony muszę uczciwie dodać, że od
drugiej połowy XV wieku finansowaniem szkół coraz częściej zajmowali się
urzędnicy z ratusza. W okresie tym kierownikiem szkoły był najczęściej rektor
posiadający obok święceń kapłańskich bardzo często wykształcenie wyższe. Rolę
nauczycieli często pełnił pleban, dzwonnik, kościelny albo organista.
Szkołą parafialną w Nowym
Mieście Lubawskim kierował kapelan.
Dzieci i młodzież, a często i osoby starsze uczono w niej łaciny, pisania,
czytania, liczenia oraz śpiewu. Uczniowie tworzyli chór parafialny, który w
latach 1399 - 1409 występował przed wielkimi mistrzami zakonu krzyżackiego Konradem von Jungingen (wielkim mistrzem zakonu w latach 1393-1407) i Ulrykiem von Jungingen (wielkim mistrzem z lat 1407-1410, który zginął na polach Grunwaldu). Wielcy mistrzowie
musieli lubić nowomiejską szkołę ponieważ wspomagali ją finansowo - np. w roku
1399 uczniowie otrzymali od wielkiego mistrza 1/2 wiarunka, a w roku 1402 8
skojców. Szkoła parafialna w Nowym Mieście Lubawskim raczej nie posiadała
oddzielnego budynku, a lekcje były prowadzone w zakrystii Kolegiaty pw. św.
Tomasza Apostoła.
Zewnętrzne (świeckie) szkoły
katedralne i klasztorne
Szkoły
katedralne i klasztorne były odpowiednikami obecnych gimnazjów i szkół średnich
do których przyjmowano absolwentów szkół parafialnych. Oczywiście one również
były finansowane przez Kościół katolicki, który w średniowieczu odpowiadał za
edukację. Nauczano w nich siedmiu sztuk wyzwolonych, które
dzieliły się na dwie grupy: trivium (gramatykę, retorykę i
dialektykę) oraz quadrivium (arytmetykę, geometrię, geografię, astronomię,
muzykę).
Trivium:
Trivium rozpoczynano od intensywnej
nauki gramatyki oraz ortografii. Zaliczała się do tego nauka Psałterza, która
obejmowała nauczenie się na pamięć ponad stu psalmów. Uczeń musiał nauczyć się
śpiewać każdy z psalmów. Oczywiście uczono się pisarzy klasycznych, których w
średniowieczu bardzo szanowano (mimo iż byli oni poganami ze starożytnej Grecji
albo starożytnego Rzymu). Uczniowie zagłębiali się w pisma Katona Starszego,
Kwintyliana, Cycerona, Sokratesa, Platona, Arystotelesa i wielu innych. W tym
miejscu warto uzupełnić, że w średniowieczu retorykę rozumiano jako sztukę
perswazji, umiejętność przekonania rozmówcy do swojego punktu widzenia. Natomiast
pod pojęciem dialektyki kryło się opanowanie sztuki dyskusji oraz dochodzenia
do prawdy poprzez ukazywanie błędów w myśleniu swojego rozmówcy. Można to było
osiągnąć dzięki wiedzy. Niezwykle utalentowany w tej dziedzinie był żyjący w
XII wieku Jan z Salisbury filozof ze
szkoły w Chartes, który był propagatorem poglądów Cycerona (uważał, że człowiek
wykształcony, posiadający wszechstronną wiedzę jest bliżej Boga). Analogicznie
ludzie, którzy nie czytają książek, nie zdobywają wiedzy oddalają się od Absolutu.
Brak wiedzy sprawia, że człowiek nie potrafi prawidłowo żyć. Szczytem upadku
jest życie, w którym człowiek ogranicza się do zaspokajania przyziemnych potrzeb
zapominając, że najważniejszy jest rozwój wewnętrzny, zdobywanie wiedzy i
poszukiwanie odpowiedzi na pytania egzystencjalne.
"Życie
nieświadome nie jest warte tego by je przeżyć" - Sokrates
Quadrivium
Nauka
Quadrivium obejmowała geometrie, arytmetykę, astronomię, muzykę i śpiew. Samą
geometrię w średniowieczu pojmowano szeroko poza nauką o przestrzeni zaliczano
do niej również geografię, geologię, botanikę i zoologię oraz kosmologię. W
szkole zajęcia obejmowały też część praktyczną, która polegała na dokonywaniu różnego
rodzaju pomiarów np. pomiaru wysokości budynków. Uczniowie uczyli się czytać mapy, przybliżano
im wiedzę o znanych człowiekowi krajach, morzach, minerałach, roślinach i
zwierzętach. Poza tym każdy z uczniów musiał opanować umiejętność grania na
jakimś instrumencie.
Ciekawostka:
Kościół
katolicki przyczynił sie do ogromnego skoku cywilizacyjnego i rozwoju
europejskiej kultury. Plemiona niegdyś pogańskie wierzące w smoki i elfy, utopce,
rusałki itp. składające swoim bogom ofiary ze zwierząt, płodów rolnych i czasem
ludzi odeszły od swoich dziwnych, często okrutnych wierzeń i praktyk. Dzięki
Kościołowi, a szczególnie zakonom mendykanckim (żebrzącym) do Europy przywędrowała
edukacja, sztuka gotycka, umiejętność pisania, czytania oraz kodeks rycerski.
Prędzej mieliśmy do czynienia ze zwykłymi wojownikami, którzy walczyli często
nie wyznając żadnych zasad. Dzięki kościołowi narodził się stan rycerski, a
niegdyś barbarzyńscy wojownicy (wojowie) stali się rycerzami, którzy mieli swój
własny rycerski kodeks. Prawdziwy rycerz (np. Zawisza Czarny) żył zgodnie z ośmioma
rycerskimi cnotami: żył w prawdzie, wierzył w Boga, żałował za grzechy, miłował
sprawiedliwość, był miłosierny, okazywał pokorę, był wielkoduszny, mężnie
znosił prześladowania i (najważniejsze) nie kłamał. Największym grzechem dla
rycerza w średniowieczu było kłamstwo i nie dotrzymanie słów przysięgi.
Oczywiście
szkoły parafialne i narodziny uniwersytetów też są zasługą Kościoła
katolickiego. Według wielu uczonych początek uniwersytetom dały szkoły
katedralne, które szybko się rozwijały i z czasem (z powodu "głodu wiedzy"
uczniów) stały się niewystarczające.
Autor: Tomek
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)