poniedziałek, 21 lutego 2011

Ziemia lubawska. Obrzędy i zwyczaje



Ważną rolę w codziennym życiu mieszkańców ziemi lubawskiej odgrywały wszelkie prace związane z rolnictwem, narodziny dziecka, zawarcie małżeństwa oraz praktyki pogrzebowe, które na tym terenie były dość specyficzne. Zgon był tu czymś co miejscowa ludność starała się przewidzieć, często za pomocą zdarzeń towarzyszących wykonywaniu prac polowych. Dobrym przykładem są jesienne wykopki ziemniaków, podczas których gospodarze pilnowali, aby nie pominąć żadnej radliny, bowiem wierzyli, że ominięta radlina może być zwiastunem śmierci, któregoś z członków rodziny. Za inny przykład może posłużyć wiosenne sadzenie ziemniaków, kiedy pilnowano by nie zostawić na polu nieobsadzonej bruzdy. Podobnie podczas orki rolnik pilnował by nie zostawić kawałka niezaoranego pola. Zarówno jedno jak i drugie mogło oznaczać nagłą i tragiczną śmierć przyjaciela lub członka rodziny. Poza tym wierzono powszechnie, że silny wiatr powstaje w chwili, w której ktoś się powiesił.

Podczas zasiewów, np.: we wsiach Montowo i Zwiniarz tak bardzo obawiano się nieobsianej roli, że gdy zabrakło ziarna siewnego, siewca tak długo nie schodził z pola, aż ktoś z domowników nie doniósł mu ze spichrza potrzebnego do dokończenia zasiewów materiału siewnego. Właśnie, dlatego bogaci gburzy (rolnicy) w czas zasiewów mieli zwyczaj wychodzić w pole z parobkami, którzy szli za nimi z zapasem ziarna. Podobny zwyczaj występował we wspomnianej prędzej wsi Zwiniarz, gdzie pilnowano, by siew odbywał się tylko wtedy, gdy wszyscy domownicy byli zdrowi. W przeciwnym razie wykonywanie tej czynności mogło pogorszyć stan zdrowia chorego członka rodziny, a nawet przyspieszyć jego zgon. Poza tym na ziemi lubawskiej praktykowano zwyczaj, który nakazywał domownikom aby udali się do pomieszczeń, w których przebywają zwierzęta gospodarskie i poinformowali je o śmierci ich gospodarza.

W wielu miejscowościach na ziemi lubawskiej wierzono, że niektórzy starzy ludzie nazywani tutaj starkami, mogą przewidzieć dzień swojej śmierci. Wydarzenie to mogły im przepowiadać przeciągłe krzyki leśnych ptaków: puchacza, wrony czy sroki, przy czym najbardziej złowieszczym było pohukiwanie sowy zwanej „pójdźką", której wołanie miało brzmieć podobnie do okrzyku; pójdźtuuu, pójdźtuu. Kolejnym ważnym wierzeniem zwiastującym zgon była tzw. ogłoska bardzo popularna na ziemi lubawskiej. Było to odbierane przez członków rodziny, bliskich lub znajomych zawiadomienie o śmierci wysyłane do nich przez zmarłego. Miało ono formę nagłego pukania w szyby okien, spadnięcia obrazu ze ściany, zatrzymania zegara, otwierania lub zatrzaskiwania drzwi. Mogły też przybierać formy zjawisk atmosferycznych takich, jak tuman piasku sypnięty na polu albo drodze pod nogi idącego albo porywisty podmuch wiatru.

Zgodnie z obowiązującym zwyczajem należało umyć, ogolić i ubrać zmarłego. Wierzono, że wszystkie przedmioty, które przy takich czynnościach stykały się z ciałem przynoszą nieszczęście. Brzytwą, którą golono zmarłego już nikt nie odważył się ogolić. Kiedy zmarły był już ubrany w świąteczny strój następowało złożenie do trumny, którą ustawiano tak aby nogi nieboszczyka były zwrócone w stroną drzwi. Na terenie ziemi lubawskiej istniał ciekawy rytuał, poprzedzający opisane czynności i związany z czuwaniem przy zwłokach przez złożeniem do trumny. Jeśli zgon nastąpił latem, to najbliżsi zmarłego natychmiast udawali się po darninę, na której układano umyte zwłoki nieboszczyka, owijając je w całun prześcieradła. Natomiast, jeśli zgon nastąpił zimą to wówczas zmarłego kładziono na desce opartej o krzesła lub ławy. Później jeden z domowników zamykał zmarłemu oczy, gdyż jak wierzono otwarte oczy mogą kogoś z rodziny „wyprowadzić” na cmentarz. Po całej ceremonii zmarły był ubierany i wkładany do trumny. Osoby niosące trumnę często twierdziły, że staje się ona w pewnym momencie dużo cięższa. Mieszkańcy ziemi lubawskiej wierzyli, że w tym momencie dusza zmarłego siada na niej.





Po pogrzebie rodzina zmarłego zaprasza uczestniczących gości i znajomych na stypę, zwyczaj ten utrzymał się do dnia dzisiejszego. Stypy odbywały się najczęściej w domu zmarłego, rzadziej w karczmach. Uczta ze względu na swój własny koloryt były ważnym wydarzeniem, szczególnie w życiu społeczności wiejskiej. Miejscowa ludność nazywała stypę „Przepijaniem skórki nieboszczyka". Należy podkreślić, że uczty tego rodzaju przysługiwały tylko osobom zmarłym śmiercią naturalną, które według miejscowych wierzeń nie były obciążone ciężkimi grzechami. Jeszcze u schyłku XIX wieku i na początku XX wieku był dość powszechny na omawianym terenie zwyczaj rozsyłania po wioskach specjalnych znaków powiadamiających o śmierci osoby dorosłej. W jednych okolicach obnoszono w tym celu kulę z naciętym krzyżykiem, w innych obnoszono nazywaną ogłoską - laskę gromadzką, na której nacinano nowy krzyżyk z inicjałami zmarłego. Natomiast w miejscowościach, gdzie na rozstajach stał krzyż przydrożny sygnalizowano to, ustawianiem u podnóża krzyża przydrożnego wyrzezanego z drewna małego krzyżyka, lub poprzez wyrzezanie znaku krzyża.

Innym mało znanym zwyczajem, który niestety zamarł w pierwszej połowie XX wieku było barowanie (bajrowanie). Polegało ono na tym, że muzyk trzymał ręką serca kościelnych dzwonów, uderzał nimi w dzwony wybijając piękne, nastrojowe akordy i melodie stanowiące inaugurację każdego kościelnego święta.

Wśród obrzędów związanych z rolnictwem duże znaczenie odgrywał dzień św. Józefa (19 marca). Powszechnie wierzono, że tego dnia należy rozpocząć orkę. Natomiast dzień Matki Boskiej Siewnej (8 września) uważano za najlepszy do rozpoczęcia zasiewów. Rolnik szedł wówczas na pole i rozrzucał garść zboża, ruchem znaczącym znak krzyża.


Kontakt: 
ziemialubawska@protonmail.com






Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)