Niektóre opisy z okresu II wojny światowej są tak przerażające, że
dla człowieka XXI wieku, który je czyta wydają się być wymysłem. Ciężko jest
uwierzyć w to, że ludzie w latach 1939 - 1945 dopuścili się takich czynów. W Lubawie
znajdował się tajny obóz w którym Niemcy katowali polskie dzieci, a w kilku
wsiach na Ziemi Lubawskiej znajdowały się obozy dla żydowskich kobiet.
Mieszkańcy tych wsi pamiętają jak Niemcy katowali biedne Żydówki. Ich
wspomnieniami chciałbym się z wami podzielić w tym artykule.
Osobom, które trafiły na mój blog po raz pierwszy chciałbym wyjaśnić, że Ziemia Lubawska to kraina historyczna położona w południowo – zachodniej części województwa warmińsko – mazurskiego (powiat nowomiejski, gmina Lubawa i część powiatu działdowskiego). W jej granicach znajdują się trzy miasta: Lubawa, Nowe Miasto Lubawskie oraz Lidzbark Welski.
Jedną
z najsmutniejszych kart w historii Ziemi Lubawskiej jest niewątpliwie okres II
wojny światowej. Okres ten swym okrucieństwem przekracza wszelkie wyobrażenia.
Podczas wojny w granicach Ziemi Lubawskiej znajdowało się kilka obozów dla
żydowskich kobiet:[1] w Brzoziu Lubawskim,
Głęboczku, Gutowie, Naguszewie, Gwiździnach i w Krzemieniewie[2].
Naziści przetrzymywali w nich żydowskie kobiety, które wykorzystywano do
ciężkich prac fizycznych, a kiedy nie były już do niczego potrzebne wywożono do
obozu koncentracyjnego Stutthof (w okolicy Gdańska), gdzie kończyły swój żywot w komorze
gazowej. Obozy te prawdopodobnie założono w sierpniu lub wrześniu 1944 roku[3].
Głównym powodem tworzenia obozów było
zbliżanie się Armii Czerwonej. Naziści starali się przygotować fortyfikacje,
umocnienia, schrony w rejonie Iławy, Lubawy, Nowego Miasta Lubawskiego i
Brodnicy. Niemcy wpadli na pomysł, że do budowy tych umocnień wykorzystają
Żydówki, które znajdują się w obozie koncentracyjnym w Stutthofie (okolice
Gdańska). Planowali przywieźć je do
podobozów na Ziemi Lubawskiej, a po wykonaniu pracy odwieźć z powrotem do obozu
koncentracyjnego w Stutthofie[4].
Witold Piechociński w swojej książce "Walka i męczeństwo" z 1969
roku podaje relacje Cecylii Krzesińskiej, ostatniej jeszcze wówczas żyjącej,
więźniarce obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Pani Cecylia tak oto opowiadała
o dniu, w którym część kobiet wywieziono do podobozów w Krzemieniewie,
Gwiździnach, Gutowie, Naguszewie, Brzoziu Lubawskim i Gutowie: "pewnego dnia na początku sierpnia 1944
roku, podczas porannego apelu w Stutthofie wezwano więźniarki, by z
poszczególnych bloków wystąpiło na ochotnika po 50 więźniarek. Nie wyjaśniono jednak, w jakim celu
miały występować. W ten sposób wybrano 1500 osób, wyłącznie kobiety, które
(...) załadowano do bydlęcych zakratowanych wagonów"[5].
Pani Krzesińska
dalej opowiada, że po dotarciu na miejsce kobiety podzielono na trzy 500
osobowe grupy. jej grupę wysłano do Krzemieniewa, druga do Gwiździn, a kolejną
do podobozu we wsi Naguszewo. Poza tym wiemy, że część więźniarek umieszczonych
w Krzemieniewie więziono prędzej w Oświęcimiu.
We wszystkich podobozach Stutthofu na
Ziemi Lubawskiej i w Głęboczku więźniarki pracowały przy kopaniu rowów
przeciwpancernych i innych fortyfikacji obronnych. Wiemy, że pracę Żydówek
nadzorowali członkowie Organizacji Todt. Warto zaznaczyć, że obozy znajdowały
się blisko zabudowań okolicznych rolników, a w Krzemieniewie i Naguszewie były
nieodrutowane. Dzięki temu mieszkańcy wsi mogli obserwować bestialstwo Niemców
oraz próbowali wspierac kobiety jedzeniem i piciem.
Pamiętajmy o bohaterstwie mieszkańców
Ziemi Lubawskiej. We Francji za pomaganie Żydom płaciło się grzywnę, w Polsce
za taką pomoc karano śmiercią. Warto o tym pamiętać! Najlepszym dowodem bohaterskiej
postawy okolicznych mieszkańców jest wdzięczność okazana przez nieliczne
Żydówki, które przeżyły i pozostawiły po sobie świadectwa: "małżonkowie
Szulwic z Naguszewa w 1948 r. otrzymali paczkę odzieżową od jednej z byłych
więźniarek. Paczkę tę nadano w Izraelu. Dalszy przykład - u małżeństwa
Dmochewicz zachowało się takie oświadczenie: "2.II.1945r. Gutowo.
Niniejszym zaświadcza się, że Leonard i Marta Dmuchewiczowie [błąd w pisowni
nazwiska] pomagali czym mogli kobietom obozu śmierci, nie tylko po wyzwoleniu
ich przez Armię Czerwoną ale i w tych czasach, gdy mogli za to ponieść
najcięższą karę".
1.
Obóz we wsi Gutowo (okolice Lubawy):
Największy z miejscowych podobozów
znajdował się w Gutowie. W sierpniu 1944 roku skierowano do niego ok
1200 więźniarek, kobiet narodowości żydowskiej, z którymi obchodzono się bardzo
okrutnie. Kobiety tak samo jak w wypadku innych obozów przywieziony ze
Stutthofu w bydlęcych zakratowanych wagonach. Żydówki zmuszano m.in. do kopania
rowów przeciwpancernych na linii Gutowo – Rumian. We wspomnieniach jednego z
mieszkańców Gutowa czytamy: „Z okna naszego mieszkania widziałem nadchodzący
z kierunku Rybna transport więźniarek (…). Szły czwórkami, towarzyszyli im
esesmani, niektórzy prowadzili psy. Przybyłe były wynędzniałe, pobite, miały
ścięte włosy, odzież przypominała łachmany, na strzępach sukien i płaszczy
miały gwiazdy”.
W Gutowie tak samo jak w innych obozach
Niemcy wykazywali się dużym okrucieństwem. Bicie, a nawet katowanie i
rozstrzeliwanie kobiet z błahego powodu było na porządku dziennym. Dzięki
świadkom znamy nazwiska Niemców - oprawców. W obozie w Gutowie największym
okrucieństwem wykazali się: Johann Bittner (Niemiec z Mołdawii osiedlony w
powiecie nowomiejskim) oraz komendant obozu, którego nazwiska nie znamy.
Mieszkańcy wsi Gutowo nazywali go "Madejem".
Surowe warunki panujące na terenie
obozu owocowały dużą śmiertelnością wśród więźniarek. Każdego dnia umierało do
sześciu kobiet. Codzienna praca trwała od wczesnego poranka do zmierzchu, a
posiłek składał się z jednego kubka kawy podawanego rano i zupy z nieobranych
ziemniaków serwowanej wieczorem. Dzięki zeznaniom naocznych świadków wiemy, że
żydowskie kobiety były często bite, a w każdą niedzielę spędzane jak bydło do
miejscowego strumyka, gdzie po kąpieli ku uciesze esesmanów musiały stać nago
przez kilka godzin. Tyrania strażników obozowych trwała do 17 stycznia 1945
roku. Wówczas podjęto decyzję o likwidacji obozu. Część kobiet Niemcy popędzili
w kierunku Nowego Miasta Lubawskiego, a później pozostawili je i uciekli. W
samym obozie pozostało ok. 400 chorych i najbardziej wycieńczonych więźniarek,
które trzech esesmanów próbowało uśmiercić specjalnymi zastrzykami. Zastrzyki
okazały się nieskuteczne ale za to znacznie pogorszyły i tak już wątłe zdrowie
kobiet. Niemcy postanowili wyprowadzić je na boisko szkolne w Gutowie i dobić
kijami oraz kolbami karabinów.
Nielicznymi
żydówkami, które przetrwały obozową tyranię zaopiekowali się mieszkańcy Gutowa,
którzy zorganizowali dla nich szpital w gmachu szkolnym. Kobiety po dwóch
miesiącach przewieziono do szpitala w Iławie. Więźniarki zamordowane przez
Niemców zostały pogrzebane przez miejscową ludność w zbiorowej mogile niedaleko
szkoły.
2.
Obóz w Krzemieniewie:
W obozie w Krzemieniewie znajdowało
się ok. 500 kobiet z Litwy, Węgier, Czech i Słowacji. Musiały przebywać w
spartańskich warunkach. Najpierw nocowały w spichrzach i stodołach okolicznego
majątku a później brygady cywilnych robotników zbudowały na terenie obozu
okrągłe drewniane baraki. W każdym z baraków umieszczano od 50 do 100 kobiet.
Spośród wszystkich obozów na Ziemi Lubawskiej tylko ten w Krzemieniewie
posiadał baraki ogrzewane małym żelaznym piecykiem[6].
Relacje
naocznych świadków, mieszkańców wsi którzy obserwowali męczarnię żydowskich
kobiet są wstrząsające, np. Władysława Wrzosek opowiada, że więźniarki "nawet w okresie zimowym były bardzo
skromnie ubrane. Były one bez pończoch, a niektóre miały tylko skarpetki. na
nogach miały chodaki drewniane, a nieraz widać było je boso mimo zimna.
Miejscowa ludność dawała Żydówkom pożywienie, podawała im chleb, a dla chorych
nawet mleko. Czynić to musiała po kryjomu, bo esesmani grozili nam, że
pójdziemy do obozu"[7].
Inna mieszkanka wsi, Danuta Drywa
dodaje, że żydowskie kobiety: "jesienią,
po ukończeniu prac polowych zostały przekwaterowane do dziesięciu okrągłych
namiotów, w których spały bezpośrednio na ziemi pokrytej słomą [...] Obiad,
składający się z chochli zupy, ugotowanej tylko na kartoflach, czasami koninie,
przygotowywały same więźniarki. Oprócz tego raz dziennie dostawały po 1 kg
bochenku chleba, dzielonego pomiędzy osiem więźniarek oraz po kubku gorzkiej
kawy. Czasami dostawały margarynę i marmoladę". Pani Cecylia
Krzesińska swoimi wspomnieniami uzupełnia tragiczny obraz tamtych dni: "żadna z więźniarek nie umarła śmiercią
naturalną. Ciała zmarłych układały więźniarki w poprzek rowu. Ciała posypywano
wapnem - grobów natomiast nie zasypywano ziemią, tak że jedne zwłoki jak gdyby
czekały na następne. Jednym słowem grób był zawsze gotowy do przyjęcia
zwłok". Cecylia Krzesińska podaje również istotne informacje o
panujących w obozie warunkach sanitarnych: "Czas
na załatwienie czynności fizjologicznych był bardzo ograniczony. Ubikację
stanowiła prowizorka - zwykły rów, a nad nim drąg. Drąg ten był tak słaby, że
często więźniarki wpadały w dół kloaczny. Pozostałe więźniarki pomagały im
potem wyjść z tego dołu. Warunki higieny osobistej były okropne. Przeznaczono
dla nas na umywalnię pomieszczenie w chlewie. W umywalni tej znajdowały się
trzy korytka zbite z desek. Noszenie wody z pompy było ograniczone czasem tak,
że wszystkie musiałyśmy się myć w jednym wiadrze przyniesionej wody. W tejże
samej wodzie myłyśmy menażki. Chęć przyniesienia dodatkowej wody karało się
biciem. Również sama zostałam raz dotkliwie za to pobita"[8].
W krzemieniewskim obozie wyjątkowym
okrucieństwem wyróżniał się Niemiec o nazwisku Schaldack (lub Schaldach).
Często chodził on po obozie z nahajką zakończoną kulą ołowianą, którą bił
więźniarki. Kolejnym okrutnikiem był Fritz Breier, Niemiec, który przed wojną
mieszkał w Polsce (w okolicach Grudziądza). Jego specjalnością było mordowanie
żydowskich więźniarek strzałem w tył głowy. Do jego ofiar należały między
innymi dwie Żydówki, które poszły do okolicznego gospodarza o nazwisku Kujawski
poprosić o bochenek chleba. Fritz Breier zastrzelił też więźniarkę, która
piekła w swoim namiocie trzy ziemniaki przyniesione prędzej z pola[9]. Innymi katami z Krzemieniewa byli Niemcy o
nazwiskach: Grosse, Brung (lub Brunga) i Rappa.
Obóz w Krzemieniewie zlikwidowano 19
stycznia z powodu zbliżającej się Armii Czerwonej. Stanisław Grabowski w swojej
książce pisze, że w obozie pozostawiono Żydówki tak słabe, że nie nadawały się
do długiego marszu. Kobietom tym Niemcy kazali wstrzyknąć śmiertelną truciznę.
Pod groźbą śmierci kazali truciznę wstrzykiwać żydowskiej lekarce, która
zachowała się jak prawdziwa bohaterka. Celowo zmniejszyła dawkę trucizny, nie
wiedziała czy Niemcy się zorientują, że nie podaje dawki śmiertelnej. Kolejny
świadek wydarzeń ze stycznia 1945 roku Lucjan Marcinkowski opowiada, że
pozostałe kobiety "poprowadzono w
kierunku Kaługi. Podczas marszu likwidowano najsłabsze z nich (...) W czasie
transportu dwie więźniarki były tak osłabione, że nie mogły dalej iść, esesman
kazał tym więźniarkom iść w stronę lasu. W lesie zastrzelił obydwie z karabinu
(...) Jedną z ewakuowanych z Krzemieniewa więźniarek była Cecylia Krzesińska,
która uciekła w lesie kałuckim [chodzi o lasy w okolicy wsi Kaługa] i po czterech dniach tułaczki powróciła do
Krzemieniewa"[10].
Cecylia Krzesińska wspomina, że w
Krzemieniewie spodziewała się uzyskać pomoc u okolicznych mieszkańców. Kobieta
nie zawiodła się na mieszkańcach tej małej wsi z Ziemi Lubawskiej. Wręcz przeciwnie
patriotyczna postawa mieszkańców tych terenów, szczególnie w XIX i pierwszej połowie
XX wieku jest godna podziwu. Tutejsi mieszkańcy, a nawet dzieci w latach 1906-1907
oraz duchowni stawiali dzielny opór germanizacji, a podczas powstań narodowych i
w trakcie II wojny światowej wykazali się wielkim patriotyzmem. W tym miejscu warto
dodać, że żadem z Niemców znęcających się nad Żydówkami w obozach na Ziemi Lubawskiej
nie stanął przed sądem. Wręcz przeciwnie doczekali się oni w Niemczech wojskowej
emerytury.
3.
Obóz we wsi Naguszewo:
W
obozie tym znajdowali się więźniowie, których zadaniem była budowa baraków i
fortyfikacji wojskowych na linii Gutowo - Rumian, Łącznie 3700 więźniów,
głównie kobiet z różnych państw. W obozie w Naguszewie największym
okrucieństwem wyróżniał się SS-man o imieniu Hans, który pochodził z
Bydgoszczy. Świadkowie opowiadają, że jego ulubionym zajęciem było szczucie
żydowskich więźniarek psami.
4.
Obóz w Brzoziu Lubawskim
Wiemy, że w 1944 roku do wsi
przetransportowano ok 1000 żydowskich więźniarek z Kamienia Wielkiego. Kobiety
zmuszono do pracy przy budowie umocnień wojennych oraz schronów. Po jakimś
czasie przeniesiono je do wsi Głęboczek Wielki i umieszczono w pięciu drewnianych
barakach rozstawionych nad tamtejszym jeziorem. na jesieni roku 1944 przesłano
Żydówki dalej do wsi Jajkowo. Wieś Jajkowo
leży na trasie Olsztyn - Bydgoszcz, a zawężając Brodnica - Nowe Miasto Lubawskie
(Droga krajowa nr 15).
5 .
Obóz we wsi Gwiździny
Równie przerażającym miejscem
martyrologii żydowskich kobiet był podobóz Stutthofu w Gwiździnach, wsi
położonej kilka kilometrów na płd. wschód od Nowego Miasta Lubawskiego, w
którym więźniarki były zmuszane do pracy w majątku niemieckiego gospodarza
Modrowa. Wiemy, że ciała Żydówek palono, a komendantem obozu był Niemiec o
nazwisku Krüger
lub Krieger. Podobnie brzmiało nazwisko komendanta obozu dla polskich dzieci w
Lubawie, który nazywał się Otto Kluge. Zastępca komendanta obozu w Gwiździnach
nazywał się Miller (lub Müller). Tamtejsi Niemcy znali język polski
co oznacza, że należeli do Niemców, którzy przed wojną mieszkali w Polsce.
Możliwe, że należeli do Selbstschutzu, oddziałów, które 7 grudnia 1939 roku
dokonały mordu w Nowym Mieście Lubawskim. Więcej na ten temat pisałem w
artykule pt: "7 grudnia 1939 - Pamiętamy" (KLIKNIJ)
W styczniu 1945 roku esesmani
ewakuowali obóz, a zdolne do marszu żydówki planowali poprowadzić do Niemiec
drogą przez Nowe Miasto Lubawskie, Marzęcice, Wawrowice i Biskupiec Pomorski.
Kobiety co kilka kilometrów padały z wycieńczenia. Po jakimś czasie przy życiu
pozostały zaledwie 24 więźniarki, które spowalniały ucieczkę Niemców przed
zbliżającym się frontem. Esesmani zdecydowali się na likwidację „problemu” i
zamordowali żydówki w lesie na zachód od Skarlina. Ten tragiczny epizod
niestety nie kończy wstrząsającej historii obozu w Gwiździnach. Esesmani
ewakuowali się razem ze wspomnianymi kobietami tuż przed przybyciem frontu i
wyzwoleniem obozu, które nastąpiło 21 stycznia 1945 roku. Okazało się, że w
obozie pozostało 368 schorowanych więźniarek, które po wyzwoleniu znalazły
schronienie w domach mieszkańców Nowego Miasta Lubawskiego oraz w specjalnym
obozie założonym przez Rosjan w Działdowie, gdzie znajdował się również obóz
deportowanych do Rosji. Biorąc pod uwagę, że po wywiezieniu do Działdowa wiedza
o żydowskich kobietach się urywa istnieje uzasadnione podejrzenie, że zostały
one wywiezione przez Rosjan, na roboty do łagrów.
Żydowskie kobiety do obozów na Ziemi Lubawskiej przywieziono z obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Oto dwa filmy z tego miejsca:
Bibliografia:
Grabowski
Stanisław, Z dziejów Kurzętnika i okolic, Warszawa 2008.
Gwiździny – obóz pracy przymusowej [w:] Gmina Nowe Miasto Lubawskie, przewodnik
krajoznawczy, Toruń 1997.
Nowe Miasto Lubawskie – parafia pw. św. Tomasza
Apostoła [w:] Diecezja Toruńska, historia
i teraźniejszość, T. 13, dekanat nowomiejski, praca zbiorowa, pod red. Ks.
Stanisława Kardasza, Toruń 1998.
Piechocki
Witold, Walka i męczeństwo, Olsztyn
1969.
Ścibor
Elżbieta, Okupacja [w:] Nowe Miasto, z dziejów miasta i powiatu,
praca zbiorowa, pod red. Witkowskiego Zbigniewa, Olsztyn 1963.
Falkowski
Jan, Ziemia lubawska, Toruń 2006.
Ruczyński
Teofil, Opowiadania z pogranicza, Łódź 1973.
[1] Były to podobozy Stutthofu.
[2] Piechocki Witold, Walka
i męczeństwo, Olsztyn 1969, s. 32-33.
[3] Chełkowski Tomasz, Obozy
w których mordowano Żydówki. Poznaj czarne karty z historii Ziemi Lubawskiej
-
http://ziemialubawska.blogspot.com/2013/04/obozy-w-ktorych-mordowano-zydowki.html,
22 kwietnia 2013.
[4] Piechociński Witold, op. cit., s. 33.
[5] Ibidem, s. 33.
[6] Ibidem, s. 34.
[7] Grabowski Stanisław, Z dziejów Kurzętnika..., s. 244.
[8] Piechociński Witold, op. cit., s. 34-35.
[9] Ibidem, s. 35.
[10] Grabowski Stanisław, op. cit., s. 244-245.
Autor: Tomek Chełkowski
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)
Polecam swoje artykuły:
Obóz dla dzieci w Lubawie
Jak Niemcy mordowali Polaków na Ziemi Lubawskiej (1939 – 1945)
7 grudnia 1939 roku – Pamiętamy
Autor: Tomek Chełkowski
Kontakt:
ziemialubawska@protonmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeśli chcesz skorzystać z moich materiałów najpierw zapytaj mnie o zgodę ;)
Polecam swoje artykuły: